Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy paragraf na komunizm

Sławomir Kmiecik
Na poznańskim Grunwaldzie nie ma już śladu po pomniku  Karola Świerczewskiego , który  został zburzony dopiero  rok  temu
Na poznańskim Grunwaldzie nie ma już śladu po pomniku Karola Świerczewskiego , który został zburzony dopiero rok temu M. Zakrzewski
Nowy przepis w kodeksie karnym zakazuje propagowania symboli komunizmu. Kto mieszka przy ulicy Hibnera czy Kniewskiego, nie musi się martwić. Ale już za powieszenie tablic ku czci tych komunistycznych bojówkarzy można pójść do więzienia na dwa lata - pisze Sławomir Kmiecik.

Legendarny kurier z Warszawy Jan Nowak Jeziorański, do końca swego życia (zmarł w roku 2005) nie mógł zrozumieć, dlaczego rodacy w wolnej Polsce godzą się mieć za patronów ulic terrorystów, agentów sowieckich, wrogów demokracji i niepodległości. Kiedy w 1999 roku dostał zaproszenie z "Życia Warszawy", odpisał z Nowego Jorku, że dopóki adres redakcji będzie brzmiał "Aleja Armii Ludowej 3/5", nie może być mowy o współpracy.

Słynny cichociemny, żołnierz i emisariusz Armii Krajowej, nie potrafił bez emocji myśleć o Armii Ludowej. W jego ocenie, to zbrojne ramię Polskiej Partii Robotniczej było formacją antypolską, gdyż uznawało zwierzchnictwo Kominternu, a potem Kominformu, czyli międzynarodówek komunistycznych służących interesom ZSRR. Swój pogląd na tę sprawę wyłuszczył w artykule dziesięć lat temu: "Nazwa ulic to forma uczczenia instytucji i ludzi, którzy oddali wielkie zasługi Polsce. Jest to swego rodzaju pomnik postaci wyniesionych na piedestał jako wzory do naśladowania. Dekomunizacja ulic nie jest niczym innym , jak odkłamaniem przeszłości" - podsumował były dyrektor polskiej rozgłośni Radia Wolna Europa.

W 2002 roku, po 58 latach emigracji, Jan Nowak Jeziorański wrócił do Polski i zamieszkał w Warszawie przy ulicy o neutralnej nazwie Czerniakowska. Po śmierci sam został patronem wielu miejsc i obiektów, na przykład ronda w Poznaniu. Nazwy związane z ustrojem totalitarnym - wbrew jego marzeniom - do dziś pozostały jednak w wielu miejscowościach. Dlaczego?

Logistyka kontra ideologia
Pierwsze zmiany, które w 1990 roku nowo wybrani radni podjęli na fali ogólnonarodowego entuzjazmu po upadku komunizmu, nie budziły jeszcze społecznych kontrowersji. Tym sposobem w Poznaniu ulica Czerwonej Armii gładko wróciła do historycznej nazwy Św. Marcin, aleja Stalingradzka stała się aleją Niepodległości, a na przykład ulica Świerczewskiego - Bukowską. Tam, gdzie samorządy ociągały się z dekomunizowaniem, zdarzały się nawet obywatelskie lub medialne interwencje.

W Pleszewie w 1991 roku dopiero po krytycznym materiale w "Teleexpresie" radni doszli do przekonania, że trzeba przemianować ulice PPR, ZMS, ZMP czy Kongresu Zjednoczenia, które upamiętniały organizacje komunistyczne. Z kolei w Kaliszu pożegnano wszystkie nazwy z okresu PRL, z wyjątkiem osiedla Hanki Sawickiej. Dlaczego oszczędzono tę działaczkę Związku Walki Młodych, która dążyła do utworzenia polskiej republiki sowieckiej w ramach ZSRR? Przesądził fakt, że na osiedlu jej imienia mieszkają tysiące ludzi i nagła zmiana ich adresów byłaby zbyt trudną operacją logistyczną.

Z czasem w całym kraju nastąpił zastój w dekomunizowaniu ulic, gdyż mieszkańcy zaczęli protestować przeciwko usuwaniu dawnych nazw. Zwykle jednak nie kierowali się względami ideowymi, lecz praktycznymi, obawiając się zamieszania, a nade wszystko kosztów wymiany dokumentów, tabliczek, szyldów, pieczątek czy druków.

Wielkopolskim ulicom patronuje cała plejada komunistów

Na poznańskim Świerczewie, zanim w 2002 roku radni usunęli komunistycznych patronów 15 ulic, doszło najpierw do sporów, awantur, a nawet nocnego zamalowywania na czarno nowych tabliczek. Ludzie nie chcieli zmian - było im obojętne, czy mieszkają przy ulicy Marcelego Nowotki, przerzuconego z Moskwy do kraju sekretarza generalnego PPR, który był podejrzewany o współpracę z gestapo, czy na przykład gen. Leopolda Okulickiego, ostatniego komendanta Armii Krajowej, skazanego w "procesie szesnastu" i zamęczonego w moskiewskim więzieniu.

Totalitaryzm w kodeksie karnym
Teoretycznie można było publicznie głosić, że Władysław Kniewski czy Henryk Rutkowski (ich ulice są nadal między innymi w Jarocinie) to polscy bohaterowie, którzy zasłużyli na ulice swego imienia. Nikt specjalnie nie przejmował się faktem, że w rzeczywistości ci działacze komunistyczni byli członkami specjalnej bojówki terrorystycznej dowodzonej przez Władysława Hibnera, która miała zabijać przeciwników politycznych, a wcześniej napadali na urzędy i majątki, mordując polskich funkcjonariuszy.

Sytuację zmieniła obowiązująca od 8 czerwca tego roku nowelizacja kodeksu karnego, który teraz w artykule 256 przewiduje dwa lata więzienia za propagowanie nie tylko treści faszystowskich, ale także komunistycznych i innych totalitarnych. Przepis ten jest rozwinięciem zapisanego w Konstytucji RP (artykuł 13) zakazu istnienia "partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu".

Wcześniej na podstawie tej ogólnej zasady nie można było skutecznie ścigać osób, które na przykład gloryfikowały zbrodnie Stalina, wzywały - jak portal "Lewica bez cenzury" - do rozprawy z burżuazją lub Kościołem albo wytwarzały na sprzedaż sierpy i młoty albo inne komunistyczne gadżety. Obecnie kodeks karny jasno stwierdza, że zabronione jest zarówno wychwalanie ustroju totalitarnego i nawoływanie do nienawiści na tle ideologicznym, jak również wszelkie utrwalanie i prezentowanie takich treści oraz nośników symboliki faszystowskiej czy komunistycznej. Jak to się ma do nazw ulic i placów?
Więzienie za generała?
Tych odwołujących się do nazizmu w Polsce nie ma, ale w spadku po PRL pozostało jeszcze wielu patronów komunistycznych. Nie ostała się wprawdzie ani jedna ulica Feliksa Dzierżyńskiego, szefa bolszewickiej bezpieki, który - jak gorzko żartowano - lubił dzieci, lecz nienawidził i mordował ich tatusiów, natomiast w całym kraju ciągle mamy na przykład ponad 100 ulic gen. Karola Świerczewskiego. Czy ten politruk Armii Czerwonej był wiele lepszy od "krwawego Feliksa"? Niespecjalnie, bo podczas wojny polsko-bolszewickiej walczył przeciwko oddziałom Wojska Polskiego, rozstrzeliwał jeńców i własnych podwładnych, z powodu alkoholizmu popełniał błędy w dowodzeniu, tracąc tysiące żołnierzy idących na Berlin, a po wojnie krwawo zwalczał polskie podziemie niepodległościowe.

W Poznaniu dopiero rok temu, po długich utarczkach z działaczami lewicy, zburzono obelisk ku czci generała "Waltera", który - zgodnie z PRL-owską legendą - "kulom się nie kłaniał". W Wielkopolsce jest jednak wiele miejscowości, gdzie ulicom patronuje nie tylko Świerczewski, lecz cała plejada postaci i organizacji, których wychwalanie - po nowelizacji kodeksu karnego - może grozić karą grzywny, ograniczenia wolności albo więzienia do dwóch lat.

Wyroki na patronów
Za sprawą nowych przepisów dodatkowy instrument "moralnego nacisku" zyskał Instytut Pamięci Narodowej, który już w 2007 roku zaczął rozsyłać do samorządów w całym kraju pisma wzywające do zmiany nazw ulic "będących w swej istocie formą gloryfikacji stalinizmu i ideologii komunistycznej". Do tej pory takie apele IPN, z dołączonymi wykazami wątpliwych patronów i informacjami o nich, dostało około 150 miast i gmin w całej Polsce.

Dziesiąta część tych wniosków trafiła do wielkopolskich miejscowości: Nekli, Szczytnik, Trzcianki, Nowych Skalmierzyc, Jarocina, Książa Wielkopolskiego, Sierakowa, Dobrej, Żerkowa, Miejskiej Górki, Goliny, Jaraczewa, Kępna i Rawicza. Radni w Miejskiej Górce - wzorem Poznania - przemianowali ulicę Janka Krasickiego (działacza komunistycznego, szefa stalinowskiego ZWM) na Ignacego Krasickiego (najwybitniejszego pisarza polskiego oświecenia, biskupa), ale zachowali ulicę 22 Stycznia, tłumacząc, że to dla nich data zakończenia okupacji niemieckiej, a nie wyzwolenia miasta przez Armię Czerwoną.

Przewodniczący Rady Miejskiej Sierakowa, gdzie jest sześć "podpadających" nazw, w tym ulica XXV-lecia PRL, odpisał, że mieszkańcy w imiennych ankietach sprzeciwili się zmianom. Inne samorządy nie przejęły się sprawą, nie wyłączając Kępna, gdzie IPN "wykrył" najwięcej, bo osiem nazw komunistycznych. Jest tam ulica PPR (partii, która jako sowiecka ekspozytura zaprowadziła w Polsce komunizm), a nawet dwie ulice - Manifestu Lipcowego i PKWN - które odwołują się do tego samego wydarzenia, czyli powołania w lipcu 1944 roku, pod osobistym nadzorem Stalina, zalążka władzy komunistycznej w Polsce. Czy teraz pod groźbą kary więzienia ktoś odważy się bronić takich patronów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mamy paragraf na komunizm - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski