Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ranking najzabawniejszych cytatów w polskim filmie

Jacek Sobczyński
Może i "Chłopaki nie płaczą" do najmądrzejszych komedii nie należą, ale trudno nie pochylić czoła przed dialogowym uchem Olafa Lubaszenki
Może i "Chłopaki nie płaczą" do najmądrzejszych komedii nie należą, ale trudno nie pochylić czoła przed dialogowym uchem Olafa Lubaszenki East News
Podobno Polska to ponury kraj. Nie narodził się nad Wisłą ani drugi Woody Allen, ani piąty brat Marx, a kiedy filmowcy porywali się na kręcenie komedii, efekt był z reguły przygnębiająco nieśmieszny. Trudno więc się dziwić, że sami filmowcy boją się komedii jak ognia. Ale trafiały się w historii rodzimego kina obrazy, podczas oglądania których zaśmiewaliśmy się do rozpuku. Ranking najzabawniejszych polskich filmów i pochodzących z nich dialogów przedstawia Jacek Sobczyński.

Załóżmy, że z niespodziewaną wizytą i nietuzinkową prośbą wpada do nas obcokrajowiec. Prośba brzmi: weź mnie na polski film. Tylko śmieszny! Szybki rzut okiem na bieżący repertuar: mamy komedię "Fenomen", którą recenzent portalu stop-klatka.pl określił mianem "niestrawnego popisu ekranowej żenady". W mniejszych kinach można zobaczyć jeszcze więzienny dokument "Bad Boys. Cela 425", obyczajową "Drogę do raju" (treść: kobieta z małego miasteczka nie załamuje się pomimo śmierci bliskich jej osób) i dramat "Handlarz cudów", w którym Borys Szyc pomaga małoletnim chłopcom przedostać się nielegalnie do Francji.

Smutno wygląda obraz współczesnej komedii w polskim kinie. Ambitne pozycje z tego gatunku giną już w fazie powstawania scenariusza, przygniecione nawałem dramatów społecznych. Z kolei szczyty polskiego box office'u zdobywają produkcje, naszpikowane w równym stopniu wyraźnie męczącymi się na planie gwiazdami, jak infantylnym, przaśnym żartem.

Sami filmowcy boją się komedii jak ognia z paru względów. Po pierwsze - to na nich najłatwiej polec. Po drugie - reżyserów przytłacza własne doświadczenie. Paradoksalnie, ale im więcej ogląda się komedii, tym trudniej samemu rozbawić widza. Zbudowani na PRL-owskim żarcie reżyserzy wiedzą, że dzisiejszego widza śmieszy przede wszystkim dowcip komedii hollywoodzkich. W poszukiwaniu idealnej proporcji starają się nakręcić coś pomiędzy jednym a drugim. Tymczasem zupełnie zapominają o podstawie - przede wszystkim liczy się dobry, uniwersalny żart. A tego - i to po trzecie - Polacy nie umieją napisać.

A przecież kiedyś było inaczej. Boom na komedie zapoczątkowali w Polsce w latach 30. artyści, związani z teatrami muzycznymi i kabaretami. Przed wojną śmiano się z warszawskiego cwaniaka Dodka, w którego rolę wcielał się Adolf Dymsza. W latach 50. i 60. królowały subtelne humoreski z rysem społecznym ("Giuseppe w Warszawie", "Sublokator", "Upał"), natomiast później, wraz z nastaniem ery Stanisława Barei do głosu doszła zjadliwa satyra na codzienną, nie tak wesołą rzeczywistość.

Po 1989 r. na polskich ulicach zrobiło się radośniej, niestety zupełnie odwrotne nastroje zapanowały w kinach. Zapatrzeni w Amerykę polscy twórcy przełożyli formę ponad żart. Efekt był mizerny, ale widzowie i tak dopisywali. Pomimo to, że dowcipy były słabe, to ocierały się o dobrze znaną im rzeczywistość. I właśnie w tej regionalności tkwi fenomen wszystkich komedii świata. Pomimo pozornej uniwersalności to Anglicy śmieją się najgłośniej z Monty Pythona, a Francuzi z De Funesa. Tylko oni są w stanie wychwycić drobne, charakterystyczne dla ich kultur niuanse. A my? My śmiejemy się od lat z "Misia"...

1. "Miś" (1981), reż. Stanisław Bareja
Miało go w ogóle nie być, a przynajmniej nie w takiej formie, jaką znamy do dziś. Najpierw "Misia" na części pierwsze rozłożyła cenzura (żądając 37 poprawek w filmie), później obraz Barei przez rok przeleżał na półkach, by w końcu stać się obiektem ataku sympatyzujących z partią dziennikarzy. A jednak "Miś" przeżył i wygrał metkę kultowości w oczach narodu. Pomijam wyborne dialogi, utkane na setkach żartów, które w przypadku filmu Barei dzielimy na świetne, rewelacyjne i genialne. Ale w warstwie scenariuszowej obraz cechuje się doskonałą, wielopłaszczyznową intrygą, której poszczególne fragmenty Bareja odsłania z biegiem filmu. Ponadczasowe arcydzieło. Nie znać "Misia" to tak, jak zapomnieć słów do "Mazurka Dąbrowskiego".

Najlepszy żart: "Pojutrze będę miała <<Poradnik Speleologiczny>>! - Poradnik spelo..., co to jest? - Wątróbka" (dialog klientki i kioskarki, handlującej pokątnie mięsem)

2. "Rejs" (1970), reż. Marek Piwowski
Godzinna parodia systemu komunistycznego okraszona, co rzadkie w komedii, przepięknymi zdjęciami autorstwa Marka Nowickiego. Tytułowy rejs jest tylko pretekstem do przedstawienia w krzywym zwierciadle stosunków międzyludzkich, panujących na przełomie lat 60. i 70. Dominowała nowomowa, kult nikomu niepotrzebnych zebrań, relacje między przebywającymi na wakacjach współpasażerami przypominały stosunki urzędników i petentów. A - jak zawsze - najlepiej mieli się cwaniacy, o czym przekonujemy się już w pierwszej scenie. "- Ma Pan bilet? - A Pan? - A skąd mam mieć? - No, to wchodzimy".

Najlepszy żart: "Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No... to... poprzez... no, reminiscencje. No jakże może mi się podobać piosenka, którą pierwszy raz słyszę?"

3. "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" (1978), reż. Stanisław Bareja
Czyli eksplozja komediowego talentu Barei. Z pozoru błaha historyjka mężczyzny, śledzącego wiarołomną żonę swój urok chowa w dziesiątkach pobocznych scenek. Bareja nabija się z najbliższej nam rzeczywistości: niemiłych współkolejkowiczów w sklepie, leniwych robotników, gadatliwych taksówkarzy czy nawet uroków komunikacji międzymiastowej. Ale robi to z takim wyczuciem, że większość dialogów mimowolnie znamy do dziś. Niestety, legenda "Misia" spowodowała, że jego filmowy poprzednik traktowany jest przez widzów bardzo często po macoszemu. Niesłusznie.

Najlepszy żart: "Dziecko Chińczyk i dziecko Japończyk to się niczym od siebie nie różnią... No, chyba że nazwą - Chińczyk i Japończyk. Chyba tylko jak Chińczyk jest chłopcem a Japończyk dziewczynką to się różnią - płcią. Ale to już tak jak u ludzi."

4. "Hydrozagadka" (1970), reż. Andrzej Kondratiuk
Kapitalna komedia, niemająca odpowiednika w historii polskiej kinematografii. To nie tylko parodia mitu amerykańskich superbohaterów, przedstawiona przez pryzmat dzielnego Asa, herosa, tępiącego złoczyńców, alkohol i ściśle przestrzegającego przepisów BHP. Andrzej Kondratiuk bawi się awangardowymi chwytami (m.in. Iga Cembrzyńska, czytająca napisy początkowe) i absurdalnym do bólu humorem. "Hydrozagadka" wygląda jak efekt kooperacji Jamesa Bonda, Supermana i bohaterów, granych przez trupę Monty Pythona w scenerii komunistycznej Warszawy.

Najlepszy żart: "Czy to jest Batman? Gorzej! Stosując nomenklaturę międzynarodową: Superman!"

5. "Seksmisja" (1983), reż. Juliusz Machulski
W "Seksmisji" Machulski zabawił się w podwójnego wizjonera. Najpierw zaprojektował marzenie każdego mężczyzny, świat, złożony z samych kobiet, by następnie zagrać facetom na nosie i dowieść, kim staliby się w tak uroczych realiach. Mało kto zauważa jednak, że w warstwie wizualnej film broni się jako kawał dobrego science-fiction, wzbogaconego tyleż celnymi dowcipami, co wysmakowaną wyobraźnią.

Najlepszy żart: "To nas tu o mało nie wykastrowali, a ty cycki sobie będziesz, cyganie, przyprawiał?" (scena, w której męscy bohaterowie odkrywają, że Jej Ekscelencja jest... mężczyzną)

6. "Dzień świra" (2002), reż. Marek Koterski
To w zasadzie nie komedia, lecz dramat pełną gębą. Dzień z życia Adasia Miauczyńskiego, sfrustrowanego polonisty poraża naturalistycznymi, ocierającymi się o wulgarność scenami i stojącym gdzieś z tyłu Gogolowskim lustrem, w którym przegląda się każdy widz. Śmiejemy się na "Dniu świra" gęsto, ale nerwowo, wiedząc, że przy niekorzystnym układzie gwiazd losy Adasia mogłyby stać się naszymi.

Najlepszy żart: "Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą".

7. "Sami swoi" (1967), reż. Sylwester Chęciński
Amerykanie mają Flipa i Flapa, u nas rządzą Kargul i Pawlak. Bodaj dwie najsympatyczniejsze postacie polskiego kina przez cały film (i jego dwie kolejne części) kłócą się i wyzywają, a my lubimy ich za to jeszcze bardziej. Ale na drugim planie oprócz zabawnych dialogów mamy nostalgię za Kresami i ludźmi, których już nie ma.

Najlepszy żart: "To już czwarta wojna w moim życiu, w tym dwie światowe" (matka Pawlaka)

8. "Kiler" (1997), reż. Juliusz Machulski
Nie ma w rodzimym kinie większego speca od kina gatunków niż Juliusz Machulski. W "Kilerze" oprócz przyzwoitego, kryminalnego scenariusza i tytułowej postaci, dobrze odtworzonej przez Cezarego Pazurę zagrało coś jeszcze. To galeria kompletnie odjechanych dziwaków, zaludniających cały drugi plan: zaczynając od namolnego komisarza Ryby, przez emanującą erotyzmem Rysią Siarzewską, kończąc na tchórzu Wolskim, który sika zawsze przez zapięty rozporek.

Najlepszy żart: "Co ty myślisz cwaniaczku, że z piątego przykazania możesz sobie zrobić spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością?"

9. "Jak rozpętałem II Wojnę Światową" (1969), reż. Tadeusz Chmielewski
Dowcipna farsa z życia nieudacznego żołnierza, któremu wydaje się, że doprowadził do wybuchu II wojny. Szeregowiec Franek Dolas chce zabłysnąć bohaterskim czynem, ale... no właśnie, zawsze na jego drodze staje COŚ. Trochę w duchu Szwejka, trochę z Abbotta i Costello - to wystarczy, żeby opartą na żołnierskiej kulturze komedię pokochała cała Polska.

Najlepszy żart: "Ludzie, ludzie, ja wariat, co ja robię, ja pieniądze rozdaję..." (Franek wabiący klientów na arabskim bazarze)

10. "Chłopaki nie płaczą" (1999), reż. O. Lubaszenko
Nieskomplikowana fabuła, żart momentami opadający zdecydowanie poniżej pasa... Dlaczego zatem "Chłopaki nie płaczą" znalazły się w dziesiątce? Lubaszence udało się zrównoważyć kloaczny dowcip z autentycznie błyskotliwymi dialogami. Bodaj z żadnego filmu ostatnich kilkunastu lat tyle cytatów nie weszło z miejsca do mowy potocznej. Może i "Chłopaki nie płaczą" do najmądrzejszych komedii nie należą, ale trudno nie pochylić czoła przed dialogowym uchem Olafa Lubaszenki.

Najlepszy żart: "Normalny czy ulgowy? - Jestem przyjacielem Piaska. - Jakiego Piaska? A pan? - A ja mam Paszport Polsatu" (dwaj gangsterzy wchodzą do filharmonii bez biletów)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ranking najzabawniejszych cytatów w polskim filmie - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski