18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina radnego Zawiei chce wznowienia śledztwa

Michał Kopiński
W wypadku z 1 sierpnia 2009 roku Ewa i Jan Zawiejowie stracili ukochanego syna, synową i ośmiomiesięcznego wnuka. – Z tym, że to synowa była winna wypadku, pogodzimy się tylko po rzetelnym śledztwie. A to było niechlujne – mówią
W wypadku z 1 sierpnia 2009 roku Ewa i Jan Zawiejowie stracili ukochanego syna, synową i ośmiomiesięcznego wnuka. – Z tym, że to synowa była winna wypadku, pogodzimy się tylko po rzetelnym śledztwie. A to było niechlujne – mówią Andrzej Szozda
Rodzice zmarłego tragicznie radnego Macieja Zawiei walczą przed sądem o wznowienie śledztwa w sprawie wypadku, w którym zginął m.in. ich syn. Wskazują na wiele niewyjaśnionych wątpliwości i nie zgadzają się z opinią biegłego, na podstawie której prokuratura uznała, że winną tragedii była żona radnego, Beata. - Rodzina słusznie domaga się rzetelniejszego zbadania sprawy - mówi "Polsce Głosowi Wielkopolskiemu" Ryszard Rybicki, poznański biegły sądowy specjalizujący się w badaniu wypadków drogowych.

W sobotę 1 sierpnia ubiegłego roku 29-letni Maciej Zawieja jechał z żoną Beatą i ośmiomiesięcznym dzieckiem nad morze. Volkswagena golfa prowadziła Beata Zawieja. Około godz. 18.35 jadący drogą krajową nr 11 Zawiejowie wjechali do wsi Przydargiń (woj. zachodniopomorskie). Na łuku drogi, już na terenie zabudowanym, vw golf zderzył się czołowo z autobusem. Beata Zawieja i ośmiomiesięczny Jan zginęli na miejscu. Maciej Zawieja zmarł dziewięć dni później w szpitalu.

Jak doszło do wypadku? Prokuratura w Szczecinku zamknęła kilkumiesięczne śledztwo stwierdzeniem, że winną tragedii była prowadząca golfa Beata Zawieja. Rozstrzygająca w sprawie była opinia biegłego

Ewa i Jan Zawiejowie nie zgadzają się z tą decyzją. Rodzice radnego twierdzą, że tak śledztwo, jak i ekspertyza, były nierzetelne. Takiego samego zdania są rodzice zmarłej Beaty Zawiei, Jadwiga i Józef Szablewscy. - Beata była świetnym kierowcą, prawo jazdy zrobiła, jak tylko skończyła 18 lat. Przez 10 lat nie miała żadnego wypadku - przekonuje Józef Szablewski.

W postanowieniu prokuratury o umorzeniu śledztwa czytamy, że wjeżdżając do wsi Przydargiń Beata Zawieja wjechała w ostry, "zacieśniający" się łuk w lewo. W czasie jazdy golfa miało zacząć znosić na prawo, na co kobieta miała zareagować zbyt mocnym odbiciem w lewo. Wtedy miała stracić kontrolę nad pojazdem: odbiła w prawo i znów w lewo, wjeżdżając rzekomo w jadący z naprzeciwka autobus. Rodzina twierdzi, że mogło być zupełnie inaczej. - Są mocne poszlaki wskazujące na to, że to autobus wyjechał poza swój pas jezdni - mówi Jan Zawieja.

Przyczyną utraty panowania nad pojazdem przez żonę Macieja Zawiei miała być według prokuratury zbyt duża prędkość golfa podczas wchodzenia w łuk - przynajmniej 80 km/h, przy dozwolonych tam 50 km/h.

- Problem w tym, że rzekomą prędkość ustalono wyłącznie na podstawie zeznań świadków - tłumaczy pełnomocnik Zawiejów, mec. Piotr Ostafi. - Dwóch świadków to kierowcy autobusu bezpośrednio zainteresowani takim rozstrzygnięciem. Z kolei świadkowie postronni, którzy jechali innymi pojazdami albo oceniali prędkość golfa przed wjechaniem w teren zabudowany, albo robili to na podstawie prędkości własnego samochodu, która była znacznie niższa niż dozwolone tam 50 km/h.

Te wszystkie wątpliwości powinna wyjaśniać opinia powołanego przez prokuraturę biegłego. Według Zawiejów nie wyjaśniła jednak nic. - Nie sposób się z niej dowiedzieć, jaki był tor jazdy golfa i autobusu oraz jakie było ich położenie w chwili zderzenia. Biegły nie zbadał, czy kierowca autobusu byłby w stanie uniknąć zderzenia, gdyby jechał nie 62 km/h, jak wskazał tachograf, a przepisowe 50 km/h. W końcu, rzecz najważniejsza, nie wyjaśnił, czy ślad zblokowanego koła autobusu na osi jezdni mógł oznaczać, że to autobus zjechał poza swój pas - wylicza mec. Ostafi. A Jan Zawieja dodaje: - Biegły w ogóle nie sprawdził innych wariantów niż wina Beaty. Mimo że autobus miał, niezgodnie z prawem, opony różnych marek na jednej osi, w dodatku z różnymi głębokościami bieżnika, nie zbadano, jaki to mogło mieć wpływ na przebieg wypadku.

Z opinią, na której umarzając sprawę oparł się prokurator, zapoznał się na naszą prośbę Ryszard Rybicki, szef Zespołu Rzeczoznawców "Dekra". - Rodzina słusznie domaga się wznowienie śledztwa i wyjaśnienia wszystkich wątpliwości - ocenia Rybicki. I zwraca uwagę, że z niecałych 11 stron, tylko trzy i pół strony to właściwa opinia: reszta to przepisany z akt sprawy opis przebiegu wypadku i zdjęcia. - W opinii nie ma ani słowa o wpływie różnych opon na zachowanie autobusu, nie ma wyliczeń prędkości obu pojazdów na podstawie śladów z jezdni. Autor podał prędkość "na oko", nie robiąc żadnych wyliczeń. Nie wyliczył też, ile czasu kierowca autobusu miał na reakcję i czy mógł uniknąć wypadku - mówi Ryszard Rybicki.

Prokurator Jerzy Sajchta, który śledztwo umorzył, broni swojej decyzji. - To, czy golf jechał 90, 80 czy 73 km/h nie ma dla tej sprawy większego znaczenia, ponieważ do wypadku doszło na pasie jezdni autobusu - przekonuje Sajchta. A pytany, skąd ma pewność, odpowiada: - Miejsce wypadku badał prokurator i on tak jednoznacznie stwierdził. Sajchta broni też opinii biegłego, która była podstawą zamknięcia śledztwa: - Opinia jest rzetelna, robił ją fachowiec. To, że nie ma w niej wielu wyliczeń, jest moją decyzją. Dodatkowe czynności biegłego to dodatkowe koszty.

Rodzina domaga się wznowienia śledztwa. Jak będzie, zdecyduje wkrótce Sąd Rejonowy w Szczecinku. Chyba że wcześniej prokurator sam zmieni zdanie i wróci do sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rodzina radnego Zawiei chce wznowienia śledztwa - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski