Nie, stający wczoraj przed zielonogórskim sądem raper Peja grzecznie przyznał się do swojego nagannego zachowania. I bardzo dobrze. Cieszy sytuacja, w której kreowany przez antagonistów hip-hopu na trzygłową, ziejącą ogniem bestię Peja udowodnił, że potrafi zwyczajnie, po ludzku powiedzieć "przepraszam".
Przyklaskuję raperowi, ale równocześnie wciąż nie mogę pozbyć się z pamięci pewnego obrazka. Sześć dni po feralnym, zielonogórskim incydencie miałem okazję być na imprezie, promującej ostatni album artysty "Na serio". Mijałem wówczas Peję wielokrotnie i widziałem, że pomimo szalejącej właśnie nad jego głową medialnej burzy raper wydawał się być całym larum kompletnie niezainteresowany. Dziś mam nadzieję, że Peja nie przyznał się do winy tylko po to, by całą zielonogórską historię mieć już w końcu za sobą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?