Johan S. pojawił się w Poznaniu w maju. Z relacji kobiet, które miały z nim kontakt, wynika, że mężczyzna zamieszczał ogłoszenia w internecie i akademikach. Poszukiwał w nich studentów, którzy pomogliby mu przeprowadzić badania do pracy doktorskiej. Początkowo mieszkał w jednym z poznańskich hosteli. Jednak kiedy został z niego wyrzucony, według relacji poznańskich studentek, wykorzystał Couchsurfing - portal, na którym ludzie z całego świata wzajemnie oferują sobie darmowe noclegi. Studentki twierdzą, że Johan S. założył na Couchsurfingu fikcyjny profil. I jako Michiel Sandt, miał szukać noclegu.
- Michiel napisał do mnie, że poszukuje noclegu, bo nie znalazł miejsca w hostelu - opowiada prosząca o anonimowość studentka z Poznania. - Podczas pobytu nie sprawiał kłopotów. Moje zdziwienie budziły tylko mało składne opowieści o pracy doktorskiej.
Mężczyzna miał opowiadać studentce, że pisze pracę na temat życia polskich studentów w akademikach. Nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego wybrał taki temat, ani z jakiej literatury korzysta.
Sandt mieszkał u studentki kilka dni. Kiedy się wyprowadził, zgodnie ze zwyczajem panującym na Couchsurfingu, dziewczyna dodała na jego profilu pozytywny komentarz.
- Odezwało się do mnie wtedy kilka dziewczyn, informując, że ten mężczyzna wcale nie nazywa się Sandt - mówi studentka. - Kiedy wpisałam w internetową wyszukiwarkę jego prawdziwe nazwisko, doznałam szoku. Okazało się, że o Johanie S. pisały holenderskie media. Zamieszczały też jego zdjęcia. I to był właśnie ten mężczyzna, który u mnie mieszkał.
Do dziewczyny napisały inne studentki z Poznania. U niektórych Johan S. miał nocować, inne poznały go poprzez ogłoszenie o badaniach do pracy doktorskiej. Jedna z nich miała natrafić na prawdziwe dane mężczyzny, kiedy kopiowała materiały z jego nośnika danych. Po sprawdzeniu, że Johan S. nie jest wcale doktorantem z Amsterdamu, zawiadomiła policję.
- Studentka poinformowała nas o Holendrze, który, podając fałszywe dane, miał proponować dziewczynom pracę badawczą w Holandii - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu. - Policjanci pojechali do hostelu, w którym mężczyzna mieszkał. Podczas wylegitymowania podał już prawdziwe dane. Jednak i w hostelu, i w kontaktach z innymi osobami posługiwał się fałszywym nazwiskiem. Skontaktowaliśmy się z holenderską policją. Ta poinformowała nas, że mężczyzna był notowany za przestępstwa na tle seksualnym.
Jednak policja nie mogła zatrzymać Johana S., bo nie był on poszukiwany. Poza tym, w świetle prawa nie popełnił przestępstwa, bo nie posługiwał się fałszywymi dokumentami.
Studentki postanowiły jednak ostrzec inne osoby. O sprawie Johana S. informowały na portalu Facebook i Couchsurfing. Ale zrezygnowały z tego, kiedy na profilu jednej ze studentek pojawił się negatywny komentarz od Michiela Sandta. Mężczyzna pisał po polsku, że dziewczyna "publikuje w inernecie nieprawdziwe i nie- poparte żadnymi dowodami w postaci dokumentów czy wyroków sądowych informacje na temat Johana F. S.". Mężczyzna powołał się w komentarzu na Ewę Grandowicz-Szymańską - adwokata ze Szczecina. Kobieta w rozmowie z "Polską Głosem Wielkopolskim" potwierdziła, że Johan S. był w jednej sprawie jej klientem. Ale nie znała nazwiska Michiela Sandta, czyli tego, na którego profilu pojawił się komentarz z jej nazwiskiem.
Studentki usunęły wszystkie wpisy na temat Johana S. Dziś wiele z nich nie chce na ten temat rozmawiać. Tłumaczą, że Johan zna ich nazwiska, adresy, numery telefonów. I po prostu się boją.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?