Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech - Cracovia 5:0. Demolka po przerwie

Maciej Lehmann
Artjoms Rudnevs strzelił dwa gole
Artjoms Rudnevs strzelił dwa gole M. Zakrzewski
Piłkarze Lecha Poznań rozgromili na własnym boisku Cracovię w 3. kolejce Ekstraklasy. Kolejorz wygrał aż 5:0, a egzekucja krakowian odbyła się po przerwie. Dwa gole dla mistrza Polski strzelił Artjoms Rudnevs.

Lech Poznań - Cracovia Kraków 5:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Marian Jarabica (10-samobójcza), 2:0 Sławomir Peszko (52), 3:0 Artjoms Rudnevs (61-głową), 4:0 Jakub Wilk (69), 5:0 Artjoms Rudnevs (85-karny).
Lech Poznań: Jasmin Burić - Marcin Kikut, Manuel Arboleda, Grzegorz Wojtkowiak, Luis Henriquez (72. Joel Tshibamba) - Jacek Kiełb (64. Jakub Wilk), Dimitrije Injac, Semir Stilić (59. Siergiej Kriwiec), Tomasz Bandrowski, Sławomir Peszko - Artjoms Rudnevs.
Cracovia Kraków: Marcin Cabaj - Paweł Sasin, Marian Jarabica, Piotr Polczak, Krzysztof Janus - Mariusz Sacha, Arkadiusz Radomski, Mateusz Klich, Sławomir Szeliga (46. Michał Goliński), Bartłomiej Dudzic (46. Radosław Matusiak) - Bartosz Ślusarski (72. Łukasz Mierzejewski).
Żółte kartki: Luis Henriquez, Manuel Arboleda - Piotr Polczak, Radosław Matusiak, Marcin Cabaj.
Sędzia: Robert Małek (Zabrze). Widzów: 13˙500.

LECH - CRACOVIA: RELACJA NA ŻYWO

Lech był bezlitosny dla Cracovii. Strzelił jej pięć goli, a mógł nawet więcej. "W czwartek zwycięstwo, Kolejorz w czwartek zwycięstwo" - skandowali po meczu kibice. Bo choć za niedzielny mecz należą się naszym piłkarzom ogromne brawa, wszyscy czekamy na popis skuteczności za trzy dni.

Humory wróciły - mówił po meczu z Dnipro zadowolony z wyniku i postawy swoich podopiecznych trener Lecha Jacek Zieliński. 1:0 w Dniepropietrowsku w pierwszym meczu eliminacji Ligi Europejskiej bardzo podbudowało poznańską drużynę. Widać było, że Kolejorz wyszedł na spotkanie z Cracovią z olbrzymią wolą zwycięstwa. Po pierwszym kwadransie wydawało się, że poznaniacy chcą zmieść z murawy rywali. Co prawda dzieło zniszczenia "Pasów" nastąpiło dopiero po przerwie, ale to świadczy o tym, że "pary" starcza naszej drużynie na coraz dłużej. To dobry prognostyk przed czwartkiem.

Trener Jacek Zieliński nie zastosował zasady, że nie zmienia się zwycięskiego zespołu. W porównaniu do meczu z Dnipro nastąpiły aż trzy zmiany. Narzekającego na drobny uraz Ivana Djurdjevića zastąpił na środku obrony Grzegorz Wojtkowak, który od Serba przejął też opaskę kapitana. Poznański szkoleniowiec postawił też na Sławomira Peszko, który z powodu tego, że został zawieszony na trzy mecze w europejskich pucharach, odpoczął i miał ogromną ochotę pomóc kolegom w wywalczeniu zwycięstwa. Na ławce rezerwowych usiadł Siergiej Kriwiec, podobnie jak Joel Tschibamba za którego wszedł Artjoms Rudnevs.

Te roszady spowodowały, że Lech grał dużo szybciej, a przede wszystkim dokładniej. Motorem napędowym byli skrzydłowi. Na prawej stronie szalał Peszko, znowu z dobrej strony pokazał się Jacek Kiełb. Świetnie radził sobie też Artjoms Rudnevs, który nie tylko dobrze grał tyłem do bramki, ale dzięki swojej szybkości gubił pilnujących go obrońców i cały czas stwarzał zagrożenie pod bramką Cracovii

Pierwszą okazję Łotysz miał w 7 minucie. W sytuacji sam na sam trafił tylko w Marcina Cabaja. Do odbitej przez bramkarza "Pasów" dopadał jeszcze Semir Stlić. Bośniak strzelił niestety ze swojej "słabszej" prawej nogi i obrońcy zdołali zablokować to uderzenie.

Chwilę później doskonała okazję miał Rudnevs. Dynamicznie wpadł w pole karne Peszko, który wystawił Łotyszowi piłkę jak na tacy. Niestety blondwłosy napastnik trafił wprost w ręce Cabaja.

Lech agresywnie atakował krakowskich piłkarzy już na ich połowie. Zaskoczeni rywale robili mnóstwo błędów. I na efekty nie trzeba było długo czekać .

W 10 min. Jarabica strzelił samobója. Szybko rozgrywali piłkę Stilicia z Rudnevsem, wmieszał się w to obrońca Cracovii i zrobił to tak niefortunnie, że z 15 metrów kopnął idealnie w róg swojej bramki.

W 28 min znów w rolach głównych byli Peszko i Rudnevs. Łotysz drugi raz znalazł się w idealnej sytuacji, ale i tym razem góra był Cabaj. Po kolejnym kiksie obrońców Cracovii jeszcze przed przerwą dobrą okazję miał Stilić. Bośniak jednak nie opanował piłki i bramkarz "Pasów" mógł odetchnąć .

Choć na początku drugiej połowy trener Cracovii wprowadził na boisko dwóch ofensywnych graczy, to Lech dał popis gry z kontrataku. Drugi gol padł po znakomitym dośrodkowaniu Marcina Kikuta. Rudnevs atakował pierwszy słupek, akcję "zamykał" Peszko, który wyprzedził Cabaja i skierował piłkę do siatki.

Współautorem trzeciego gola także był bardzo dobrze grający Kikut. Idealnie dośrodkował na głowę Rudneva, który wyskoczył jak z procy do główki i nie dał szans bramkarzowi na skuteczną interwencję.

Wprowadzony za Stilica Kriwiec także miał udział w pogromie Cracovii. To właśnie po podaniu Białorusina, w idealnej sytuacji znalazł się Jakub Wilk. Drugi z rezerwowych świetnie złożył się do strzału i posłał piłkę do bramki między nogami Cabaja.

Lech jeszcze podkręcił tempo. Dobre okazje mieli Peszko i Rudnevs. Cracovię pogrążył tuż przed końcem Rudnevs, który wykorzystał rzut karny, podyktowany za faul na Peszce.
PRZED MECZEM: Na taki mecz Lecha jak w czwartek w Dniepropietrowsku, czekaliśmy od początku sezonu. Bezradny od kilku tygodni Lech, mimo eksperymentalnego składu, niemal w ostatniej chwili przed nadciągającą niechybnie katastrofą, przypomniał sobie, że jest zespołem, który chce i umie grać w piłkę. To był znów Kolejorz walczący z zaangażowaniem, nieustępliwy i dobrze zorganizowany w obronie. "Lech to gramotnaja kamanda" - komplementował nasz zespół kontuzjowany obrońca Dnipro i reprezentacji Ukrainy Rusłan Rotań. W ukraińskich gazetach takich pochwał pod adresem Lecha było znacznie więcej.

Śmiało jednak można stwierdzić, że dla Ukraińców rezultat meczu był szokiem. Reakcje mediów są niemal identyczne jak u nas, gdy polskie drużyny przegrywały z Azerami i męczyły się z Maltańczykami. Przeważają opinie, że gospodarze zlekceważyli mistrzów Polski i za późno się połapali, że nie będzie to mecz na jedną bramkę.

- Czy zdaje sobie pan sprawę z tego, że Dnipro stało się pośmiewiskiem w całym kraju? - spytał na konferencji prasowej trenera Bessonowa jeden z dziennikarzy. Trener Dnipro zachował się po męsku.

- Przede wszystkim chcę powiedzieć, że w pełni przyjmuję na siebie winę za porażkę. Niestety, nie udało mi się optymalnie zestawić składu. Dobrałem niewłaściwych graczy. Wielkim błędem było wystawienie Ferreiry. Zawodnik przekonywał mnie, że jest w stu procentach gotów zagrać od początku spotkania, ale niestety okazało się, że jest dokładnie odwrotnie. Jednak sytuacje stworzone przez nas w drugiej połowie utwierdziły mnie już w przekonaniu, że jesteśmy w stanie ograć Lecha w rewanżu i ostatecznie nie powinniśmy mieć problemów z awansem - wypalił Bessonow, robiąc przy okazji wielką przysługę Jackowi Zielińskiemu, bo po takim stwierdzeniu piłkarzy Lecha nie będzie trzeba specjalnie motywować na czwartkowy pojedynek.

Zanim jednak Lech po raz drugi zmierzy się z Dnipro, musi w niedzielę zdobyć wreszcie trzy punkty w ekstraklasie. Przyjeżdża Cracovia, jedyny jak na razie zespół w lidze, który ma zerowy dorobek. - Widać, że humory wróciły. To był taki pierwszy impuls, ale żeby odpowiednio zadziałał, musimy to poprawić wygraną z Cracovią i później czwartkowym rewanżem z Dnipro. Wtedy będziemy mogli powiedzieć, że ruszyliśmy z miejsca - mówi trener Zieliński.

Lech znów zagra osłabiony. Zabraknie Bartosza Bosackiego, Seweryna Gancarczyka oraz Artura Wichniarka. Wraca do składu Grzegorz Wojtkowiak, w porównaniu do meczu w Dniepropietrowsku szkoleniowiec będzie miał do dyspozycji też Sławomira Peszkę oraz Artjomasa Rudnevsa, więc "siła ognia" będzie wystarczająco mocna.

Choć "Pasy" nie punktują i mają prawo być zawiedzeni po dobrych, lecz przegranych meczach ze Śląskiem i Legią, przyjadą na Bułgarską bez strachu. - Nie przestraszyliśmy się Łazienkowskiej, nie przestraszymy się też Bułgarskiej - mówi trener Cracovii Rafał Ulatowski. - Wierzę, że będziemy w stanie powtórzyć to zaangażowanie z meczu z Legią. Jedziemy do mistrza Polski na ul. Bułgarską - to mówi samo za siebie. - Ale jedziemy grać jak równy z równym. Chcemy zaprezentować się tak samo jak na Legii, nie bać się, utrzymywać się przy piłce - dodaje trener.

W meczowej osiemnastce na to spotkanie doszło do kilku zmian w porównaniu z kadrą, która była przewidziana na mecz z Legią. Nowymi piłkarzami są: Łukasz Mierzejewski, Milos Kosanović i wystawiony na listę transferową Michał Goliński.

Nie ma natomiast Marka Wasiluka, Wojciecha Łuczaka i Marcina Krzywickiego. Wasiluk, który doznał kontuzji w spotkaniu z Legią, będzie pauzował przez trzy tygodnie, piłkarz doznał bowiem urazu naderwania więzozrostu piszczelowo-strzałkowego. Nie zagra więc nie tylko z Lechem, ale w w następnej kolejce z Koroną Kielce.

Nie będzie też leczącego kontuzję ścięgna Achillesa Saidiego Ntibazonkizy. - Prędzej czy później musimy wygrać Jak widzę chęć do gry tych chłopaków, to jestem pewny, że zwycięstwa przyjdą. Każdy chce mi udowodnić, że właśnie na niego powinienem postawić. Nie załamuję się, jest jeszcze dwadzieścia osiem kolejek do końca ligi - stwierdził przed wyjazdem do Poznania Rafał Ulatowski.

Początek niedzielnego spotkania o godz. 17.00.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski