Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spotkałam szczęśliwych ojców

Redakcja
Facet może wychowywać dziecko, ja jestem tego dowodem. Wychowuję dziecko i je kocham - pisze jeden z  anonimowych ojców
Facet może wychowywać dziecko, ja jestem tego dowodem. Wychowuję dziecko i je kocham - pisze jeden z anonimowych ojców 123RF
Stali na poznańskich Garbarach. Wymachiwali transparentami, krzyczeli. Młody mężczyzna pokazywał przechodniom pierwszą stronę tygodnika ze zdjęciem swojej córeczki. Krzyczał, że odebrano mu dziecko, które szalona matka katuje do krwi, a zwyrodniała babcia molestuje... O spotkaniach nie tylko z nieszczęśliwymi ojcami pisze Barbara Sadłowska.

Przychodzili do redakcji. Rozgoryczeni, pełni żalu. Ojciec kilkunastoletniej Grażyny*, którą po śmierci matki umieszczono w domu dziecka prowadzonym przez zakonnice. Uważał, że to skandal, skoro dziewczynka ma ojca. Poza tym, jako Świadek Jehowy nie był zadowolony z opieki zakonnic. Mężczyzna nie potrafił się przebić przez sądowo-biurokratyczne bariery. Ale wytrwale walczył o córkę i udało mu się wydostać Grażynę z ośrodka. Dziś tamta nastolatka jest uroczą, młodą kobietą, a jej tata został dziadkiem.

Był też Leszek, któremu podczas rozwodu sąd powierzył dwóch synów - cztero- i ośmiolatka. Matka chłopców była gotowa zaopiekować się młodszym chłopcem. Ale ustąpiła - "dla dobra dzieci" - aby ich nie rozdzielać. Leszek zrezygnował wówczas z intratnej posady, założył własną firmę i tak zorganizował pracę, by być dyspozycyjnym dla synów. Ale trzy lata później matka zwróciła się do sądu rodzinnego, by to jej powierzyć chłopców. Opinię w sprawie przygotowywał wówczas Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Konsultacyjny w Lesznie. Leszek był nią zdruzgotany.

- Zaraz po wejściu usłyszałem, że to trudna i skomplikowana sprawa, że najlepiej zdać się na prawa natury - mówił wówczas Leszek. - A prawa natury są takie, że to kobiety opiekują się dziećmi i matka kocha dzieci w sposób "naturalny"... To z tego wynika, że ja kocham synów w sposób "nienaturalny"?
Podejrzewał byłą żonę, że - poza uczuciem do dzieci, oczywiście - chce też skorzystać finansowo na zmianie sytuacji. Jemu wiodło się dużo lepiej niż jej... Obawiał się, że po opinii ekspertów z Leszna sąd odbierze mu synów, dla których przestawił całe swoje życie. Sąd jednak powołał nowych biegłych, którzy stwierdzili, że chłopcy powinni jednak zostać przy ojcu. Przy czym zaznaczyli, że Leszek powinien być bardziej spolegliwy i otwarty przy uzgadnianiu pobytu synów u matki.

Sądy dyskryminują ojców?

Nie ma jednej oczywistej prawdy. Stowarzyszenia broniące praw ojców twierdzą, że sfeminizowane sądy i ośrodki zajmujące się opiniowaniem sytuacji dzieci są bardziej przychylne matkom, że ojcowie są dyskryminowani. Organizują hałaśliwe demonstracje - jak powiedział prezes jednego z takich stowarzyszeń - "od Zakopanego do Bałtyku".
Jeżeli wpisać w internetową wyszukiwarkę słowa: "ojcowie dzieci", zadziwia liczba organizacji, które im pomagają. Można tam znaleźć praktyczne porady, przepisy prawne i wypowiedzi ojców. Także takich, którzy przekonali sądy do swoich argumentów. Oto jedna z nich:

"Facet może wychowywać dziecko, ja jestem tego dowodem. Wychowuję dziecko i je kocham, dwa lata trwała rozprawa nad tym, była wizja kuratora itp. Ale idzie wygrać taką rozprawę. W dniu, w jakim otrzymałem dziecko, było w tej sali 8 takich rozpraw o przyznanie opieki nad dzieckiem, z tego 6 o przyznanie ojcu opieki.

Kocham swoje dziecko, chociaż może ojcem nie jestem. Podchodzę do tego tak, że ojcem jest ten, kto wychował, a nie ten, kto zrobił. Na rozprawie rozwodowej dziecko zostało przyznane matce, ale ona je po 6 miesiącach zostawiła i ja je wychowywałem i nadal płaciłem alimenty, do czasu zakończenia rozprawy, by mi przyznać opiekę nad dzieckiem. To też dziwne prawo, bo wychowywałem i płaciłem. W wyroku miałem zwrot od dnia złożenia wniosku, ale nie dostałem tych zaległych, a sama mi płaciła tylko przez 5 miesięcy 200 zł, a potem zaprzestała. Ale warto walczyć o dzieci i je wychowywać."

Dzień Ojca w sądzie

Nie był to wprawdzie 23 czerwca, lecz ponure styczniowe przedpołudnie. Na sali rozpraw poznańskiego sądu zeznawały dwie młode kobiety. Przygarbiony starszy mężczyzna, oskarżony o zabójstwo żony, szlochał, słuchając swoich córek. One też płakały. - Nigdy nie miałam matki. Ona nas tylko urodziła - mówiła jedna. - Jestem dumna, że mam tak kochanego ojca.

- Tata nas karmił, ubierał, wychował i dał wykształcenie - mówiła druga. O swojej matce, alkoholiczce, która sprzedała nawet obrączkę, a krytycznej nocy ukradła ojcu wypłatę spod poduszki, mówiły niewiele. To wtedy mężczyzna, który przez lata żył z uzależnioną kobietą, nie wytrzymał. Kopnął ją tak nieszczęśliwie, że uszkodził serce. Kobieta zmarła.

Sąd uwzględnił znacznie ograniczoną poczytalność oskarżonego, a także okoliczności łagodzące, jakimi były relacje w tej rodzinie. Wymierzył ojcu karę tylko 2 lat i 6 miesięcy więzienia.
Jeszcze tego samego dnia mężczyzna opuścił areszt. Wrócił z córkami do domu.
* imiona zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski