Zarówno zwolennicy jego pozostawienia przed pałacem, jak i ci, którzy opowiadali się za jego usunięciem, zachowywali się tak, jakby się szaleju objedli. Pierwsi traktowali stosunek do krzyża, postawionego spontanicznie i bez dopełnienia jakichkolwiek formalności, jak wyznacznik cnoty, moralności, patriotyzmu i Bóg wie jeszcze czego. Drudzy w odwecie zachowali się, jak pruscy urzędnicy i zamachali ustawą prawo budowlane. Zacietrzewienie rosło.
Aż wreszcie okazało się, że kiedy usiądzie się do stołu i zacznie rozmawiać, można dojść do porozumienia.
Ofiary katastrofy pod Smoleńskiem i spontaniczny wyraz pamięci o tragedii znajdzie stosowne miejsce, a tych, dla których zapisany w konstytucji świecki charakter państwa jest ważny, religijny było nie było symbol przed siedzibą najwyższego urzędnika nie będzie kłuł w oczy. A i warszawski Inspektor Nadzoru Budowlanego zapewne odetchnął z ulgą. Świetnie.
Tylko dlaczego dopiero teraz? Czyżby uczestnicy sporu zanim usiedli do rozmów, musieli się wykrzyczeć?
Możliwe. Ale szkoda, bo raz wypowiedziane słowa zostają w pamięci. I porozumienie, choćby najlepsze, zaczyna smakować gorzko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?