10 lipca najszybsi żużlowcy świata spotkają się na Millennium Stadium w Cardiff, a tydzień później biało-czerwoni, na stadionie imienia Edwarda Jancarza w Gorzowie, staną na starcie półfinału Drużynowego Pucharu Świata. Jeśli wywalczą awans, będą bronić wspomnianego trofeum w jaskini lwa, w duńskim Vojens. Marek Cieślak, selekcjoner narodowej drużyny, po wielkiej toruńskiej wiktorii ma ułatwiony wybór. Do Tomasza Golloba, Rune Holty i Jarosława Hampe-la, najszybszych w niezapomnianą sobotnią noc w grodzie Kopernika, dołączy z pewnością Janusz Kołodziej, lider klasyfikacji najskuteczniejszych jeźdźców najsilniejszej ligi na świecie. Tylko nad wyborem piątego reprezentanta selekcjoner musi poważnie się zastanowić.
- Zgadza się. Nie ma piątego pewniaka. Na szczęście, mam jeszcze miesiąc na dokonanie właściwego wyboru - przyznaje trener Cieślak. - Pragniemy wygrać w Vojens. Dwa lata temu, naprawdę niewiele nam zabrakło do zwycięstwa w twardym boju z Duńczykami - przypomina opiekun biało-czerwonych. - Mam nadzieję, że w tym roku Polak zostanie także mistrzem świata. Tomek Gollob ma wprawdzie 20 punktów przewagi nad Jasonem Crumpem, a Jarek Hampel 17 i jest to w tej chwili cenny kapitał, ale doskonale znam Australijczyka. W Lesznie wygrał, później na trzy rundy wpadł w dołek, ale w Toruniu już wrócił do równowagi. I nie spocznie w pościgu za duetem biało-czerwonych. "Ginger" ma duszę zwycięzcy, a do mety wyścigu o mistrzowską koronę jeszcze daleka droga - powiedział nam trener Marek Cieślak.
Tymczasem Jerzy Szczakiel, jedyny mistrz świata w historii naszego speedwaya jest przekonany, że Gollob zdoła obronić pozycję lidera klasyfikacji generalnej. 11 lat temu, urodzony w Bydgoszczy kapitan reprezentacji stracił złoty medal w Vojens. Było to osiem dni po koszmarnej kraksie w finale Złotego Kasku we Wrocławiu.
Od Bałtyku, aż po szczyty Tatr, jedynym pytaniem (jak dotychczas bez odpowiedzi) pozostaje - kto zatrzyma tratujące kolejnych rywali Byki? Unii Leszno wystarczyło rozegranie dziesięciu wyścigów w Zielonej Górze, aby dosłownie znokautować mistrza Polski. Falubaz wrócił do gry dopiero w ostatnich pięciu gonitwach, gdy losy rewanżowej konfrontacji zostały rozstrzygnięte.
Wspaniałe nastroje panują nie tylko wśród kibiców biało-niebieskich. Powody do satysfakcji mają także fani gnieźnieńskich Orłów i poznańskich Skorpionów. Konia z rzędem temu kto przewidział, że team z Lasku Golęcińskiego wywalczy pięć punktów w dwóch meczach z Lotosem/Wybrzeżem Gdańsk, mającym aspiracje rychłego powrotu do naszej klubowej elity.
Młodszy z braci Szczepaniaków, Mateusz, waleczny, choć nieposiadający atomowych startów, ale atakujący rywali na całej szerokości toru Norbert Kościuch i debiutujący na polskich torach Australijczyk Tyron Proctor, nad morzem byli liderami ekipy trenera Zbigniewa Jądera. Jutro wieczorem żółto-czarni rozegrają zaległy mecz z Marmą-Hadykówką w Rzeszowie. W Gnieźnie, czerwono-czarni dopiero w ostatniej gonitwie zapewnili sobie sukces w konfrontacji z GTŻ Grudziądz, liderem tabeli I ligi. Najważniejsze, że także podopieczni trenera Leona Kujawskiego zgarnęli pełną pulę pięciu punktów. Warto odnotować bardzo dobry wynik wychowanka Startu Mirosława Jabłońskiego, który nadal walczy o miejsce w podstawowym składzie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?