Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy to, na co zasługujemy

Agnieszka Gonczar
Sławomir Seidler
Z Tomaszem Wendlandem, dyrektorem Mediations Biennale, rozmawia Agnieszka Gonczar

Kiedy zrodził się pomysł zorganizowania biennale sztuki w Poznaniu?

- Pomysł narodził się na łódce w Strzeszynku. Pływałem wówczas z moim kolegą, kuratorem z Chin, Gu Zhenqingiem i on mówi do mnie: "musisz zrobić biennale". Ja się zaśmiałem, jak to biennale? To był rok 2005. Od tego czasu gdzieś tam siedziała ta idea w mojej świadomości. Myślałem, że nie ma sensu kontynuować kolejnej 15 edycji Festiwalu Inner Spaces bo w latach 90. była to fajna rewolucja, nagle do Polski zaczęli zjeżdżać ludzie z całego świata, pierwsze w Polsce pokazy sztuki nowoczesnej z Chin, Japonii i wtedy to miało moc. W pewnym momencie człowiek stał się wewnętrznie gotowy więc trzeba było zaryzykować i zrobić coś większego.

I wtedy, w 2007 roku, zorganizował Pan przegląd sztuki "Asia Europe Mediations"?

- Impreza wypaliła i okazało się, że warto to robić. Miasto, przede wszystkim świętej pamięci prezydent Maciej Frankiewicz nam zaufał i dzięki temu mieliśmy w Poznaniu pierwsze biennale sztuki współczesnej. W międzyczasie Ministerstwo Kultury zasygnalizowało, że do Polski zbliża się w 2010 roku ASEM, czyli spotkanie Ministrów Kultury Azji i Europy, a niewątpliwie jest to świetna okazja, by zareklamować Poznań, nawiązać potrzebne kontakty.

A skąd ta fascynacja sztuką i kulturą Azji u Pana?

- W Azji jest coś, co fascynuje wszystkich, a mianowicie ta inna, często niezrozumiała dla nas duchowość. Dla różnorodności pracuję teraz także nad Ameryką Południową. Na kolejne biennale chciałbym nawiązać współpracę z artystami z Afryki, ale nie mam tam takiego dostępu, poza tym w Afryce jest specyficzna sytuacja ze sztuką współczesną, do której trzeba znaleźć nowy klucz do jej zrozumienia i prezentacji.

Na tegorocznym biennale pojawi się także sztuka mocno zaangażowana społecznie. Czy to był celowy wybór?

- Wystawa "Erased Walls" - "wymazane mury" mówi o redefinicji problemu Europy Środkowej. Nie ma już podziału na wspaniały Zachód i na niedobry Wschód, nie ma żelaznej kurtyny, wróg nie jest określony przez to powstają nowe mury, trudniejsze do określenia. Podtytuł tej wystawy "Invisible Walls", czyli "niewidzialne mury" mówi o problemach, które dotykają każdego mieszkańca Europy - o migracji, manipulacji człowiekiem, sile mediów, globalnej gospodarce. Chcemy przede wszystkim zwrócić uwagę na to, co mówią młodsze pokolenia ludzi, którzy o rewolucji 1989 roku dowiadują się z podręczników w szkole.

A czy można już teraz mówić, że poznańskie biennale wyróżniają się czymś na tle imprez tego typu w Europie?

- Na to trzeba sobie zapracować. Zainteresowanie naszym biennale rośnie. Mamy nawiązać współpracę już teraz z Moskwa Biennale, Singapur Biennale, Indonezją, Buenos Aires, a co najpiękniejsze mamy mieć zupełnie kuriozalną niespodziankę podczas przyszłego biennale w Wenecji. Na razie nie będę zdradzał o co chodzi. Myślę, że dopiero następne biennale będzie takim wydarzeniem, które będzie mogło powalczyć o miano jednego z liderów na świecie. To jest bardzo wymagające zadanie, bo nie chcemy być jednym z biennale na mapie Europy, ale chcemy być takim wydarzeniem, które rzeczywiście w sposób niepowtarzalny coś proponuje.

W nawiązaniu do nazwy poznańskiego biennale - czy sztuka może być medium, dzięki któremu łatwiej się porozumieć?

- Ostatnio czytałem artykuł w Neue Zürcher Zeitung, w której pewna krytyk sztuki starała się udowodnić, że sztuka jest zbliżona do nauki, ponieważ w nauce badamy rzeczy słowem, stawiamy tezy, a w sztuce badamy świat za pomocą obrazu. Obraz przedstawia więc wizje rzeczywistości artystów z różnych obszarów kulturowych. Prace są materiałem źródłowym do tego, żeby zrozumieć co i jak myśli Chińczyk, Indonezyjczyk, co mówi Czech albo Słowak. Twórca wypowiada się na tematy, które go poruszają i dopiero wtedy ta mediacja ma wartość, kiedy mówimy, co jest dla nas istotne, nie jakieś tam banały, lecz rzeczy szczere, które są czasami trudne.

