Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O aborcji z plakatu na poznańskim rondzie

Elżbieta Sobańska
Według fundacji, co roku dokonuje się kilkuset legalnych aborcji chorych dzieci, a  więcej usuwa się w aborcyjnym podziemiu
Według fundacji, co roku dokonuje się kilkuset legalnych aborcji chorych dzieci, a więcej usuwa się w aborcyjnym podziemiu Janusz Romaniszyn
Malutkie dziecko całe we krwi, które trzyma w rękach lekarz - taki obraz aborcji pokazuje wielki billboard, który wisi w pobliżu ronda Śródka. To kolejny głos w ogólnopolskiej akcji prowadzonej przez warszawską Fundację "Pro - Prawo do Życia".

- Akcja jest skierowana do wszystkich Polaków, tych dorosłych i tych, którzy za chwilę będą mieli prawo wyborcze. Pokazujemy aborcję, tak jak ona wygląda - mówi Mariusz Dzierżawski z fundacji. - Zabijanie chorych nienarodzonych dzieci to wyjątkowo odrażająca zbrodnia, za którą odpowiedzialne jest nie tylko ministerstwo zdrowia, ale wszyscy, którzy nic nie robią, by to zmienić.

Autorzy plakatu przywołują słowa Jana Pawła II, że "naród, który zabija swoje dzieci, jest narodem bez przyszłości".

- Nie diagnozuje się chorób, aby leczyć nienarodzone dzieci, lecz je usuwać - uważa Mariusz Dzierżawski. - W 2008 roku wydano zgodę na zabicie 467 chorych dzieci. Obawiam się, że dane za ubiegły rok, choć jeszcze nie są znane, mogą być większe.

Fundacja sprzeciwia się wszelkim dopuszczalnym obecnie formom aborcji, np. gdy zagrożone jest zdrowie matki lub w wyniku przestępstw.

- Posługujemy się różnymi formami, ale nasza akcja odnosi skutek, co widać w badaniach sondażowych, gdzie rośnie postawa "pro-life" - zaznacza Dzierżawski. - W ten sposób edukujemy społeczeństwo.

- Ostra forma wizualna nie jest odpowiednia, co sprawia, że akcja jest bardzo wypaczona - mówi prof. Anna Michalska z Instytutu Socjologii UAM. - Potrzebna jest profilaktyka skierowana do określonych grup. Ważna jest też edukacja seksualna młodzieży w szkołach, przed którą się bronimy, ale piętnujemy skutki jej braku.

Fundacja "Pro" zasłynęła z organizowania wystaw o aborcji "Wybierz życie" w całym kraju, które były regularnie niszczone. Tak też było w Poznaniu, gdzie wystawa stanęła na placu Wolności.

- Reklamy oparte na szokowaniu wywołują reakcje odwrotne do zamierzonej, zamiast dyskusji o problemie jest kontr-atak - uważa socjolog Marek Krajewski. - Te reklamy nie przynoszą skutku. Drastyczny plakat powoduje, że rozmawia się o jego formie, a nie o problemie.

Na ulicach pojawia się coraz więcej prowokacyjnych w formie plakatów. - Wiemy już jednak, jak sobie z nimi radzić, uodparniamy się, więc przekaz plakatów zaostrza się - wyjaśnia Krajewski. - Już dawno doszło do złamania norm komunikacji wizualnej. Nie sądzę, aby nośniki reklamowe były dobrym rozwiązaniem do dyskusji o aborcji, gdzie pod jednym słowem kryje się wiele indywidualnych sytuacji. To wymaga rozwiązań edukacyjnych. A tu o tym nie ma mowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski