Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagadka śmierci ministranta

Krzysztof M. Kaźmierczak
Michał Szwedek zginął po zabawie dla ministrantów
Michał Szwedek zginął po zabawie dla ministrantów fot.archiwum rodzinne
Matka zamordowanego Michała Szwedka jako pierwsza wskazywała liczne uchybienia sądu rodzinnego, który zajmował się postępowaniem w sprawie zabójstwa jej syna. Zamierzała wystąpić ze skargą do trybunału w Strasburgu, ale zrobił to skazany w 1998 roku za zbrodnię Paweł A., uzyskując odszkodowanie za ograniczenie prawa do obrony.

Jego siostra twierdzi, że Michała zabił ktoś inny, a Paweł powinien zostać zrehabilitowany. Matka ofiary uważa, że na ławie oskarżonych oprócz A. powinny zasiąść także inne osoby. Nasze ustalenia potwierdzają, że w sprawie zbrodni sprzed 13 lat doszło do zagadkowych zaniechań i uchybień.

29 listopada 1997 roku czterej ministranci wracali wieczorem z zabawy andrzejkowej w parafii pw. św. Michała Archanioła przy ul. Stolarskiej. 15-letni Paweł A. zaprosił ich do siebie na zabawę na komputerze. Propozycję przyjął tylko młodszy o trzy lata Michał. Kiedy 12-latek nie wrócił na noc, rozpoczęto jego poszukiwania. Po czterech dniach pracownicy firmy wywożącej śmieci znaleźli ciało chłopca w pojemniku obok domu Pawła.

Zatrzymany przez policjantów 15-latek w obecności psychologa z płaczem przyznał się do zbrodni i opisał jej okoliczności. Ponownie przyznał się też w sądzie rodzinnym, który przejął prowadzenie sprawy ze względu na wiek zatrzymanego. Przesłuchania przeprowadzono jednak bez udziału rodziny i adwokata. Z tego powodu, za ograniczenie jego praw, trybunał w Strasburgu przyznał Pawłowi przed kilkoma miesiącami 10 tys. euro odszkodowania. - Paweł był wtedy dzieckiem.

Tymczasem zaszczuto go i zmuszono do przyznania się - twierdzi Hanna G., siostra Pawła.
- W tamtych czasach w Polsce wszystkie postępowania w sprawach nieletnich tak prowadzono. Najważniejsze jest, że nie mieliśmy żadnych wątpliwości co do tego, że zabójcą był właśnie Paweł - wspomina jeden z policjantów zajmujących się zabójstwem Michała. Mówi jednak, że były inne wątpliwości. Potwierdzają to dokumenty, do których dotarliśmy.

Z protokołu sekcji zwłok wynika, że na ciele Michała były ślady urazów, których pochodzenia nie wyjaśniano. Nie przeprowadzano ekspertyzy pod kątem udziału w zbrodni osób trzecich ani nie ustalano czasu śmierci chłopca. - Wykonaliśmy standardowe oględziny. Sąd nie zlecił dodatkowych badań, a bez tego nie możemy wykonywać ekspertyz - wyjaśniono nam w Zakładzie Medycyny Sądowej.

Na foliowym worku, którym owinięto głowę zabitego chłopca, odkryto odciski palców. Ale sąd zlecił ich porównanie tylko z odciskami Pawła i... ofiary. Nie sprawdzono odcisków rodziny zatrzymanego i innych mieszkańców domu, chociaż podczas wizji lokalnej okazało się, Paweł nie byłby w stanie sam znieść zwłok z poddasza i wrzucić do śmietnika.

Nie przeprowadzono także szeregu innych ekspertyz, które mogły potwierdzić lub też wykluczyć winę Pawła A. Kiedy sprawę przejął sąd, zaniechano badania istotnego wątku, który policjanci podjęli w czasie, gdy jeszcze poszukiwano Michała. Okazało się wtedy, że opiekujący się w parafii ministrantami mężczyzna był wcześniej skazany za molestowanie nieletnich.

Więcej w dzisiejszym wydaniu Polski Głosu Wielkopolskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zagadka śmierci ministranta - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski