Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śpiewali dla papieża, prezydenta i króla

Marek Zaradniak
Profesor Stefan  Stuligrosz i Jan Paweł II spotykali się kilkakrotnie
Profesor Stefan Stuligrosz i Jan Paweł II spotykali się kilkakrotnie fot. L’Osservatore Romano
Papież Jan Paweł II, prezydent USA John Fitzgerald Kennedy czy król Szwecji Karol Gustaw to osobistości, dla których śpiewały "Poznańskie Słowiki".

Pierwsze spotkanie "Słowików" z Ojcem Świętym odbyło się w 1979 r. podczas jego pierwszej pielgrzymki do Polski. Znakomity chór śpiewał wówczas w Gnieźnie.

- Nie wiadomo było wtedy, czy papież będzie w Poznaniu, czy nie. Dlatego pojechaliśmy z moją żoną Barbarką do Gniezna zapytać, czy organizatorzy wizyty nie potrzebują pomocy. Bardzo się ucieszyli - wspomina profesor Stefan Stuligrosz, dodając, że ze względu na to, iż "Słowiki" są chórem Filharmonii Poznańskiej, powinien zapytać jej dyrekcję o zgodę, ale nie zrobił tego.

Dwoma autokarami zespół pojechał do Gębarzewa, gdzie odbywały się uroczystości religijne, a stamtąd do katedry gnieźnieńskiej.

- Pamiętam taki moment: papież zauważył nasz chór. Podniósł rękę charakterystycznym ruchem. Podszedł do nas. Uklęknąłem, zamknąłem oczy i poczułem ręce Ojca Świętego na moich ramionach. Ogarnęło mnie wielkie wzruszenie. Mistrzu kochany. Jakże się cieszę, że jesteście tutaj - mówił papież - wspomina Stefan Stuligrosz.

- Od lat w okresie Bożego Narodzenia dajemy w Auli UAM koncerty "Słowicze kolędowanie’". W 1992 r. po trzecim koncercie wieczorem w naszym mieszkaniu przy ul. Mickiewicza zadzwonił telefon. "Tu warszawski Dom Generalny Sióstr Miłosierdzia Matki Bożej. Przy telefonie siostra Paulina, przełożona generalna. W imieniu Watykanu pytam, czy "Poznańskie Słowiki" dysponują wolnym czasem po Wielkanocy przyszłego roku" - usłyszałem w słuchawce i pomyślałem, że ktoś robi mi kawał, ale siostra w imieniu Ojca Świętego zaprosiła chór na beatyfikacja pięciorga sług bożych. Wśród nich było troje Polaków, w tym siostra Faustyna Kowalska.

Stefan Stuligrosz zapewnia, że gdyby nawet nie miał czasu, to dla Ojca Świętego zrobiłby wszystko, żeby przyjechać.

- Proszę zatelefonować po Nowym Roku - powiedziałem do siostry Pauliny - wspomina Stefan Stuligrosz.

Siostry ufundowały poznaniakowi przelot i tam z mistrzem ceremonii papieskich, późniejszym biskupem Piero Marinim ustalali program uroczystości. Stefan Stuligorsz zaproponował, że skomponuje melodię do "Koronek miłosierdzia bożego". Do tekstów w języku polskim, angielskim, francuskim, niemieckim i włoskim. Do tego ostatniego dostał zresztą melodię w formie sarabandy, a pozostałe cztery skomponował w stylu gregoriańskim.

Profesor Stefan Stuligrosz spotkał się też z Janem Pawłem II w roku 2000 podczas wręczania mu doktoratu honoris causa Papieskiego Instytutu Muzyki Sakralnej.

- Pojechałem, zabierając najbardziej zasłużonego śpiewaka Wojtka Grottela. Skomponowałem wtedy mszę dedykowaną Ojcu Świętemu - wspomina Druh Stuligrosz. - Promotor doktoratu kardynał Zenon Grocholewski zaprosił mnie na prywatną mszę świętą. Były tam dwie grupy Murzynów. Gdy zaczęli śpiewać, Ojciec Święty zaczął klaskać. Potem zaprosił nas do biblioteki. Podszedł do mnie jak kochający ojciec do syna, którego dawno nie widział i zapytał: "A jak tam Barbarka?" Jednocześnie wyjął dwa różańce i dodał: "Ten jest dla mistrza, a ten dla Barbarki, aby nam nie chorowała". Ogarnęło mnie wzruszenie i zabrakło mi słów.

Wcześniej Jan Paweł II spotkał się ze "Słowikami" w Watykanie, gdy Pagart urządził podróż chóru po festiwalach międzynarodowych. Luksemburg, Lyon, Rzym. Papież dowiedział się, że "Słowiki" są w Rzymie i zaprosił na audiencję generalną. Stefanowi Stuligroszowi towarzyszyły wówczas jego żona Barbara i córka Marysia, która właśnie ukończyła studia. Niestety, rzymski koncert zbiegł się z terminem audiencji i trzeba było odmówić, ale Jan Paweł II zaprosił zespół do Ogrodów Watykańskich.

- Przedstawiłem Barbarkę. Klęknęła i nie mogła wstać. A papież tak to skomentował: "Mat-ka, gdy zobaczyła Ojca Świętego, to się tak wzruszyła, że wstać nie może i papież musi pomóc. A córka pewnie zaraz pójdzie w matki ślady. A ja do tego nie dopuszczę" i... uścisnął serdecznie Marysię. To był jedyny tak bezpośredni papież. Taki miłujący mimo swego sędziwego wieku i schorowania. Choć spotykał się i przemawiał do tłumów, robił to tak, że wydawało się, iż mówi do każdego osobno - wspomina Stefan Stuligrosz.

Na krótko przed śmiercią papieża Stefan Stuligrosz otrzymał od sióstr Matki Boskiej Jazłowieckiej z Szymanowa modlitwę eucharystyczną Ojca Świętego. Skomponował do niej trzy melodie. Zamierzał wysłać je z odpowiednią dedykacją, ale niestety, już nie zdążył, bo nadeszła wiadomość, że Jan Paweł II nie żyje.

Niezwykle ważne dla profesora Stefana Stuligrosza było spotkanie z prezydentem USA Johnem Fitzgeraldem Kennedym w Białym Domu podczas pierwszego tournée do USA w roku 1963. Prezydent Kennedy dowiedział się, że polski chór zdobył uznanie publiczności i jeden z senatorów polskiego pochodzenia zaprosił "Słowiki" w imieniu prezydenta na spotkanie do Białego Domu.
- Proszono, abyśmy byli bez osób towarzyszących. A była wtedy z nami wicedyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego w Poznaniu Katarzyna Pajowa i dwóch wysłanników z UB. Powiedziałem więc, że nie mamy osób towarzyszących, a ci ludzie opiekują się chłopcami - wspomina Stefan Stuligrosz.

Spotkanie miało trwać 10 minut, ale mogło się zdarzyć, że prezydent złamie protokół.
- John Kennedy powitał nas bardzo przyjaźnie, mówiąc, że naród polski cieszy się jego wielką sympatią i jest przekonany, że będziemy w Stanach Zjednoczonych serdecznie podejmowani. Kennedy był zachwycony naszym śpiewem. Podszedł do chłopców, witał się z każdym serdecznie. Spotkanie trwało pół godziny. Gdy kolejny raz polecieliśmy do USA dwa lata później, byliśmy już na jego grobie - opowiada Stefan Stuligrosz.

Podczas pobytu w Szwecji w Ystad "Poznańskie Słowiki" spotkały się z królem Gustawem Karolem.
- Powiedzieli nam, że będzie król Szwecji. Doznaliśmy wtedy podwójnego szoku. Po pierwsze pastorem ewangelickim była kobieta. Po drugie chłopcy wyobrażali sobie króla w koronie i gronostajach z jabłkiem i berłem. Tymczasem przyszedł mężczyzna ubrany w popielaty garnitur, a na dodatek w uchu miał aparat słuchowy. Była msza święta, koncert i krótka roz-mowa - wspomina Druh Stefan Stuligrosz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski