Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Trener Jacek Zieliński dostał swoją ostatnią szansę

Maciej Lehmann
Jacek Zieliński  mimo czterech porażek z rzędu nie ma w Polsce konkurenta
Jacek Zieliński mimo czterech porażek z rzędu nie ma w Polsce konkurenta Marek Zakrzewski
Nie będzie na razie zmiany szkoleniowca w Lechu. - Jacek Zieliński poprowadzi zespół w środowym, wyjazdowym meczu Pucharu Polski z Cracovią - ogłosiła wczoraj o godzinie 14 Joanna Dzios, rzecznik prasowy Kolejorza. Piłkarzom zabroniono wypowiadać się w mediach o sytuacji w zespole.

Od rana w poznańskim klubie było nerwowo. Na Bułgarskiej pojawił się mecenas Jacek Masiota, co mogło oznaczać, że klub szykuje się do rozwiązania kontraktu ze szkoleniowcem. Pojawiła się też informacja o przylocie do Poznania Jacka Rutkowskiego. Potem okazało się, że to tylko plotka, bo właściciel Lecha ma spotkania biznesowe w Chinach i rozwiązaniem kryzysu w klubie muszą zająć się ci, którzy są najbliżej drużyny, czyli prezes Andrzej Kadziński i dyrektor sportowy Marek Pogorzelczyk.

Wichniarek na aucie, ultimatum dla szkoleniowca

I rzeczywiście, Kadziński oraz Pogorzelczyk tuż po treningu spotkali się wczoraj ze sztabem szkoleniowym i piłkarzami. Efekt? Do Krakowa na środowy mecz nie pojedzie Artur Wichniarek. Dziś jego menedżer Andrzej Grajewski został zaproszony na Bułgarską. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, dojdzie do negocjacji w sprawie rozwiązania kontraktu z 33-letnim napastnikiem. Pozostałym piłkarzom do końca roku zamrożono premie, a Zieliński dostał ultimatum, że będzie mógł dalej prowadzić zespół pod warunkiem, iż wygra dwa najbliższe mecze - pucharowy z Cracovią oraz ligowy z Wisłą Kraków.

Kiedy rok temu Lech przeżywał trudny okres, po porażce w Pucharze Polski ze Stalą Stalowa Wola, Jacek Zieliński wyrzucił do zespołu Młodej Ekstraklasy Hernana Rengifo. To miało wstrząsnąć zespołem i rzeczywiście nastąpił przełom. Od tego momentu Lech notował lepsze wyniki i przestał przegrywać z niżej notowanymi rywalami.

Teraz postanowiono powtórzyć ten manewr. "Kozłem ofiarnym" został Artur Wichniarek. To właśnie doświadczony napastnik miał podobno najgłośniej krytykować organizację ostatnich wyjazdów drużyny. Wichniarek uważał, że mistrzowie Polski po meczu w Manchesterze powinni polecieć do Katowic i na Śląsku przygotowywać się do arcyważnych meczów z Górnikiem oraz Cracovią, a nie tracić siły na dwudniowe, niepotrzebne podróże z Poznania na południe Polski. Przy obecnej dyspozycji fizycznej piłkarzy to jest zabójstwo dla ich formy (co nas przekonuje). Część zawodników była odmiennego zdania. Zamiast kolejnego zgrupowania woleli przemęczyć się kilkanaście godzin w autobusie, ale wolny czas spędzić w domu z rodzinami. Zespół podzielił się na dwie grupy i dlatego wypowiedzi Wichniarka uznano za szkodliwe dla atmosfery w drużynie.

Zamęt w składzie

Można oczywiście ironizować, że Lech jest w tak słabej dyspozycji, iż nic już nie jest w stanie mu pomóc lub zaszkodzić. Lecz sympatycy Kolejorza nie mają nastroju do żartów.

Nie ulega bowiem wątpliwości, że kryzys jest większy, niż się wydaje i nie ma co nawet porównywać go do ubiegłorocznego. Zarząd kompletnie zaskoczyła sytuacja, w jakiej znalazł się klub, ale nie ma pomysłu, kim zastąpić Zielińskiego. A przecież pierwsze symptomy tego, że w drużynie nie dzieje się dobrze, były już miesiąc temu. Klub z takimi ambicjami powinien mieć dzisiaj listę ewentualnych następców Zielińskiego, a niestety, okazuje się, że jej nie ma.

- Nic nam nie wychodzi, nic nie umiemy, jesteśmy beznadziejni i tragiczni - mówił po meczu w Zabrzu Semir Stilić. Ta wypowiedź najlepiej świadczy o nastrojach w Lechu. Drużyna jest rozbita psychicznie, a trener rozkłada ręce i mówi, że nie wie, co się dzieje. Co gorsze, swoimi wypowiedziami i decyzjami personalnymi, wprowadza jeszcze większy chaos i zamęt. Przykład?

Sposób, w jaki potraktowany został Jakub Wilk. Piłkarz uczestniczył w zgrupowaniu przed pojedynkiem z Zagłębiem, ale dopiero w szatni dowiedział się, że nie mieści się w kadrze na mecz i został odesłany na trybuny. Dwa dni później w trybie awaryjnym został zabrany do Manchesteru i okazało się, że w tym meczu wychodzi w podstawowej jedenastce. Minęły 24 godziny i znów nie było dla niego miejsca nawet w autobusie jadącym do Zabrza. A w niedzielę na Roosevelta lewym pomocnikiem był... środkowy napastnik. Tak miotający się szkoleniowiec na pewno traci autorytet.

W Zabrzu w akcie desperacji trener wprowadził trzeciego gracza do napadu, jednocześnie zdejmując z placu gry pomocnika. I gra Lecha kompletnie się załamała, bo taktyka przypominała system 1-7-0-3. Nie było gracza, który potrafiłby dograć piłkę do partnerów z pierwszej linii. "Odkurzenie" Jana Zapotoki to kolejny przykład bezradności wynikającej z tego, że Zieliński nie radzi sobie ze stresem. Wydaje się, że nie wie, jak reagować w sytuacjach kryzysowych. W czasie pomeczowej konferencji prasowej w Zabrzu przyznał, że jest przygotowany na zwolnienie i sprawiał pogodzonego ze swoim losem.

Czy takie słowa są mobilizujące w sytuacji, gdy zespół musi uwierzyć, że potrafi grać w piłkę, a kolejna przegrana może sprawić, że widmo spadku zacznie już bardzo poważnie zagrażać Lechowi? Czy ktoś, który przyznaje, że w takiej sytuacji znalazł się pierwszy raz i wszystko jest dla niego zagadką, będzie w stanie wyprowadzić Kolejorza na właściwe tory? W takiej sytuacji potrzeba człowieka z charyzmą, wulkanu tryskającego energią. Czy kimś takim jest dziś trener Zieliński? Na pewno nie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski