Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes wielkopolskich Amazonek: Z baletnicy wyrosła wojowniczka

Danuta Pawlicka
Krystyna Wechmann
Krystyna Wechmann Marek Zakrzewski
Krystyna Wechmann w środę odebrała nagrodę jako Osobowość Roku w XIV edycji konkursu organizowanego przez "Menedżera Zdrowia" Sukces Roku w Ochronie Zdrowia - Liderzy Medycyny.

Jest uparta i nieustępliwa w dążeniu do celu. Nawet jeżeli jej plan wydaje się niemożliwy do zrealizowania. Ta jej cecha, która przydaje się w walce o zdrowie Polek, zupełnie nie przystaje do wizerunku osoby wręcz eterycznej, delikatnej i obdarzonej kobiecym urokiem. Optymizm to jej największy talent, jak sama mówi o sobie.
- On daje siłę, a wściekłość zamienia w coś pozytywnego - uważa Krystyna Wechmann, prezes wielkopolskich Amazonek, Osobowość Roku 2013.

Ale pod blond fryzurą i ciepłym uśmiechem kryje się prawdziwa siłaczka.

Była pierwszą poznanianką, która znalazła w sobie tyle odwagi, by publicznie mówić o swojej chorobie. Ponad 20 lat temu, gdy przeszła operację, rak był jeszcze tematem tabu. Bano się opowiadać o nim głośno, więc mówiło się szeptem i tylko najbliższym. Ona od początku tego nie ukrywała.

Wypadek syna
Właśnie wróciła z mężem z Zielińca. Zdjęli z samochodu narty, wyciągnęli bagaże. Byli wypoczęci, ale i zmęczeni podróżą. Szczęśliwi, że są już w domu. Wtedy usłyszeli, że Maciek, 17-letni jedynak, któremu wróżono wspaniałą karierę szermierza, jest w stanie krytycznym. W czasie zawodów floret przeciwnika wbił mu się pod maskę. Dziecko leży na intensywnej terapii we wrocławskim szpitalu, więc co robią rodzice? Zrozpaczeni i przerażeni pędzą natychmiast tam, gdzie lekarze walczą o jego życie. Kiedy mama Krystyna wpadła na OIOM i zobaczyła ciało syna w plątaninie rurek i kabli, zemdlała.

Od tej pory wszystko zeszło na drugi plan. Nawet guz w piersi, którego niebawem wykryła pod prysznicem. Nic tam, myślała, pewnie się gdzieś uderzyłam. Ale niepokój pozostał. Nie dopuszczała myśli, że to coś poważnego, chociaż co wieczór sprawdzała, czy jeszcze tam jest. Był. Nie chciał zniknąć. Dopiero, gdy Maciek był już bezpieczny w domu, ze swojego odkrycia zwierzyła się koleżankom.

- Grałam wtedy w siatkówkę i przed jakimś spotkaniem opowiedziałam o guzku w piersi. Wszystkie mnie zakrzyczały, że powinnam natychmiast iść do lekarza - wspomina.

Już pierwsza wizyta u onkologa, który na skierowaniu napisał "cito" powinna ją zaniepokoić. Ale lekarze jeszcze nie byli pewni diagnozy. Był rok 1991. Inna epoka. Uprzedzali, że wszystko się okaże dopiero po operacji. Miała zaledwie 39 lat i była wysportowana, szczupła, pełna optymizmu.
Trudny etap
- To był zabieg bardzo radykalny, bo, jak tłumaczyli onkolodzy, trafiłam do nich za pięć dwunasta. W tamtym czasie o wszystkim decydował lekarz. On mnie o nic nie pytał, nie dyskutował ze mną, nie tłumaczył mi choroby i skutków operacji - wspomina.

Przed nią był równie trudny etap jak sama operacja: osiem cykli chemii i naświetlania. Nie była herosem przygotowanym na taką walkę, ale coś się w niej zmieniło, gdy leżąc na szpitalnym łóżku, przeglądała "Twój Styl". Do dzisiaj pamięta zdjęcia dwóch kobiet, które na stronach tego miesięcznika pokazały twarze i przyznały się do raka piersi.

- W tym trudnym czasie one dodały mi skrzydeł. To był impuls, który wyzwolił we mnie bunt. Dlaczego mam się wstydzić tej choroby? Postanowiłam, że nie wrócę do pracy, założę stowarzyszenie i będę pomagać innym kobietom. Od tamtej pory ciągle te dwie kobiety miałam w głowie, one mnie zainspirowały - opowiada.

Ta decyzja pozwoliła wściekłość, jaką wywołała w niej choroba, zamienić w działanie, którym zaczęła zmieniać mentalność kobiet. Nie przyszło to od razu. Pod swoje skrzydła przyjął ją wtedy dr Dariusz Godlewski, szef Ośrodka Profilaktyki i Epidemiologii Nowotworów w Poznaniu. Ale do sukcesu było jeszcze daleko. Na pierwsze spotkanie w specjalnie wynajętej, dużej sali zjawiło się raptem pięć zdezorientowanych, by nie powiedzieć przestraszonych, kobiet.

Przywitała je razem z dr. Godlewskim, ale widok pustych miejsc był tak przygnębiający, że przez moment Krystyna Wechmann zwątpiła w sens swojej "krucjaty". Czy to się może udać? Tego nie była pewna.

- Zastanawiałam się, jak zachęcić Amazonki, aby odtajniły swoją chorobę. Czasami pomagał w tym przypadek, innym razem wsparcie najbliższej rodziny - lub przykład znanych kobiet, które stawiały czoło całemu światu i opowiadały o operacji - mówi.

Pamięta pewną Amazonkę, która przeszła wtedy taką przemianę. Któregoś dnia fryzjerka tej kobiety w trakcie strzyżenia opowiedziała o swojej chorobie. Czekała ją operacja piersi, której bardzo się bała. Liczyła na wsparcie ze strony klientki, u której zauważyła obrzęk limfatyczny występujący po mastektomii. Spotkała się jednak z ostrą reakcją kobiety, która po prostu wyparła się raka. Nie miała odwagi powiedzieć prawdy. Dopiero gdy ta sama klientka, jako wolontariuszka Amazonka, stanęła przy szpitalnym łóżku fryzjerki, prawda wyszła na jaw. Obie z płaczem padły sobie w ramiona.
Amazonka walcząca
- Nawet jeżeli jest się wyleczoną jak ja, nigdy nie można zupełnie zapomnieć o tej chorobie. Przypominają o niej coroczne kontrole i nagła wiadomość, że któraś z Amazonek ma nawrót choroby. Nie wszystkie wygrywają. Danusia, bardzo zaprzyjaźniona ze mną Amazonka, po 18 latach usłyszała, że nie ma dla niej ratunku. Ona przegrała. Jej odejście poza ogromnym smutkiem nauczyło mnie też pokory - opowiada pani Krystyna.

Trzeba mieć siłę na takie wydarzenia, jeżeli się pracuje wśród Amazonek. Każda potrzebuje wsparcia i jest gotowa na to, aby okazać takie samo wsparcie innej. Tego trzeba się nauczyć.

Przekonuje: musimy wszystko wiedzieć o swojej chorobie, żeby być partnerem lekarza i partnerem decydentów. Siłą Krystyny Wechmann jest determinacja, która pomaga jej forsować progi gabinetów w resorcie zdrowia. Bez uprzedniego telefonowania i umawiania potrafi wejść do sekretariatu i żądać spotkania, gdy sprawa jest naprawdę ważna. W taki sposób upominała się o likwidację limitów dla chorych na raka, bo "cito" wypisywane przez onkologów na skierowaniach znaczy "szybko", a nie trzy miesiące czy pół roku. Ona przełamała opór urzędników i wywalczyła dla kobiet po mastektomii znaczną refundację na rękawki przeciwobrzękowe i przyczyniła się do pełnej refundacji rekonstrukcji piersi.

Jest niezmordowaną i entuzjastyczną lobbystką kobiet zmagających się z rakiem piersi. Zapraszana przez podobne środowiska na całym świecie opowiada o tym, jak dużo można zrobić uporem i konsekwencją. Na zmianę mentalności Polek czekała kilkanaście lat. I udało się. Pod koniec zeszłego roku w Parlamencie Europejskim zorganizowała wystawę fotograficzną "Amazonki". Pokazano na niej portrety odważnych Amazonek po mastektomii i rekonstrukcji piersi.

Jej nazwisko, jako inicjatorki, wymieniane jest przy Ogólnopolskiej Spartakiadzie Amazonek, która dowodzi, że można wygrać z rakiem piersi i prowadzić normalne, szczęśliwe życie.
Wszystko jest możliwe
Krystyna Wechmann, dzisiaj prezes Federacji Stowarzyszenia "Amazonki" i wiceprezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych, w młodości chciała być baletnicą. Szybko jednak przeniosła swoje zainteresowania tańcem do Klubu Wioślarskiego-04, gdzie po ośmiu latach katorżniczych treningów zdobyła wraz z koleżanką mistrzostwo Polski. Ale na wyjazd do Monachium, gdzie obie poznańskie wioślarki miały szansę walczyć o medal, zabrakło... pięciu centymetrów.

- To było wielkie rozczarowanie, gdy będąc wtedy w szczycie formy, nie dostałyśmy, ja i Bogusia, nominacji olimpijskiej, bo miałyśmy tylko 165 cm wzrostu. Odpadłyśmy przez brakujące 5 cm! Boże, jaki wtedy ogarnął mnie żal, jakie rozczarowanie, jaka wściekłość. Drugi raz to samo poczułam w 1991 roku, gdy usłyszałam o chorobie - wspomina.

Jednak doświadczenia wyniesione ze sportu okazały się niezwykle przydatne w całym późniejszym życiu. Nauczyły ją, czym jest koleżeństwo i altruizm oraz jak mobilizować siły do walki.

- Aktywność powoduje przypływ energii, a ta jest potrzebna na bardzo wielu frontach, jeżeli chce się osiągnąć cel. Ciągle powtarzam kobietom: nie siedź, bo to powoduje, że skupiasz się na sobie i swojej chorobie - mówi.

Najpierw walczyła o własne zdrowie, a potem o zdrowie innych chorych. Nie urodziła się Amazonką wojowniczką i nie była wychowywana na wzór starożytnych kobiet, które w walce dorównywały mężczyznom. Tę kartę wyciągnął dla niej los. Twierdzi, że wszystko jest możliwe, gdy myśli o tym, jak długą drogę musiały przebyć kobiety, by dzisiaj bez cienia wstydu pokazać swoje ciała w kalendarzu. Ona ma w tym swój duży udział.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski