Żart z minionej epoki przypomniał mi się, kiedy przeczytałem narzekania naszych posłów na ich biedę i kłopoty z utrzymaniem biur poselskich za "marne" 134 tysiące złotych rocznie, czyli ponad 11 tysięcy złotych miesięcznie. Oczami wyobraźni widzę oburzenie wielu Wielkopolan, którzy za kwoty wielokrotnie mniejsze muszą co miesiąc utrzymać siebie i rodziny, czyli opłacić rachunki oraz kupić jedzenie i wszystko, co jest potrzebne do życia. Na tym tle narzekania posła, który skarży się, że z własnej kieszeni musi opłacać przejazdy taksówkami w Warszawie, brzmią cokolwiek komicznie.
Chociaż nie, tak naprawdę nie ma w tym nic do śmiechu - to rzecz raczej głęboko zasmucająca. Okazuje się bowiem, że kilka kadencji spędzonych w parlamencie potrafi stępić poselską wrażliwość i wyobcować polityka z otoczenia, w którym żyje i bez której nie miałby swej pozycji.
Nie twierdzę, że posłowie mogą obejść się bez pieniędzy na utrzymanie swych biur. Demokracja parlamentarna zakłada stały kontakt wyborców z ich przedstawicielami, a do tego niezbędne są odpowiednie środki finansowe i techniczne. Poseł przede wszystkim powinien jednak służyć i pomagać. Innymi słowy - ma być użyteczny. Nie osiągnie tego jednak bez znajomości jeszcze innego słowa na "u". Brzmi ono: umiar.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?