Czytaj też:
Poznaniak 13 lat temu zgubił dowód. Teraz ściga go komornik za dług innej osoby
Może za parę miesięcy, może za parę lat - zaczną przychodzić wezwania do zapłaty. Taką historię dziś opisujemy. A ja piszę do niej komentarz, bo... mnie też to spotkało. Tylko w trochę lepszym wydaniu.
Portfel zostawiłem w taksówce. Taksówkarz już pół godziny później twierdził, że żadnego portfela nie było. Pozgłaszałem, wyrobiłem nowe dokumenty.
Pierwsze wezwanie do zapłaty 800 złotych rachunku telefonicznego (za jeden dzień) przyszło od operatora telefonii komórkowej. Operator okazał się mieć mądre procedury - zakładające, że jak ktoś już w pierwszym dniu posiadania telefonu dzwoni jak oczadziały, znaczy: mafia. I numer blokować. Wyjaśnienia na komisariacie, analiza grafologiczna, sprawa umorzona.
Później to samo przerobiłem z bankiem, w którym ktoś na moje konto wziął kredyt. I była jeszcze jakaś pożyczka. Poza tym że kazano mi całe strony papierów zapisać lewą ręką - nic się nie stało. Przeanalizowali podpisy, odpowiedni urząd wystawił dokument, że sprawę zgubienia dokumentów zgłosiłem dużo wcześniej, niż zaczęły się wyłudzenia. Ale...
Na diabła urzędom nasze dokumenty, skoro nikt ich nie sprawdza? Czy złodziej jest zawsze bratem bliźniakiem prawowitego właściciela dowodu? Nie jest. Że pesel nie pasuje do delikwenta? To się sprawdzi dopiero, jak będzie afera. To po co mam zgłaszać kradzież czy zgubienie dowodu, skoro i tak to nic nie znaczy?
Nasza rozdęta administracja ma system komputerowy na każdą okazję, ale nie ma systemu skutecznego zastrzegania dokumentów. Taki tworzą banki, ale nie urzędy publiczne. Bo ochrona danych osobowych nie pozwala? Wychodzi na to, że to ochrona, ale złodziei.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?