A propos odbiorców, jak Pan myśli w czym tkwi problem, że zazwyczaj boimy się sztuki współczesnej, nie wiemy jak o niej mówić, jak ją interpretować?

- Wiele przyczyn na to się składa: myślę, że Polska jest krajem, w którym religijność katolicka jest nadal wpisana w naszą tradycję i kulturę. Jeszcze do niedawna w niedzielę chodziło się masowo do kościoła, a teraz chodzi się do supermarketu. Co nie zmienia faktu, że muzea i galerie sztuki oczywiście świecą nadal pustkami. Religijność zastępuje wiara w konsumpcję, a szkoły wyrzucając wiele lat temu z programu zajęcia z kultury i sztuki, oddały wrażliwość młodego człowieka przypadkowi, a przede wszystkim mass mediom, reklamie, które kształtują jego świat marzeń i ideałów.

A te pozostałe kwestie?

- Te są bardziej krytyczne wobec Polski, bo to na przykład fakt, że nie mamy kultury estetycznej. Nie ma u nas czegoś takiego jak kupowanie katalogów o sztuce, życie sztuką, Polacy nie umieją czerpać satysfakcji z kultury wizualnej. Kultura wizualna coraz częściej sprowadza się do standardów proponowanych przez wielkie supermarkety.

Ale sytuacja z edukacją powoli się zmienia...

- Mediations Biennale mocno stawia na kontakt z odbiorcą i program edukacyjny. Młodzi ludzie są jak takie małe żywiołki, uczą się od starszych i albo będą pić piwo, albo stworzymy im przestrzeń do samorealizacji. W naszej kulturze nie mam wytworzonej potrzeby tańca, ruchu, ekspresji, ten obszar w młodym człowieku jest tłumiony.

To tym bardziej warto zachęcać, żeby publiczność przychodziła do galerii.

- Jeśli ktoś nie przychodzi, nie ma co zachęcać go słowami - nie na zasadzie wyrzutów sumienia, że ktoś, kto nie zajmuje się sztuką, powinien zacząć się nią interesować - to musi wypływać z wnętrza. Nam od lat 80. odebrano możliwość życia zmysłowego w sferze dźwięku, patrzenia, dotykania rzeźby, mówiono nam, że po wejściu do galerii nie można niczego dotykać, a przecież dziecko, pierwsze co robi, gdy widzi rzeźbę, po prostu ją dotyka, intuicyjnie sprawdza fakturę, materiał. Wykształciliśmy ludzi głuchoniemych i wychowujemy tak następne pokolenia więc nie ma co się dziwić, że instytucje kultury nie mają pieniędzy - nie mają, bo ludzie nie kupują biletów. Wydaje mi się, że w Polsce mamy to, na co zasługujemy.

Uważa Pan, że poznańskie biennale mają szansę złamać stereotyp ciążący na Poznaniu, że to miasto kupieckie, że tu nie ma miejsca na kulturę?

- Uważam, że ten stereotyp jest spowodowany tym, że jacyś poznaniacy wytrwale promują ten wizerunek. Fakt, że w Poznaniu powstało biennale największe w Europie Środkowej, nawet większe od moskiewskiego czy berlińskiego to przepraszam - jak my jesteśmy miastem tylko kupieckim? Drugi dowód to festiwal Malta, poza tym Poznań ma świetny Uniwersytet Artystyczny, mamy Ethno Port, Warsztaty Tańca, Animatora, Festiwal Sztuki Dziecka...to bardzo dużo jak na fakt, że tak naprawdę jesteśmy prowincjonalnym miastem gdzieś w Europie. Przy czym prowincjonalność nie jest pojęciem pejoratywnym.

Pomimo to zdecydował się Pan na organizację właśnie w Poznaniu największego przeglądu sztuki współczesnej?

- Tak, bo znam to miasto. Ono jest moim narzędziem pracy, ma lotnisko, dworzec kolejowy, kilka hoteli, Stary Browar, Muzeum Narodowe, Centrum Kultury Zamek oraz wiele galerii. Jednak najważniejsze to sporo bardzo fajnych i profesjonalnych ludzi do współpracy. Poznań, niestety, nie jest miastem z jakąś niepowtarzalną aurą na mapie świata - na nią trzeba zapracować...

Start biennale

Oficjalne otwarcie Mediations Biennale 2010 odbędzie się 11 września o godzinie 12 w Muzeum Narodowym w Poznaniu.
Podczas tegorocznej imprezy prace zaprezentuje blisko 150 artystów z ponad 30 krajów. Wystawy będą się odbywać w otwartej przestrzeni miasta, a także w Galerii Miejskiej Arsenał, CK Zamek, a także w kompleksie budynków przy ulicy Oszeszkowej w Poznaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski