Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodziny boją się opiekuńczego państwa

Redakcja
Dzieci są krzywdzone często przez najbliższych - ojca, matkę, ludzi, którzy zamiast o nie dbać, znęcają się nad nimi. W wielu przypadkach pomoc przychodzi za późno, a cierpienie kończy się nawet śmiercią
Dzieci są krzywdzone często przez najbliższych - ojca, matkę, ludzi, którzy zamiast o nie dbać, znęcają się nad nimi. W wielu przypadkach pomoc przychodzi za późno, a cierpienie kończy się nawet śmiercią ARKADIUSZ GOLA
Jedni przekonują, że nic się nie zmienia, inni, że naruszane są ich konstytucyjne prawa. Jedni mówią o zdecydowanej konieczności chronienia najmłodszych, inni o zawłaszczaniu przez państwo świętych praw rodzicielskich. Natomiast i jedni, i drudzy chcą, aby wszystkie dzieci były szczęśliwe, zdrowe i bezpieczne. O wprowadzanych właśnie zmianach w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz kontrowersjach, jakie one budzą, pisze Karolina Sternal

Czy klaps to już przemoc, czy też metoda, bez której dzieci nie będą wiedziały, co dobre, a co złe? Czy zawstydzanie lub krytykowanie najmłodszych to tak-że przemoc? A może to utrudnianie wychowania, co w efekcie może prowadzić do tzw. niewydolności rodziny? Dom powinna opuszczać zmaltretowana ofiara czy sprawca awantury? I wreszcie sprawa, która budzi chyba największe emocje. Przeciwnicy zmian są przekonani, że ustawa ułatwi pracownikom socjalnym odbieranie dzieci rodzinom, a państwu da możliwość nieuzasadnionego ingerowania w jej życie. Twierdzą także, że nowe prawo to furtka dla urzędniczych nadużyć i dalszego osłabiania pozycji rodziny w polskim społeczeństwie.

Z domu na ulicę

"Jestem matką samotnie wychowującą trójkę dzieci w wieku szkolnym. Chciałabym poruszyć problem, z którym zapewne nie tylko ja się borykam, ale także wiele innych matek, które są w takiej sytuacji, jak ja. (...) Od pięciu lat uciekam od męża, który znęcał się nad nami psychicznie. Nie ukrywam, że bycie samotną matką jest trudne. Mam średnie wykształcenie. Przez jakiś czas prowadziłam swoją działalność, która niestety nie wytrzymała długo. Pracowałam też jako hafciarz i bardzo lubię tę pracę, ale niestety nie mogę pracować na zmiany ze względu na dzieci, ponieważ nie są tak duże, żeby zostały same. Cały czas szukam pracy, ale z marnym skutkiem. Nie mam już siły walczyć z tym wszystkim. (...) Muszę zapłacić za mieszkanie 1000 zł, bo inaczej znajdę się na ulicy. Chcę żyć uczciwie. Może przez gazetę uda mi się znaleźć pracę, żebym mogła utrzymać się i dzieci. Ja nie chcę nic za darmo, chcę po prostu pracować i żyć normalnie. Chciałabym, żeby dzieci mogły w końcu pojechać na wakacje. (...)"

To list, jaki trafił do naszej redakcji. Czego może spodziewać się ta kobieta od ustanawianego właśnie prawa? Czy tego, że zwróci jej ono dom i możliwość spokojnego wychowania dzieci, czy raczej tego, że w jej życie zaczną ingerować urzędnicy, i to niekoniecznie w sposób przez nią oczekiwany.

Pięścią i sposobem

Impulsem do podjęcia przez rząd i Sejm prac nad zmianą ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie były liczne w ostatnim czasie doniesienia o maltretowanych dzieciach - bitych, gwałconych czy nawet w okrutny sposób pozbawianych życia. Sprawcami tej przemocy byli ludzie im najbliżsi - często pijani ojcowie, którym nie potrafiły się przeciwstawić matki, niekiedy nawet przyczyniające się do katowania maluchów. Ale przemoc to nie tylko widoczne na ciele siniaki czy połamane żebra.
Równie często, co miało miejsce w przypadku autorki cytowanego listu, sprawcy stosują bardziej wyrafinowane metody znęcania się nad bliskimi, dręcząc je psychicznie. Instytucje i organizacje zajmujące się ofiarami przekonywały, że państwo powinno zdecydowanie stanąć po ich stronie.
W tej sytuacji powstał projekt, który zakładał wprowadzenie między innymi: zakazu bicia dzieci, skuteczną separację sprawców przemocy od ofiar, w tym nakaz opuszczenia przez nich wspólnie zajmowanego mieszkania, zabieranie dziecka z domu w przypadku, gdy jego życie i zdrowie jest zagrożone.

W projekcie zapisano także szereg działań z zakresu profilaktyki, w tym obowiązkowe tworzenie przez samorządy programów na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie. To z resztą niejedyny obowiązek nałożony na samorządy. Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci mają powoływać zespoły interdyscyplinarne, w skład których wchodzić będą: pracownicy socjalni, przedstawiciele gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, policji, oświaty, ochrony zdrowia, organizacji pozarządowych oraz kuratorzy sądowi. Zespoły te mogą nie tylko zbierać, ale także przetwarzać dane dotyczące zarówno ofiar, jak i sprawców przemocy bez ich zgody i wiedzy. Chodzi o stan zdrowia, nałogi, karalność. Z kolei na szczeblu krajowym powoływany będzie krajowy koordynator, który ma się zająć realizacją Krajowego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie.

Zebrane w jedną

Przygotowany w takiej formie projekt zmian w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie od samego początku nie spodobał się części organizacji skupiających rodziny. Joanna Puzyna-Krupska, prezes Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus" zaapelowała do posłów o głosowanie przeciwko ustawie. Jej zastrzeżenia dotyczyły już samej nazwy ustawy, która jej zdaniem, fałszywie wskazuje na rodzinę jako miejsce i ognisko przemocy oraz definiowanie przemocy jako niemal każdego oddziaływania wychowawczego. Związek przekonywał także, że ustawa w proponowanym kształcie zmierza do zbytniego ingerowania państwa w życie rodzin i narzucania rodzicom metod wychowania ich dzieci. W podobnym tonie wypowiadały się także inne stowarzyszenia oraz Rada Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny.

Mimo sprzeciwów, ale jednak z pewnymi zmianami na początku maja Sejm przyjął ustawę. - Nie wprowadzono nic nowego, żadnych nowych przepisów. Ona jedynie porządkuje to, co do tej pory już było w polskim prawodawstwie i doktrynie prawniczej - ocenia Mirosław Sobkowiak, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Gostyniu. - Nie ma w niej tego, co uważamy za rzecz najistotniejszą, czyli obligatoryjnego nakazu opuszczania mieszkania przez sprawcę przemocy. Jest oczywiście zapis, który mówi o takiej możliwości na wiosek ofiary, ale nie z urzędu, czyli nie jest to obligatoryjne. To oznacza, że to nadal w wielu przypadkach dzieci i kobiety będą musiały uciekać z domu i szukać dachu nad głową. W ten sposób spotyka je dodatkowa kara, dodatkowe cierpienie.
Zweryfikuje czas

Organizacje, stojące na straży obrony praw dzieci, przypominają, że istniejące do tej pory prawo umożliwiało zabieranie dziecka z domu w przypadku zagrożenia jego życia i zdrowia. - Takie decyzje zawsze niosą ze sobą poważne dylematy, których nie rozwiąże żadna ustawa - przekonuje Donata Majchrzak-Popławska z Terenowego Komitetu Ochrony Praw Dziecka w Lesznie. - Tylko dobre przygotowanie i wrażliwość ludzi, którzy w takiej sytuacji muszą działać, może gwarantować, że zarówno dziecku, jak i rodzicom nie zostanie wyrządzona krzywda. Natomiast zakaz stosowania kar cielesnych ma dla mnie szczególne znaczenie. Nie można naruszać nietykalności cielesnej, gdyż dziecko nie ma takiego samego statusu, jak dorosły. Okazuje się także, że zespoły interdyscyplinarne, to także nic nowego. W wielu gminach i powiatach już w podobny sposób pracuje się nad rozwiązaniem spraw związanych z przemocą w rodzinie, choć nadal jednostki skupione są przede wszystkim na tym, jak szybko i sprawnie reagować na sygnały, że dzieciom dzieje się krzywda.

- Zajmując się przemocą w rodzinie, już w tej chwili przeprowadzamy wywiady w szkole, przedszkolu, u lekarza rodzinnego - zaznacza Lidia Leońska, rzecznik prasowy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Poznaniu. - Trudno mi teraz powiedzieć, jaki wpływ będzie miała nowa ustawa na dalszą naszą pracę i funkcjonowanie rodzin. Zweryfikuje to czas.

Nie poddają się

Przeciwnicy ustawy przekonują, że nie należy podejmować ryzyka i sprawdzać, jakie skutki przyniesie nowe prawo. Ich zdaniem, ustawodawca już na samym wstępie przyjmuje, że problem przemocy dotyczy aż połowy rodzin w Polsce. Oznacza to, że społeczeństwo ma zostać objęte systemem inwigilacji, i to poza kontrolą wymiaru sprawiedliwości.

- W każdej gminie powstaną zespoły monitorujące nie tylko rodziny, w których występuje przemoc, ale także zagrożone przemocą. Zbierane przez nie dane o rodzinie należą do bardzo delikatnych. Nie wierzę, że tak rozbudowane gremia działające przecież w małych, gminnych społecznościach będą w stanie zapewnić zachowanie pełnej tajemnicy - przekonuje Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców. - Na podstawie jednego donosu, np. nieprzychylnego sąsiada, rodzinie będzie mogła zostać założona tzw. Niebieska Karta, także bez zgody osoby dorosłej dotkniętej przemocą. Zespół gminny będzie także obradował o sposobach rozwiązania jej problemów i wdrażał je w rodzinie.

Dlatego przeciwnicy zapowiadają kontynuowanie walki. - Prawo ochrony przed stosującymi przemoc, przed zwyrodnialcami bijącymi żony, mordującymi dzieci powinno być egzekwowane przez silny wymiar sprawiedliwości, a nie pracowników socjalnych - podkreśla Radosław Waszkiewicz ze Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus". - Ponieważ ustawa w tym kształcie narusza konstytucyjne prawa rodziców, prawo do prywatności, dlatego też jeśli zajdzie taka konieczność, to zaskarżymy ją do Trybunału Konstytucyjnego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski