Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeglarze z Chopina chcą płynąć dalej

Robert Domżał, Małgorzata Krupa
Krotoszynianki Katarzyna Zajączkowska i Katarzyna Patryniak z kapitanem Baranowskim
Krotoszynianki Katarzyna Zajączkowska i Katarzyna Patryniak z kapitanem Baranowskim fot. armator Fryderyk Chopin
Jutro dowiemy się czy polski żaglowiec Fryderyk Chopin, który w piątek w czasie sztormu stracił dwa maszty, będzie remontowany w Falmouth. Jak mówi kapitan Krzysztof Baranowski, który wprowadzał żaglowiec do portu, młoda załoga jest w dobrych nastrojach.

- Na miejscu mamy rzeczoznawcę reprezentującego firmę ubezpieczeniową. W drodze jest też przedstawiciel Polskiego Rejestru Statków. Jutro należy spodziewać się decyzji w sprawie tego, gdzie żaglowiec będzie remontowany. Według stoczniowców naprawa nie będzie skomplikowana - mówi kapitan Krzysztof Baranowski.

Gdyby remont miał być przeprowadzony w Polsce, jednostka może wrócić do kraju o własnych siłach, czyli na silniku.

- Osobiście manewrowałem żaglowcem już po tym jak złamały się żagle, mogę więc powiedzieć, że jest na tyle sprawny, by bezpiecznie nim wracać dodaje kpt. Baranowski.

Jeśli remont przeprowadzony zostanie w angielskim Falmouth będzie to działo się w stoczni zaliczanej do pięciu najlepszych na świecie.

Wśród nastolatków uczestniczących w rejsie jest troje Wielkopolan. Ich rodzice już rozmawiali ze swoimi dziećmi.

Przemysław Patryniak, ojciec jednej z krotoszynianek prowadzi jej bloga, gdzie zamieszcza relacje z rejsu. - Zadzwonił telefon. Kasia? No, cześć. Właściwie wszystko dobrze. Generalnie było bezpiecznie. Pękł bukszpryt od uderzenia duuuuuuuużej fali 9 st B, a za nim poszły liny podtrzymujące maszt. Załoga alarm i pod pokład. Już pod pokładem słyszeli, jak niepodtrzymywany maszt łamał się. Pod pokładem zajęcia, praca, choroba morska zelżała, a właściwie ustąpiła po wcześniejszym oddaniu hołdu Neptunowi. Jedyne zmartwienie to, że koniec szkoły - relacjonuje Przemysław Patryniak. Po ogłoszeniu alarmu młodzież ubrała się w kamizelki ratunkowe, wzięła ze sobą dokumenty i była gotowa na ewakuację.

Jak opowiada trzeci z młodych Wielkopolan Iwo Wojcieszak z Długiej Gośliny wcześniej, gdy żaglowiec był na Morzu Północnym kołysało nim mocniej. Kapitan Baranowski, gdy zorientował się, że bukszpryt odkształca się nakazał zejście pod pokład.

- Maszty przewracały się powoli. Nie było gwałtownego uderzenia o pokład - opowiadał rodzicom Iwo. Pod pokładem dużo czasu poświęcono na śpiewy.

- Mogliśmy też otworzyć żelazne racje słodyczy - dodaje. Według Baranowskiego, inicjatora Szkoły pod Żaglami, młodzież jest pełna entuzjazmu i chce kontynuować rejs.

Ważą się dalsze losy rejsu

Losy rejsu zależą od kosztów za holowanie i remont żaglowca.
Jeśli Anglicy będą utrzymywać, że holowanie było akcją ratowniczą obliczoną na zachowanie statku, a nie na ratowanie życia - mogą zażądać opłaty w wysokości 60 proc. wartości statku. czyli nawet 2-3 milionów złotych. Prezydent Szczecina zaproponował wsparcie, w zamian statek reprezentowałby miasto w regatach wielkich żaglowców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski