Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wielkiej fali: stabilnie, ale to nie koniec

Robert Domżał, Monika Kaczyńska
W Poznaniu Warta, mimo, że rozlała się podobnie jak w czasie powodzi w 1979 roku nie poczyniła wielkich zniszczeń. Groźniejsza była na wsi.
W Poznaniu Warta, mimo, że rozlała się podobnie jak w czasie powodzi w 1979 roku nie poczyniła wielkich zniszczeń. Groźniejsza była na wsi. Grzegorz Dembiński
Dziesięć opóźnionych pociągów na trasie Poznań - Wrocław to efekt wylewu Warty w okolicach Łęczycy. Kolejarze ograniczyli prędkość jazdy pociągów między Luboniem a Puszczykowem ze 100 km/h do 30 km/h.

- Pociągi kursujące między Poznaniem a Wrocławiem mogą mieć około 6 minut opóźnienia - mówi Marek Pawicki, dyrektor zachodniego zakładu PKP Intercity. Opóźnienia wszystkich pociągów, które na trasy wyruszały do godz. 11, nie są duże. Łącznie to 73 minuty.

Jak tłumaczy Wiesław Malarczyk, rzecznik ostrowskiego zakładu spółki PKP PLK administrującej torami kolejowymi, nasyp nie jest podmywany przez wodę. Jednak pędzące pociągi wywołują drgania, które przenoszą się na sąsiadującą z torowiskiem oczyszczalnię ścieków.

Poznań oddycha z ulgą
Tak jak przewidzieli meteorolodzy, a czego obawiali się specjaliści z Aquanetu, przez Poznań przeszła w niedzielę gwałtowna ulewa. Woda zalała kilkadziesiąt piwnic na Starym Mieście i Wildzie. Wodę z niżej położonych pomieszczeń pompowali zarówno strażacy, jak i pracownicy Aquanetu. - Od niedzielnego popołudnia mieliśmy ponad 30 wezwań do zalanych piwnic - mówi Roman Ćwiertnia, kierownik Wydziału Serwisowego Sieci Kanalizacyjnej. - Nasze ekipy pracowały między innymi w domach przy ulicach Garbary, Szyperskiej, Jerzego, Czesława. Byłoby gorzej, gdyby nie niedawno zmodernizowany przelew przy ulicy Św. Jerzego. Nadmiar wody z kanalizacji wylewał się do Warty.

Mimo obaw, wały przy Centralnej Oczyszczalni Ścieków okazały się wystarczająco wysokie. - Myślę, że najgorsze minęło, oczyszczalnia pracuje normalnie, choć cały czas nasze służby dyżurują w pobliżu wałów - mówi Mirosława Szafrańska, kierownik Zakładu Ścieków Aquanetu.

Od wczoraj sytuacja w Poznaniu powoli się stabilizuje, choć przecieki i przesiąkanie wałów to wciąż główne wyzwanie dla usuwających skutki wzbierającej wody służb.

Poznańska Starołęka, po sobotnio-niedzielnej akcji, w której brało udział nawet 150 osób, zaczęła pustoszeć. Na miejscu wciąż byli strażacy i żołnierze, ale teraz ich głównym zadaniem jest już raczej uzupełnianie workami z piaskiem kolejnych przesiąkań wału. Poziom wody to podnosi się, to opada średnio o centymetr. Wał przeciwpowodziowy, póki co, spełnia swoją rolę. Jeśli na Poznań nie spadną ulewne deszcze poziom wody w Warcie zacznie opadać.

Dębina też może odetchnąć. Pompy tłoczące wodę działają bez zarzutu. Wokół Klubu Wioślarskiego z 1904 roku profilaktycznie wzmacniany jest wał przeciwpowodziowy. Woda jednak już nie przesiąka. Obecni na miejscu poznaniacy związani z klubem zaczynają powoli szacować straty, pokazując nam popękane ściany budynków. - W 1997 roku woda podeszła tylko pod płot - mów szef klubu, Marek Kurek.

Wody gruntowe wciąż przesiąkają w Trytonie. Ubytki w wale zasypywane są na bieżąco. Cały czas woda jest wypompowywana poza umocnienia. Wolontariusze, żołnierze i młodzież z zakładu poprawczego koncentrują się już raczej na wzmacnianiu jego górnej części.

Po kilkunastogodzinnej przerwie spowodowanej wylaniem Warty, ujęcie na Dębinie w piątek wznowiło pracę.

Około godziny 14 w poniedziałek przywrócono ruch samochodowy na Drodze Dębińskiej.

Grozi zawaleniem
Na klatkach schodowych bloków przy Szyperskiej pojawiły się komunikaty: "Informuje się, że w przypadku niekorzystnych warunków hydrometeorologicznych istnieje możliwość naruszenia konstrukcji muru oporowego na Warcie. Może to spowodować zagrożenie dla osób przebywających w budynkach".

- Nie dajmy się ponieść panice. Władze chcą mieć okazję, żeby się wykazać, to niech mają. Według mnie tutaj zagrożenia nie ma - uważa Maciej Kowalski z ulicy Szyperskiej.

Nieco gorzej wygląda sytuacja poza miastem. Tam woda wyrządziła jednak większe szkody i potrwa znacznie dłużej, zanim sytuacja wróci do normy.

Zamknięte drogi
Z powodu zalania jezdni lub ich podmycia Zarząd Dróg Powiatowych zmuszony był zamknąć lub ograniczyć ruch na niektórych odcinkach. W gminie Mosina nieprzejezdna jest trasa z Sowińca do Krajkowa. Na odcinku od Radzewa do granic powiatu wprowadzony został zakaz jazdy dla samochodów ciężarowych.

W Puszczykowie zamknięta jest od piątku ul. Poznańska między drogą wojewódzką a dworcem PKP.
Z powodu obfitych opadów deszczu nieprzejezdna jest też droga Pawłowice - Sobota w gminie Rokietnica.

Dzień po kulminacji
Jak twierdzi burmistrz Dariusz Szmyt, Luboniowi nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo. Urząd Miasta wydał ponad 30 tysięcy worków do budowy wałów przeciwpowodziowych. Piasek woziło od czterech do ośmiu ciężarówek. Na razie nie policzono, ile ton piasku zużyto. Strażacy są nadal w rejonie ulicy Rzecznej i obserwują, jak zachowuje się usypana konstrukcja. Deszcz, który przeszedł wczoraj w godzinach południowych nad zalaną częścią miasta, nie sprzyja obniżeniu wód.
Poziom wody w Strumieniu Junikowskim w okolicach przepompowni ścieków jest wysoki. Gdyby doszło do przelania się wody przez wały, przepompownia musiałaby być wyłączona.

Zaczęła się już dyskusja o dalszym losie usypanych w ostatnim czasie wałów. Mieszkańcy Lubonia podobnie zresztą jak Puszczykowa czy Starołęki, są zdania, że powinny zostać. To jednak wcale nie jest takie oczywiste. Zdaniem burmistrza Lubonia część umocnień usypano na terenie miasta Poznania. Takim obszarem jest stadion miejski w Luboniu. - My wyłącznie użytkujemy ten obszar. Ponadto obiekty te powstały bez odpowiedniej dokumentacji. A zarządzanie wałami przeciwpowodziowymi nie należy do kompetencji samorządów lokalnych - przekonuje Dariusz Sznyt.

O tym zatem, czy wały pozostaną i jakie będzie ich ostateczny kształt, zadecydują wspólnie Luboń, Poznań oraz spółka Aquanet.

Ostrożnie pompować

W innych miejscowościach położonych nad Wartą stan wałów jest kontrolowany. W oczyszczalni ścieków w Łęczycy podsiąka mocno woda gruntowa.

- Najdramatyczniej jest jednak w Puszczykowie przy ul. Wodziczki w Leśnym Ośrodku Szkoleniowym. Tam, mimo że na miejscu jest ponad stu leśników oraz strażacy, woda przedostaje się już do piwnic. Składowane w nich przedmioty zostały już wyniesione na wyższe kondygnacje - mówi Dariusz Jezierski z JRG nr 4 w Poznaniu.

Strażacy ostrzegają właścicieli zalanych budynków przed zbyt szybkim wypompowywaniem wody z wnętrza domów. Zbyt duża różnica ciśnień między wodą napierającą a znajdującą się wewnątrz budynku sprawia, że napływa ona do środka szybciej, niż gdyby jej nie wypompowywać - twierdzą ratownicy.

Współpraca: Tomasz Nyczka, Andrzej Janas

Wejdź na www.pomagamy.kurierlubelski.pl
Nasza strona ma służyć powodzianom oraz ludziom dobrego serca, którzy są gotowi nieść pomoc. Ma stanowić swoistą platformę na której mogą spotkać się potrzeby z gestami. Zawiera dział "POTRZEBUJĘ POMOCY" gdzie mogą bezpłatnie ogłosić się ludzie dotknięci powodzią. Napisać czego im brakuje i jak można im pomóc. Jest także dział "CHCĘ POMÓC" gdzie bezpłatnie mogą się ogłosić wszyscy, którzy mają do zaoferowania swoją pomoc w postaci rzeczowej oraz usług. Wejdź na naszą stronę, a zobaczysz jak łatwo jest zrobić dobry uczynek. Sprawdź co się dzieje na zalanych terenach. Dla nich powódź wciąż jeszcze trwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski