Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Para już nie bucha, ale pociągi wolne jak żółw

Robert Domżał
- To jest fatalna wiadomość, bo przesiadka do samochodu nic nie da. Autem z Obornik do Poznania też jedzie się w żółwim tempie - mówi Paweł Stachyra na wieść, że od grudnia pociągi będą jeździły wolniej. Codziennie dojeżdża do pracy do stolicy Wielkopolski. - To może chociaż bilet będzie tańszy - dopytuje.

- Ale dlaczego ma być tańszy? Przecież pociąg pojedzie, a Przewozy Regionalne płacą Polskim Liniom Kolejowym za dostęp do torów tyle samo jakbyśmy jechali znacznie prędzej - mówi Krzysztof Pawlak, zastępca dyrektora do spraw handlowych spółki Przewozy Regionalne.

Powodem ograniczenia prędkości pociągów, które czeka nas od grudnia, jest fatalny stan torowisk. Najmocniej to wydłużenie odczują mieszkańcy Piły oraz Obornik. Jeszcze w roku 2008 trasę z Obornik do Poznania pociąg pokonywał w 43 minuty. Według nowego rozkładu jazdy będzie na to potrzebował nawet 68 minut. Doliczając do tego czas powrotu, podróżny spędzi w pociągu - często codziennie - 136 minut, by pokonać raptem w obydwie strony 62 kilometry.

Ograniczenia prędkości będą ponadto między Poznaniem a Lesznem, Kluczborkiem a Ostrowem Wielkopolskim, Trzemesznem a Poznaniem, Jarocinem a Poznaniem.

Na liście tras, na których pociągi będą zwalniały, jest nawet szlak Warszawa - Poznań - Zbąszynek. W okolicach Podstolic koło Wrześni pociąg zwalnia do 20 km/godz. W okolicach Kostrzyna do 40 km/godz. A na innych odcinkach ze 160km/godz. do 120 km/godz. Kiedy pociąg zwalnia, a następnie przyspiesza, pobiera z sieci więcej energii elektrycznej, niż wtedy, kiedy jedzie z równą prędkością, nawet i 160 km/godz. A za prąd przewoźnik musi płacić. Pociąg jedzie więc wolniej, ale kosztuje to drożej.

Na trasie do Piły do wymiany jest aż 21 kilometrów torów. W najbliższych dniach ma rozpocząć się remont blisko pięciokilometrowego odcinka w okolicach Wargowa. Do wymiany są tam blisko cztery tysiące podkładów. Tam pociągi zwalniają do 30 km/h. Po wyremontowaniu pojadą 70 km/h.
- Remont prowadzony będzie tylko w dzień, natomiast po zmroku pociągi pojadą dwoma torami - pociesza Łukasz Więcek, rzecznik poznańskiego Zakładu PLK. Dodaje też, że między Trzemesznem a Gnieznem kolejarze muszą wyremontować osiem kilometrów torów. PLK zrobi to do końca czerwca przyszłego roku.

Odpowiedzialni za kolejową infrastrukturę tłumaczą, że nie mogą nie wprowadzać ograniczeń prędkości, ponieważ jazda z nadmierną prędkością po zużytych torach może doprowadzić do wykolejenia pociągu.

- Nie jest też tak, że wprowadzamy ograniczenia według jakichś swoich fanaberii. Zanim się na to zdecydujemy przeprowadzane są badania. Specjalna maszyna przejeżdża zużytym odcinkiem i określa parametry każdego metra torów - wyjaśnia Łukasz Więcek.
Czy nie można było napraw wykonać wcześniej ?

Rzecznik PLK próbuje przekonywać, że pracownicy, zwani toromistrzami, codziennie pokonują powierzone im odcinki , oceniając ich stan. Ale tak naprawdę to takich gruntownych napraw nie można wykonać z pieniędzy, jakie PKP PLK dostaje na bieżącą eksploatację. - Tu potrzebne są znacznie większe kwoty - mówi rzecznik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski