Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedszkole to nie całodobowa przechowalnia

Katarzyna Sklepik
Przedszkole - zamiast służyć dzieciom, służy politycznym przepychankom. Cierpią na tym tylko dzieci, bo dorośli - pokrzyczą, pokrzyczą i przestaną. Z czasem zapomną o co im chodziło. Bo krzyczy tylko jeden, a reszta robi tło - jak zwykle marne. Kto jest temu winien?

Dziś już trudno oddzielić prawdę od fikcji, naciągnięte fakty wyprostować i co najważniejsze wytłumaczyć, w czym tkwi problem. Bo tak naprawdę, kogo to interesuje? Poza mediami to głównie tych, którym marzy się "ciepła posadka" na placu Kolegiackim. A tych jest raptem kilku. Niestety, nie błysną nowymi - genialnymi! - pomysłami, za to będą krytykować te, które realizują inni. I to nie z własnej woli, tylko z sądowego nakazu.

A o co tak właściwie chodzi? Nie trudno zgadnąć, że o pieniądze. Tylko czyje? Bo nie tylko rodziców, którzy choć mają płacić więcej, to w istocie zapłacą mniej, ale także moje i wszystkich poznaniaków.

A skąd to całe zamieszanie? A stąd, że jeden rodzic z lubuskiego stwierdził, że za dużo płaci za przedszkole. I że co miesiąc i że to chyba nie jest zgodnie z prawem. Zaskarżył opłatę stałą do sądu. Ten zbadał sytuację przedszkoli w całym kraju i stwierdził, że opłatę stałą trzeba znieść i uregulować sprawy finansowe w inny sposób. Dał na to samorządom czas do września 2011 roku. Nasz, chciał sprawę załatwić od razu. Czy zrobił dobrze? Czas pokaże. Dziś wiemy, że pośpiech próbował pokonać poznański "porzundek".

I tak, zamiast opłaty stałej wprowadzono w przedszkolach opłatę godzinową. Czym się od siebie różnią, poza kwotą oczywiście? Zasadą. Ta pierwsza jak sama nazwa wskazuje była comiesięczną stałą opłatą wynoszącą niecałe 160 złotych. Rodzice płacili ją niezależnie od tego, czy dziecko chodziło do przedszkola, czy też nie. W razie nieobecności zwracana była tylko stawka żywieniowa. Teraz będzie inaczej. Choć zasady są bardziej złożone to przyniosą rodzicom korzyści. Niektórym co miesiąc, innym rzadziej. Najważniejsze, że "na plus" w portfelu.

Wprowadzona od 1 września opłata godzinowa składa się z trzech części. Pierwsza z nich - najbardziej korzystna dla rodziców - to czas bezpłatny. Liczony od przyjścia do przedszkola do godziny 13. W zależności od tego, na którą godzinę przyprowadzane są dzieci mówimy o pięciu, sześciu a nawet siedmiu godzinach za które miasto nie będzie pobierać opłat. Następną część stanowi opłata po godzinie 13 do godziny 16. Każda godzina kosztować będzie rodziców 2,70 złotych. W sytuacji, gdy dziecko ma przebywać w placówce do godziny 16 (tak deklaruje zdecydowana większość rodziców) miesięczny koszt wyniesie rodziców 178 złotych. To kilkanaście złotych więcej niż w roku ubiegłym. Z tą różnicą, że za każdą nieobecność dziecka, przedszkole będzie zwracać rodzicom pieniądze. Oczywiście nie do ręki, tylko o tę kwotę umniejszy opłatę za kolejny miesiąc. I tak w kółko.
Owszem, są też i takie sytuacje, w których dzieci muszą zostać w przedszkolu do godziny 17 czy 18 (dłużej poznańskie placówki nie są czynne). Wówczas godziny te kosztować będą po 80 groszy. Jednak, ilu jest takich przedszkolaków w placówce? Kilku, no może kilkunastu. I o co tyle hałasu? O te kilka złotych, czy o wolny czas rodziców? Bo nie oszukujmy się, tylko część z tych rodziców jest zapracowana, a reszta woli oddać dziecko na cały dzień do przedszkola, bo im tak wygodniej. Bo dziecko fajnie jest mieć, ale zajmować się nim - to już niekoniecznie. Szkoda, że przedszkole nie oddaje rodzicom dziecka po kolacji, dobranocce i w piżamie - mieliby wtedy więcej czasu dla siebie. Tu się nie ma o co obrażać, ale warto się zastanowić nad swoim działaniem i nad tym, co opowiadają dzieci swoim wychowawczyniom. A opowiadają wiele, czasami zbyt wiele. Może dlatego, że nie potrafią tak kłamać jak dorośli.

Warto zastanowić się, na tym czy rzeczywiście dziecko musi siedzieć w przedszkolu od otwarcia do zamknięcia. Czy wszyscy rodzice są aż tak zapracowani? Wątpię. A gdzie babcie i dziadkowie? A gdzie budowanie więzi rodzinnej z dziećmi? Osiem godzin to absolutne maksimum jakie dziecko powinno spędzać w placówce oświatowej. Każda następna godzina: bo praca, bo korki, bo zajęcia to już naprawdę wymówki. Jak paluszek i główka - w szkole.

Wróćmy jednak do pieniędzy, bo one stanowią - rzekomo - największy problem. I nie tylko tych kilkunastu złotych więcej, które rodzice będą płacić od września, ale także tych które zapłacimy my, podatnicy, my poznaniacy. Miasto. W tym roku - ze względu na zmianę sposobu pobierania opłat za przedszkole - miasto będzie musiało dołożyć na utrzymanie placówek milion złotych. W przyszłym roku - kwota ta urośnie do 2,7 milionów złotych, a w 2012 roku - bagatela do 3 milionów złotych. To dużo pieniędzy, które moim zdaniem - jako bezdzietnej poznanianki, która nie chodziła do przedszkola - można by było wydać na ważniejsze inwestycje. Bo skoro w minionym ustroju, moim rodzicom nie było dane posyłać dziecka do przedszkola (bo tata pracował w prywatnej firmie) to dlaczego ja mam dokładać - żeby innym było lepiej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Przedszkole to nie całodobowa przechowalnia - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski