Wągrowiec: Wstrząsający list pacjentki rodzącej w miejscowym szpitalu

- Czekałam dość długo przed izbą przyjęć, bo nikt nie wychodził. Kiedy już otwarto, najpierw przez dobre dwie godziny zadawano mi setki bzdurnych pytań, zamiast pomóc. O godzinie 5 przyjęto mnie na oddział, generalnie na korytarz, bo stwierdzono, że inne rodzące potrzebują łóżko, nie ja. Do godziny 11 rano przesiedziałam na krześle na korytarzu lub po prostu w toalecie wymiotując. Nikt nie zainteresował się tym, że źle się czuję, że zamiast wód pojawiła się krew, a ja już nie mam siły. Około godziny 15. wzięto mnie na salę i kazano czekać. Lekarz przez cały mój poród pojawił się tylko raz. Podłączono mnie pod ktg i kazano mi przeć.
Pozostał żal... - Lekarze z tego szpitala uczynili z najpiękniejszego dnia w moim życiu okrutny koszmar, o którym, kiedy dzisiaj pomyślę, włos mi się jeży na głowie. Zostawiło to straszny ślad w mojej psychice - zdradza.

Dramatyczny list kobiety rodzącej w wągrowieckim szpitalu jest głośno komentowany w sieci. Władze powiatu domagają się zmian w lecznicy

- Zbadam tę sprawę. Przyjrzę się okolicznościom przyjęcia kobiety na oddział oraz temu jak przebiegało jej leczenie. Z tego co mi jednak już przekazano, nie jest to zdarzenie z ostatniego czasu - przyznaje Emilia Jagat, dyrektor wągrowieckiego szpitala.

- Byłem zaskoczony i oburzony, że doszło do takiej sytuacji w naszym szpitalu. Na kanwie ostatnich wydarzeń z Włocławka trzeba przyznać, że na szczęście nie doszło do aż takiej tragedii, ale jednak bez wątpienia to, co przeczytałem w tym liście, jest karygodne... Nie powinno do tego dojść - uważa Tomasz Kranc, wicestarosta wągrowiecki, a zarazem szef rady społecznej ZOZ.

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!