Paweł B. sądził, że jego opowieść złożona w prokuraturze zostanie utrzymana w tajemnicy aż do momentu, gdy prawnicy mający proponować mu ten układ zostaną złapani na „gorącym uczynku”.
Ale nie tylko nie doszło do prowokacji ze strony organów ścigania. Nie wszczęto nawet żadnego postępowania. Prokuratura po pewnym czasie uznała, że skoro w tzw. aferze gruntowej trwa już proces, to notatki z rewelacjami Pawła B. trzeba wysłać do sądu. Śledczy przesłali je jawną pocztą. Napisali, że sąd może rozważyć zmianę środków zapobiegawczych wobec prawników mających podjąć próbę przekupstwa współoskarżonego. Prokuratura nie zabezpieczyła jednak żadnych billingów czy nagrań z monitoringu. Stwierdziła, że nie ma do tego podstaw.
Sąd włączył materiały z prokuratury do akt sprawy. A osoby, na które doniósł Paweł B., szybko dowiedziały się, że poskarżył się prokuraturze. Jak mówi Paweł B., w związku z tą sprawą grożono już jemu i jego rodzinie.
O tej sprawie rozmawialiśmy z różnymi prawnikami. Jeden z nich, były prokurator, powiedział nam, że poznańscy śledczy powinni podjąć zupełnie inne działania. Jego zdaniem mogli przesłać materiały do sądu, ale drogą niejawną, tak, by sprawa była utrzymana w tajemnicy. Poza tym można było dążyć do zastosowania kontroli rozmów telefonicznych tych oskarżonych, którzy mieli podjąć próbę przekupstwa.
Tymczasem stało się tak, że zanim w sprawie zebrano istotne dowody, o skardze Pawła B. dowiedzieli się wszyscy zainteresowani.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w piątkowym papierowym wydaniu "Głosu Wielkopolskiego"__
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?