Nie zostało wiele pamiątek po Bolesławie Smektale, gdyż funkcjonariusze NKWD chcieli zatrzeć wszelkie ślady istnienia niewygodnego świadka. Kiedy aresztowali go w lutym 1945 roku, niemal natychmiast po wejściu Armii Czerwonej do Poznania, podczas rewizji zabrali wszystkie dokumenty i prywatne rzeczy poznaniaka, nawet podarte skarpetki. Dlatego jego córka Iwona Kowalik i wnuczka Beata Kowalik jak święte relikwie przechowują kilka cudem ocalonych zdjęć.
- Dziś pragniemy najbardziej, żeby zachowała się pamięć po naszym ojcu i dziadku - mówią zgodnie. - Bo właśnie w imię prawdy historycznej tyle wycierpiał. I choć wycieńczony zdołał wrócić ze zsyłki do domu, to nigdy nie odzyskał dawnego zdrowia i pogody ducha.
Z saksów do Polski
Bolesław Smektała mógł wieść na Zachodzie w miarę spokojne i dostatnie życie syna wielkopolskich emigrantów. Urodził się 2 kwietnia 1907 roku w niemieckim Dortmundzie, gdzie jego ojciec przez 34 lata był górnikiem. Mieszkali w Westfalii, potem w Belgii, ale pozostali oddanymi Polakami i mieli silny związek emocjonalny z ojczyzną. Kiedy Bolesław wszedł w wiek poborowy, ojciec wysłał go do wolnej już Polski, aby spełnił obowiązek patrioty i odbył służbę wojskową.
W armii był w latach 1927-1928. Przebywał wtedy często u rodziny w Poznaniu. Tutaj zakochał się w Melanii i postanowił zostać na zawsze. Pobrali się w roku 1932, stanowiąc bardzo kochającą się parę. Pan Bolesław pracował najpierw na kolei, potem - legitymując się maturą zrobioną w Belgii - został sekretarzem poznańskiego Sądu Apelacyjnego, a następnie zajął się z żoną prowadzeniem sklepu spożywczego przy ulicy Matejki 11. Żyli spokojnie i uczciwie, doczekali się trójki dzieci. Tę rodzinną sielankę przerwała wojna.
Wojna i pomoc
W czasie kampanii obronnej we wrześniu 1939 roku Bolesław Smektała służył w 57. pułku piechoty Armii Poznań. Walczył nad Bzurą i prowadził tajną kancelarię sądu polowego. Wrócił cały i zdrowy, ale w 1942 roku Niemcy odebrali mu sklep, więc musiał podjąć pracę w zakładach lotniczych Focke-Wulf na terenie dzisiejszych targów. Dostał posadę w administracji, gdyż z emigracyjnych czasów doskonale znał nie tylko język niemiecki, ale także flamandzki i francuski.
- Bolesław był bardzo lubiany i szanowany przez polskich współpracowników, ponieważ wielu osobom służył pomocą - wspomina Iwona Kowalik.
I właśnie zaufanie, którym cieszył się wśród Polaków oraz perfekcyjna znajomość języka niemieckiego sprawiły, że Niemcy wytypowali go do delegacji, która miała obejrzeć mogiły w lesie katyńskim, ujawnione w 1943 roku.
- Niemcy chcieli wykorzystać mord katyński do celów propagandowych - przypomina wnuczka Beata Kowalik. - Posługując się tym przykładem mogli dowodzić, że to Sowieci, a nie oni, popełniają
masowe zbrodnie wojenne.
Więcej przeczytasz w sobotnim wydaniu Polski Głosu Wielkopolskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?