I dziś można długo dywagować, czy Marian Szydłowski to wizjoner, któremu nie wyszło, czy cwaniak, który z szukania dachu nad głową dla tych, którzy go nie mają, zrobił sobie sposób na zarabianie. A może jedno i drugie. Pewne jest jedno - dla tych, którym oferuje dach nad głową, choćby przeciekający i pozbawiony elementarnych wygód jest, niestety, jedyną nadzieją.
Bo system nie przewidział dla nich miejsca. Nigdzie. Są zbyt słabi, niezaradni, ubodzy, żeby poradzić sobie w dżungli zwanej wolnym rynkiem i często zbyt zamożni, by wyciągnęły do nich rękę instytucje takie jak MOPR - powołane do pomocy najbiedniejszym.
To, że fundacja Mariana Szydłowskiego na brak zainteresowanych pomocą nie narzeka jest dowodem tylko na to, że natura nie znosi próżni. I wypełni ją czymkolwiek - choćby i ofertą zagrzybionych nor po 600 zł. Można byłoby inaczej. W ludzkich warunkach. Tyle że ktoś musiałby chcieć pomóc tym dwa centymetry nad dnem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?