Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sportowe patologie (część 23): Smutne pory roku zdesperowanych warciarzy

Radosław Patroniak
A. Szozda
Warta Poznań od 30 lat ma aspiracje, by dorównać Lechowi, ale poza tym, że jest bardziej wiekowa (starsza o 10 lat) nie ma czym wpędzać w kompleksy swojego lokalnego rywala. To nie znaczy jednak, że nie ma prawa istnieć i rozwijać się, a nie tylko wegetować. Kolejny strajk ekipy z Drogi Dębińskiej to okazja do zadania sobie pytanie, czy Zieloni mają szansę odbić się od finansowego dna?

Zanim o planie uzdrawiającym, słów kilka o planach spółki Euro 2012. Zakładały bowiem one organizację sparingu poznańskich drużyn na otwarcie zmodernizowanego Stadionu Miejskiego. Pomysł wzbudził kontrowersje, ale trudno się dziwić, skoro pomysłodawcy nie przewidzieli, że jeden z zespołów może mieć problemy ze skompletowaniem składu...

Najpierw może mieć jednak z przyznaniem licencji, bo zadłużone kluby jej nie dostają. Wpuszczenie Warty od nowego sezonu na Bułgarską nie zapewni jej świetlanej przyszłości, gdyż od gry na większym stadionie pieniędzy nie przybywa. Działacze Zielonych nie takich gestów oczekują (to raczej zresztą obowiązek nie gest, bo stadion jest miejski), tylko konkretnych deklaracji. Wiem, że ktoś powie, że są większe miasta od Poznania, w których kluby grają na jednym stadionie. One jednak nie mają przeciekających szatni, trybun z kontenerów i boisk treningowych, przypominających kartoflisko. Jeśli Warta ma być prawdziwym zapleczem Lecha, a nie klubem klasy okręgowej, potrzebuje też solidnej bazy.

W projekcie jej unowocześnienia lub stworzenia od podstaw powinno uczestniczyć miasto, bo jeden wielki stadion, dwa boiska ze sztuczną nawierzchnią i trzy klepiska to stanowczo za mało jak na metropolitalne aspiracje władz Poznania. Bronić Warty warto także z innych powodów. To klub wielosekcyjny z grupami, w których trenują setki dzieci. W dodatku uprawiają one nie egzotyczne dyscypliny, tylko konkurencje olimpijskie. Argument piłkarzy o tym, że są oni związani z Poznaniem też nie jest bez znaczenia. Utrzymywanie armii zaciężnej zawsze wychodzi drożej i zawsze kończy się jej rozwiązaniem.

Ktoś może powiedzieć, że klub z Drogi Dębińskiej ma nieuregulowane sprawy własnościowe. A PSŻ Poznań ma? Mimo to może liczyć na milionowe dotacje, bo na zapuszczony stadion na Golęcinie przychodzi kilka tys. osób. Może i Skorpiony mają swój urok, ale jakoś nie wierzę, że przetrwają dłużej niż kilka lat, nawet jak co roku będą wydzierać z miejskiej kasy kupę szmalu. U nich kryzys przychodzi jednak dopiero jesienią. W Warcie raczej wiosną, choć tak naprawdę to dla Zielonych każda pora roku jest smutna...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sportowe patologie (część 23): Smutne pory roku zdesperowanych warciarzy - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski