Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszukana 16 lat temu poznanianka wciąż czeka na pieniądze

Agnieszka Świderska
Jan Schneider, syn i pełnomocnik pokrzywdzonej
Jan Schneider, syn i pełnomocnik pokrzywdzonej Paweł Miecznik
Zostałeś oszukany? Okradziony? Sąd orzekł obowiązek naprawienia szkody? Jeżeli będziesz miał pecha, to możesz znaleźć się w tej samej sytuacji, co 81-letnia poznanianka, Kazimiera Schneider, która po 16 latach wciąż nie odzyskała swoich pieniędzy. Oszust, którego padła ofiarą, nie trafił również do więzienia. Zdaniem sądu, nie ma dowodów na jego złą wolę.

Robert S., który wtedy w 1998 roku, oszukał ją i pięć innych osób na ponad 300 tys. złotych, został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Wyrok zapadł w 2005 roku. Robert S. miał cztery lata na to, żeby oddać to, co ukradł. Albo pieniądze na koncie pokrzywdzonych, albo więzienie. Oddał w tym czasie zaledwie 2000 złotych jednej osobie, gdy tylko Kazimierze Schneider był winien prawie 160 tys. złotych.

O sprawie pierwszy raz pisaliśmy rok temu, kiedy to ze względu na "trudną sytuację materialną i osobistą" Roberta S. kolejne sądy odraczały i zawieszały mu karę wydłużając jednocześnie termin na naprawienie szkody. Kropkę nad "i" postawił poznański Sąd Okręgowy, który odroczył mu termin spłaty do 2016 roku.

Dopiero w październiku ubiegłego roku Sąd Rejonowy Poznań Grunwald i Jeżyce zainteresował się tym, w jaki sposób ktoś, kto przywłaszczył sobie ponad 300 tys. złotych nie miał z czego zwrócić pieniędzy pokrzywdzonym i dlaczego nie przeznaczył ich w pierwszej kolejności na spłatę? Tego jednak Robert S. nie potrafił wyjaśnić.

Niewiele ponad 15 tys. złotych, które oddał w ciągu tych ośmiu lat, to nie tylko dla pokrzywdzonych, ale także dla sądu było za mało. Uznał to za pozorne działania i zarządził wykonanie kary. Sąd Okręgowy uznał jednak inaczej i Robert S. nie trafił za kratki.

- Po raz kolejny przestępca okazał się ważniejszy od pokrzywdzonych - mówi rozgoryczony Jan Schneider, syn i pełnomocnik pokrzywdzonej. - I to dla tego samego sędziego, który wcześniej wydłużył mu termin spłaty do 2016 roku. Czy ta sprawa naprawdę nie mogła trafić do innego sędziego?

- Nie mogła - tłumaczy sędzia Jarema Sawiński, rzecznik Sądu Okręgowego. - Sędziowie wydziału penitencjarnego są przypisani do poszczególnych sądów rejonowych. Sędzia nie rozstrzygnął zresztą o wyniku sprawy, tylko zwrócił ją do ponownego rozpoznania. Sąd rejonowy musi porządniej uzasadnić swoją decyzję. Nie wskazał dowodów na podstawie których uzał, że skazany ze złej woli nie wywiązuje się z obowiązku naprawienia szkody.

Sprawa wróci do sądu. Jednak to kiedy Kazimiera Schneider i pozostali otrzymają pieniądze i tak zależy od Roberta S.

- Dokonuje wpłat w miarę swoich możliwości i na pewno jego zamiarem jest naprawienie szkody w całości - zapewnia jego pełnomocnik mec. Hanna Rubaszewska. - Można zrozumieć oczekiwania pokrzywdzonych by nastąpiło to jak najszybciej, ale to jeden aspekt sprawy. Drugim jest sytuacja życiowa skazanego oraz jego możliwości zarobkowe. Sąd musi teraz rozważyć, czy istnieją przesłanki, w tym możliwości finansowe do natychmiastowej spłaty pokrzywdzonych, czy też termin do roku 2016 jest uzasadniony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski