Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O problemach z reklamami dyskutowano w Teatrze Nowym

Kamil Babacz
Reklama Teatru Nowego sprowokowała dyskusję o estetyce reklamowej w mieście
Reklama Teatru Nowego sprowokowała dyskusję o estetyce reklamowej w mieście Grzegorz Dembiński
„Nie lubimy reklam wielkoformatowych” – reklama Teatru Nowego z tym hasłem, zawieszona na kamienicy przy ulicy Dąbrowskiego, wywołała sprzeciwy miejskich aktywistów. Stała się też przyczyną dyskusji o estetyce reklamowej i przestrzeni miejskiej, jaką teatr zorganizował we wtorek wieczorem.

Dyrektor teatru, Piotr Kruszczyński, który jest autorem hasła reklamowego, zapewnia, że chciał nim sprowokować do dyskusji na temat zaniedbanego kawałka przestrzeni miasta, który widzi codziennie z okien swojego gabinetu i z którego uporządkowaniem nie radzi sobie miasto. Firma, której zlecił powieszenie reklamy, zapewniła teatr, że ma wszelkie zezwolenia, by ją tam powiesić. Kwestię legalności reklamy już na początku dyskusji rozstrzygnął powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, Paweł Łukaszewski. Reklama jest nielegalna, bo inwestor nie zgłosił jej ani do wydziału urbanistyki, ani do konserwatora zabytków. Bez zezwolenia nie można jej powiesić w strefie ochrony konserwatorskiej.

Opinie co do estetyki samej reklamy były podzielone - zdaniem plastyka miejskiego, Piotra Libickiego, traktuje ona architekturę wyłącznie jak nośnik i dlatego jest nieestetyczna. Michał Grudziński, aktor Teatru Nowego, uważa z kolei, że w ciekawy, prowokacyjny sposób zaprasza do teatru i wcale nie razi go jej wygląd. Pod wpływem głosów z widowni, pracowników branży reklamowej, mówiono jednak przede wszystkim o tym, jakie uprawnienia mają zaproszeni do dyskusji goście – plastyk miejski i inspektor nadzoru budowlanego.

Paweł Łukaszewski przyznał, że w tej chwili gmina nie ma narzędzi kształtowania spójnej polityki reklamowej. Kancelaria prezydenta RP przygotowuje projekt ustawy, który dopiero da gminom taką możliwość. Nie ma też instytucji, która zajmowałaby się ściąganiem nielegalnych reklam. Każda samowola budowlana, duża czy mała, jest przez prawo traktowana tak samo. Na każdym etapie postępowania inwestor może się odwołać od decyzji inspektora. Doprowadzenie do likwidacji jednej reklamy nie zapobiega powieszeniu za chwilę kolejnej w tym samym miejscu. Wniosek płynący z dyskusji nie jest zaskakujący - jest prawo, ale nikt go nie przestrzega.

Piotr Libicki jest więc za edukacją, która stopniowo zmieniać będzie kulturę estetyczną w Polsce, Janusz Pazder, historyk sztuki, przede wszystkim za przestrzeganiem prawa. – Od tego jest prawo, by je respektować. Nie osiągniemy zmiany, jeśli nie przestaniemy umieszczać reklam nielegalnie – mówił historyk sztuki pracujący w Zamku.

Dyskusja szybko przerodziła się z rozmowy o jednej konkretnej reklamie w wielowątkową dyskusję o reklamach w mieście. Czy reklamy wielkoformatowe mogłyby wyprzeć murale? Zdaniem plastyka tak, zdaniem pracowników branży reklamowej nie chcą ich klienci, bo są drogie i reklamują markę, a nie konkretny produkt. Bronią też stanowiska, że to nie reklamy wielkoformatowe są największym problemem, a chaos i setki nieaktualnych szyldów. Ich zdaniem siatki z reklamami przyczyniają się wcale nie do niszczenia, ale nawet do remontów kamienic. Na ten argument padła odpowiedź z widowni - to właśnie problem pewnej mentalności i nie należy się godzić na reklamę wspierającą finansowo remont we własnym budynki, jeżeli śmieci się w ten sposób przestrzeń publiczną.

Zdaniem socjologa, Macieja Frąckowiaka, szybsza zmiana może zajść nie przez edukację, a gniew społeczny. Reklamodawcy mogą rezygnować z dużych reklam, bo wywołują one „większy smród niż zysk marketingowy”. Socjolog uważa także, że dosyć nowe zjawisko krytyki reklam w mieście może świadczyć o społecznej potrzebie przejścia do bardziej zrównoważonych form kapitalizmu.

- Kiedyś ludzie chętnie ubierali się w koszulki z logotypami i stawiali na półkach w domach puszki po piwach. To był dla nas ten krok, dzięki któremu magicznie zaginaliśmy rzeczywistość, mówiąc że to już jest kapitalizm, za którym tęsknimy. Dzisiaj dyskusja o tym, by reklamy porządkować jest wyrazem tego, żebyśmy znowu trochę magicznie przyspieszyli – by kapitalizm był zrównoważony, jak w Niemczech lub Francji – mówił socjolog. - Pytanie czy dzisiaj mieszkańcy Poznania aż tak mocno interpretują się z tą potrzebą zrównoważenia. Jeżeli nagle zaczynamy kibicować ludziom, którzy obcinają reklamy cążkami do paznokci, to się okazuje, że coś się zaczyna dziać w tym kierunku. Być może sami konsumenci wymogą zmianę polityki reklamowej nie dlatego, że mają już lepsze gusta, tylko dlatego, że widzą w reklamach pewne niesprawności, wady władz i urzędów, na które nie chcieliby spoglądać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski