Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznanianka przeszła już trzy ciężkie operacje. To skutek zbyt późnych rehabilitacji

Krystian Lurka
Poznanianka przeszła już trzy operacje. To skutek zbyt późnych rehabilitacji
Poznanianka przeszła już trzy operacje. To skutek zbyt późnych rehabilitacji Grzegorz Dembiński
Jej gehenna rozpoczęła się w maju 2009 r. Na skutek wypadku w autobusie komunikacji miejskiej kobieta doznała obrażeń barku.

Trafiła do szpitala ortopedycznego przy ul. 28 Czerwca 1956 r. w Poznaniu, gdzie lekarze zdiagnozowali u niej "skomplikowane uszkodzenie stożka rotatorów" (czyli mięśni odpowiedzialnych za stabilizowanie i ruch w stawie barkowym). Na operację miała czekać trzy lata. O wiele bliższy termin znalazła w szpitalu w Puszczykowie. Z bólem musiała żyć "tylko" pół roku. W październiku 2009 r. przeszła skomplikowaną operację. Nie spodziewała się, że to dopiero początek. Potrzebowała jak najszybszej rehabilitacji. Tymczasem pani Anna nie została zakwalifikowana na publiczne szybkie leczenie, a na prywatne nie było ją stać. Tymczasem nierehabilitowany bark źle się zrósł. Już w styczniu 2010 r. ponownie musiała przejść operację. Jeszcze bardziej skomplikowaną i bolesną. Tym razem chirurdzy musieli połamać nieprawidłowe zrosty. - To wszystko skutek braku pomocy ze strony fizjoterapeutów - skarży się kobieta.

Po drugiej operacji udało jej się dostać na rehabilitację do szpitala w Kowanówku. Jak mówi, pomoc była odpowiednia, ale stanowczo za krótka.

Jednak w październiku 2012 r. ponownie doszło do nieszczęścia. Niegroźny wypadek pani Anny spowodował, że w osłabionym barku kontuzja znów się odnowiła. A to oznacza ponowną wizytę w szpitalu przy ul. 28 Czerwca 1956 r. i kolejne kilkumiesięczne oczekiwanie na rehabilitację.

Pod koniec zeszłego roku Anna Kotecka znów była operowana. - Niestety, termin mojej rehabilitacji wyznaczono dopiero na... 1 grudnia 2016 roku - mówi pacjentka i obawia się, że to nie koniec jej cierpienia. Bo... jak po poprzednich zabiegach nigdzie nie znajdzie bezpłatnej i szybkiej rehabilitacji, np. szpital w Puszczykowie zaoferował jej termin za rok, zaś Kowanówko - za trzy lata.

Problem z długimi kolejkami nie tylko na operacje, ale też na leczenie fizjoterapeutyczne potwierdza doktor Marzena Wiernicka z zakładu kinezyterapii Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu i członek Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii. Jak mówi, rehabilitacja pooperacyjna wymagana jest natychmiast.

- Musi być rozpoczęta najpóźniej dwa tygodnie po zabiegu. Potem może okazać się, że efekt operacji będzie żaden - wyjaśnia i dodaje, że powstające szybko usztywnienia często - jak w przypadku pani Anny - trzeba złamać i ponownie operować.

Dr Wiernicka przyznaje, że rzadko słyszy o terminowym podjęciu rehabilitacji. Władze wielkopolskich szpitali przyznają, że niewiele mogą zmienić. Mirosława Kominek, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa Szpitala Rehabilitacyj-no-Kardiologicznego w Kowanówku, tłumaczy, że horrendalnie długie kolejki do rehabilitacji to skutek zbyt małych kontraktów.

Witold Bieleński, dyrektor szpitala przy ul. 28 Czerwca 1956 r., już w tamtym roku tłumaczył, że długi czas oczekiwania na operacje i rehabilitacje wynika z kontraktu podpisanego z NFZ i liczby pacjentów. Jego zdaniem pieniędzy w szpitalach jest za mało.

W czwartek nie chciał rozmawiać o sprawie Anny Koteckiej.
Dyrektorzy innych szpitali są tego samego zdania. Zrzucają winę na Narodowy Fundusz Zdrowia. Ten odbija piłeczkę: - Zarówno Ministerstwo Zdrowia, jak i Narodowy Fundusz Zdrowia pracują nad skróceniem oczekiwania na pomoc medyczną.

NFZ odsyła pacjentów do innych placówek medycznych. - Zapraszamy do odwiedzenia naszej strony internetowej. Tam można sprawdzić placówki, w których oczekiwanie na udzielenie świadczenia jest krótsze - mówi Małgorzata Lipko z wielkopolskiego NFZ-u.

Przy każdej placówce widnieje także numer telefonu, pod który można zadzwonić i upewnić się co do terminu udzielenia świadczenia - tłumaczy Małgorzata Lipko.

Sprawdziliśmy. Strona nie jest zaktualizowana, a najkrótsze termin to... trzy miesiące.

O kolejkach w wielkopolskiej służbie zdrowia "Głos Wielkopolski" pisał już wielokrotnie. " Operacja kolana w Poznaniu: Za siedem lat lub... cztery tysiące!" z 10 lipca 2013 roku: Laura Kubas z Poznania, w kwietniu ubiegłego roku nieszczęśliwie upadła w autobusie komunikacji miejskiej. Uderzyła kolanem o podłogę pojazdu. Diagnoza - rekonstrukcja stawu. W szpitalu ortopedycznym przy ul.28 Czerwca 1956 r. dostała termin na zabieg w… 2020 roku.

"Długie kolejki do specjalistów. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej" z 3 września 2013 roku:
Paweł Makowski spod Poznania w maju zeszłego roku miał wypadek. Mężczyzna przeżył, ale połamał ręce i nogi. W publicznych szpitalach zaproponowano mu termin co najmniej kilkuletni - w Szpitalu Wojewódzkim w Kiekrzu i Szpitalu im. Stefana Dąbrowskiego w Puszczykowie za trzy lata, a w szpitalu przy ul. 28 Czerwca 1956 r. w Poznaniu za... 10 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Poznanianka przeszła już trzy ciężkie operacje. To skutek zbyt późnych rehabilitacji - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski