Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

El Chico: zabójstwo bez konsekwencji

Mateusz Pilarczyk
Zviad Glonti
O tym jak paczka papierosów doprowadziła do podejrzanego o morderstwo w poznańskim klubie El Chico, które od 15 lat czeka na wyjaśnienie Mateusz Pilarczyk.

W piątek 30 czerwca 1995 roku mężczyzna o śniadej cerze i czarnych włosach kupuje paczkę "czerwonych" marlboro. Urywa górną część celofanu zabezpieczającego kartonowe pudełko i wyciąga z niej papierosa. Podpala. Zaciąga się. Nie przyszło mu do głowy, że w ten sposób utrwalił odciski palców na pudełku, które zdemaskuje go i stanie się głównym dowodem w sprawie o zabójstwo. Sprawie, która już od piętnastu lat czeka na wyjaśnienie.

Zbrodnia nad ranem
Właściciel lokalu na poznańskim Piątkowie postanowił odróżnić swój od innych "salonów masażu". Przy ulicy Umultowskiej otworzył Salon Odnowy Biologicznej dla Panów "El Chico". Mimo chwytliwej nazwy i jasno sprecyzowanej klienteli w piątkowy wieczór ruch w interesie był mały. Masażystki od godziny 18 oczekiwały na klientów. Tych jednak nie było. Jak co dzień porządku w lokalu pilnowali dwaj ochroniarze - Dariusz K. i Piotr J. Mieli mało roboty, więc zajęli się rozpalaniem grilla.
Przed czwartą nad ranem do lokalu weszli trzej mężczyźni. Nie byli jedynymi, którzy tej nocy przybyli do klubu. Nie byli też stałymi klientami lokalu, ale po tej nocy na długo zapadli w pamięć obsługi z "El Chico". Dwóch z nich wyróżniało się na tle innych bywalców klubu. Śniada cera, ciemne włosy. Ubrani w czarne garnitury, krawaty i białe koszule. Mówili po rosyjsku. Trzeci z nich - blondyn z zaczesaną do tyłu fryzurą - miał na sobie dżinsową kurtkę.

Zamówili drinki. Jeden z nich zaczął wypytywać o ochroniarzy. Po chwili "Rosjanin" wyjął broń. Wymierzył w Piotra J. W tym czasie dwóch pozostałych zajęło się Dariuszem K. Wywiązała się szarpanina. Jeden z napastników wyciągnął nóż i zaatakował Dariusza K. Ochroniarz zaczął uciekać. Wyskoczył przez okno. Padły strzały. Napastnicy wybiegli z "El Chico" i odjechali z piskiem opon. Piotr J. leżał w kałuży krwi z raną postrzałową. Trafił do szpitala. Przeżył. Dariusz K. miał mniej szczęścia - trzydziestolatek wykrwawił się na trawniku przed klubem. Wszystko trwało zaledwie kilka minut. A motyw morderstwa do dziś nie jest znany.

Na miejscu zbrodni technicy kryminalistyczni znaleźli łuski po nabojach i kule. Policjanci pobrali również ślady opon sprzed klubu oraz niedopałki papierosów. Dla sprawy najważniejsze okazały się odciski palców ujawnione na folii ochronnej paczki papierosów, która kilka godzin wcześniej była w rękach zabójcy.

Na morderców czekał samochód. Granatowy mitsubishi lancer. Za kierownicą Mariusz A. Krzyknęli tylko, żeby jak najszybciej odjechał sprzed klubu. Ruszyli w kierunku Szczecina, skąd Rosjanie kazali się zawieźć do Rawy Ruskiej na Ukrainie. Dopiero w drodze Polak dowiedział się, co stało się w El Chico. Wystraszył się i samochód porzucił w warsztacie na wschodzie Polski. Policja szybko dotarła do Ma-riusza A. Jednak jego pasażerowie przepadli jak kamień w wodę.

15 grudnia 1995 r. prokuratura umarza śledztwo w sprawie morderstwa z powodu braku sprawców. Mariusz A. zostaje skazany na 6 tys. złotych grzywny za niezawiadomienie organów ścigania o przestępstwie. Ślad pozostawiony na paczce papierosów wraz z innymi dowodami trafia do policyjnego archiwum.

Znikające odciski
Wiosną 2006 r. w ręce niemieckiej policji trafia brunet o śniadej cerze. Jest podejrzany o rozboje. Twierdzi, że nazywa się Zbigniew L. Niemieccy śledczy sprawdzają paszport. Okazuje się, że w 1997 r. jego prawdziwy właściciel zgubił dokument w pociągu. Oszustwo wychodzi na jaw. Aresztowany opowiada swoją historię policjantom. Nazywa się Aleksander S. i pod koniec lat 60. urodził się w stolicy Tadżykistanu - Duszanbe. Co ciekawe, jest apatrydą, czyli bezpaństwowcem. Żaden kraj nie uznaje Aleksandra S. za swojego obywatela.

Odciski palców Tadżyka trafiają do europejskiego systemu AFIS. Służy on do szybkiego porównywania odcisków palców zgromadzonych z całej Europy. Dzięki temu można sprawdzić, czy osoba zatrzymana w jakimś kraju UE popełniła przestępstwo w innym państwie. Policjanci ustalają, że linie Tadżyka to te same, które przed 11 laty ściągnięto z paczki papierosów pozostawionej w El Chico. Ten dowód można w końcu powiązać z konkretną osobą. Polscy prokuratorzy zaczynają korespondencję z Niemcami. Proszą o przysłanie odcisków palców Aleksandra S. do porównania. Kiedy wreszcie trafiają do Polski, okazuje się, że jedyny mocny dowód - czyli odciski palców Aleksandra S. - zniknęły z poznańskiego CBŚ.

W lipcu 2008 r. CBŚ przyznaje, że odciski Aleksandra S. zostały zgubione. Bez nich trudno będzie dowieść winy Tadżyka. Jedynym śladem, na jakim może się opierać poznańska prokuratura, zostaje skan linii papilarnych Aleksandra S. w systemie AFIS.

Za wyjaśnienie sprawy zabiera się Biuro Spraw Wewnętrznych policji. Po śledztwie wychodzi na jaw, że winnym zagubienia dowodu zbrodni jest obecnie już były funkcjonariusz CBŚ - Roman P. W 2005 r. zabrał dowody w sprawie El Chico z Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. W maju ubiegłego roku sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 2 tys. zł grzywny.

Niemcy odmawiają
Kiedy w Polsce trwało zamieszanie związane z poszukiwaniem zaginionego dowodu, w Niemczech Aleksander S. odsiadywał już karę 3 lat i 3 miesięcy pozbawienia wolności za rozbój. 18 sierpnia 2009 roku strona polska rozsyła za Aleksandrem S. Europejski Nakaz Aresztowania. Niemcy odmawiają jednak wydania podejrzanego o zabójstwo w El Chico. Na przeszkodzie stają różnice między polskim a niemieckim prawem. Aleksandrowi S. stawia się zarzut zabójstwa z użyciem broni palnej.

W Polsce za taki czyn grozi dożywocie, a skazany o warunkowe zwolnienie może starać się dopiero po 25 latach. Niemieckie prawo pozwala ubiegać się o przerwę w wykonywaniu kary już po 20 latach. Niemcy uznają, że mają podstawę, aby odmówić przekazania Aleksandra S. Prokuratura w Poznaniu zaskarża tę decyzję. Odpowiedź niemieckiego wymiaru sprawiedliwości przychodzi w lutym tego roku. Niemcy po raz kolejny odmówili wydania Aleksandra S. - W najbliższych dniach ma być znane uzasadnienie tej decyzji - mówi Magdalena Mazur- Prus, rzecznik poznańskiej prokuratury.

Wygląda na to, że sprawa zabójstwa w El Chico nigdy nie zostanie w pełni wyjaśniona.

ENA:
Europejski Nakaz Aresztowania jest formą ekstradycji wewnątrz Unii Europejskiej. Umożliwia on przekazanie państwu składającemu ENA podejrzanego, skazanego lub oskarżonego o popełnienie przestępstwa. ENA został wprowadzony w celu ograniczenia możliwości ukrywania się przestępców w krajach członkowskich Unii. Miał zastąpić długą i często nieskuteczną procedurę ekstradycji. W 2008 roku Polscy prokuratorzy występowali 5302 razy o ENA. Sądy zatwierdziły 4838 wniosków, które zostały skierowane do państw UE. 989 z nich zakończyło się przekazaniem podejrzanych, skazanych lub oskarżonych stronie polskiej. W tym samym czasie do polskich prokuratur wpłynęło 235 wniosków. W przypadku 193 spraw sąd wydał decyzje o przekazaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski