Robert S., który wtedy w 1998 roku, oszukał ją i pięć innych osób na ponad 300 tys. złotych, został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Wyrok zapadł w 2005 roku. Robert S. miał cztery lata na to, żeby oddać to, co ukradł. Albo pieniądze na koncie pokrzywdzonych, albo więzienie. Oddał w tym czasie zaledwie 2000 złotych jednej osobie, gdy tylko Kazimierze Schneider był winien prawie 160 tys. złotych.
O sprawie pierwszy raz pisaliśmy rok temu, kiedy to ze względu na "trudną sytuację materialną i osobistą" Roberta S. kolejne sądy odraczały i zawieszały mu karę wydłużając jednocześnie termin na naprawienie szkody. Kropkę nad "i" postawił poznański Sąd Okręgowy, który odroczył mu termin spłaty do 2016 roku.
Dopiero w październiku ubiegłego roku Sąd Rejonowy Poznań Grunwald i Jeżyce zainteresował się tym, w jaki sposób ktoś, kto przywłaszczył sobie ponad 300 tys. złotych nie miał z czego zwrócić pieniędzy pokrzywdzonym i dlaczego nie przeznaczył ich w pierwszej kolejności na spłatę? Tego jednak Robert S. nie potrafił wyjaśnić.
Niewiele ponad 15 tys. złotych, które oddał w ciągu tych ośmiu lat, to nie tylko dla pokrzywdzonych, ale także dla sądu było za mało. Uznał to za pozorne działania i zarządził wykonanie kary. Sąd Okręgowy uznał jednak inaczej i Robert S. nie trafił za kratki.
- Po raz kolejny przestępca okazał się ważniejszy od pokrzywdzonych - mówi rozgoryczony Jan Schneider, syn i pełnomocnik pokrzywdzonej. - I to dla tego samego sędziego, który wcześniej wydłużył mu termin spłaty do 2016 roku. Czy ta sprawa naprawdę nie mogła trafić do innego sędziego?
- Nie mogła - tłumaczy sędzia Jarema Sawiński, rzecznik Sądu Okręgowego. - Sędziowie wydziału penitencjarnego są przypisani do poszczególnych sądów rejonowych. Sędzia nie rozstrzygnął zresztą o wyniku sprawy, tylko zwrócił ją do ponownego rozpoznania. Sąd rejonowy musi porządniej uzasadnić swoją decyzję. Nie wskazał dowodów na podstawie których uzał, że skazany ze złej woli nie wywiązuje się z obowiązku naprawienia szkody.
Sprawa wróci do sądu. Jednak to kiedy Kazimiera Schneider i pozostali otrzymają pieniądze i tak zależy od Roberta S.
- Dokonuje wpłat w miarę swoich możliwości i na pewno jego zamiarem jest naprawienie szkody w całości - zapewnia jego pełnomocnik mec. Hanna Rubaszewska. - Można zrozumieć oczekiwania pokrzywdzonych by nastąpiło to jak najszybciej, ale to jeden aspekt sprawy. Drugim jest sytuacja życiowa skazanego oraz jego możliwości zarobkowe. Sąd musi teraz rozważyć, czy istnieją przesłanki, w tym możliwości finansowe do natychmiastowej spłaty pokrzywdzonych, czy też termin do roku 2016 jest uzasadniony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?