Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Nowak: Nie pcham się do przodu

Marcin Kostaszuk
Używam  słów, symboli przynależnych również Biblii, ale nie mówię ludziom, żeby wierzyli – mówi Adam Nowak
Używam słów, symboli przynależnych również Biblii, ale nie mówię ludziom, żeby wierzyli – mówi Adam Nowak Andrzej Świetlik
Z Adamem Nowakiem, wokalistą zespołu Raz Dwa Trzy, o tym co pisze, jak żyje, kim jest rozmawia Marcin Kostaszuk

Jest Pan jeszcze poznaniakiem?
Oczywiście w pamięci funkcjonuję jako tożsamy z Poznaniem, ale serce mam przepołowione na dwa miasta, na dwie komory. Od 12 lat mieszkam w Toruniu, więc nie sposób było nie zaprzyjaźnić się z tym miastem.

Mam poczucie, że Pana słowa do nowych piosenek Raz Dwa Trzy, są wyjątkowo ciężkie i intymne. Czy nie miał Pan wahań przed upublicznieniem tych tekstów?
Nie mam poczucia, że ujawniłem jakieś swoje niezwykłe szczere wydarzenia z życia. Raczej emocje, towarzyszące wydarzeniom nieodwołalnym - najlepszy przykład to "Już", piosenka dla mojego zmarłego taty.

Dwa lata temu rozmawialiśmy po Pana chorobie, której skutkiem była czasowa utrata głosu.
Nie na dłuższy czas, ale radykalnie. To nie był stan radości. Dosięgła mnie niemoc, kazała mi przysiąść i odpowiedzieć sobie na pytanie o sposób spędzania własnego życia. Jednocześnie pomyślałem o gospodarce rabunkowej, jaką prowadzi wielu wykonawców. Dopóki opakowanie wytrzyma, dopóty się je akceptuje. Nie akceptuje się faktu, że właśnie opakowanie odmawia posłuszeństwa. Zdarzyło mi się to dwa razy. Ostatni raz dobitniejszy, bo przestałem mówić, ze względu na chorobę. Pomyślałem nie tyle, że musze coś zmienić, ale że muszę uważać, bo opakowanie powie mi, że nie będzie ze mną w porozumieniu.

Czy śpiewanie cudzych piosenek to dla muzyka "opakowanie zastępcze"? Na siedem lat przerwaliście serię autorskich płyt...
Mówienie cudzymi głosami, słowami i dźwiękami było po części przypadkiem. Popularność w wyniku śpiewania piosenek Agnieszki Osieckiej jest warunkowa i trochę nam nie przynależna. Nie czułem się dobrze w blasku ich sukcesu, bo przecież byłem tylko chwilowym wykonawcą cudzych piosenek. Nie wynikało to z premedytacji, planu czy sprytu, tylko ze spełnienia propozycji radiowej Trójki. Nie przewidzieliśmy konsekwencji...

Ja bym życzył każdemu takich konsekwencji - w postaci Platynowych Płyt.
A ja właśnie nie. Dlatego, że spotkaliśmy się z publicznością, która nie miała zielonego pojęcia o istnieniu zespołu Raz Dwa Trzy.

A po czym to Pan poznał? Zespołem popularnym jesteście przecież od połowy lat 90.
Tyle, że po koncertach z tym repertuarem przychodzili do nas ludzie i mówili, że spotkali nas po raz pierwszy. I były to częste przypadki. Dla innej części charakterystyczne było stwierdzenie: "mnie nie interesuje Młynarski i Osiecka, interesujące jest to, co sam piszesz i śpiewasz". Ci cenią nas za to, że śpiewamy własne piosenki - szanuję zwłaszcza tych słuchaczy, bo odważnie deklarują, jaki jest ich wymóg.

Nazwijmy to dowodem zaufania. Ma Pan poczucie, że je wzbudza, zwłaszcza jakością tego, co Pan robi?
Zawsze wierzyłem w jakość i szlachetność. Tego mnie uczył tato i przez wiele lat nie potrafiłem sprostać temu zaufaniu.

Dlaczego?
Bo nie posiadałem możliwości wykonawczych. Po intensywnej pracy z instrumentem, głosem i słowem, ta szlachetność przyszła, ale towarzyszyła mi od dziecka, bo mój ojciec był zawsze uczciwy w tym, co robił.

Kim był?
Biochemikiem. Władał czterema językami, wszystko, do czego podchodził doprowadzał do końca. Gdy nie mógł, zostawał z dylematem, który mu nie dawał spokoju.

Czy Pana kariera muzyczna również była dla niego dylematem?
Była. (śmiech)

To chyba był nieunikniony konflikt - muzyk nigdy nie może uznać, że coś zakończył, zatrzymać się na jednej, choćby najlepszej piosence.
Samo dążenie do dobrej piosenki nie jest do końca interesujące, jeśli używa się ich do poszukiwania egzystencjalno-filozoficznego. Do rozwiązywania pewnych zagadek i tajemnic, które są zaklęte w życiu. Nie da ci spokoju cudza piosenka, która traktuje o miłości. Nawet jeśli to będzie najlepsza piosenka, o tym że ktoś kogoś zostawił i jest dramat. Ja albo nie umiem, albo nie mam daru, żeby to opisać. Nie jestem od tego. U mnie opis, tematyka piosenki dotyczy innego dramatu: nie w sensie tragedii, destrukcyjnego pojmowania własnej egzystencji, ale w sensie napięcia. To coś, co jest u mnie prawdziwe, jest w głowie i w sercu. To właśnie opisuję.

Efekt jest taki, że album "SkąDokąd" wręcz straszy słuchacza brakiem nadziei i wizji tego co "potem".
Nie śpiewam, że wierzę w cud, że będzie wszystko, dobrze, nie martwmy się...

Słuchacze woleliby chyba to właśnie usłyszeć.
Wiem, ale mówiłem o tym, jak miałem 30 lat.

A co się zmieniło, w wieku lat 45?
47. Jestem innym człowiekiem. Inaczej postrzegam i odczuwam, jestem trochę mniej wrażliwy na to, co się dzieje dookoła. To co u 20-, 30-latka budzi grozę i dramat, u 47-lat-ka już tych uczuć nie wywołuje, bo on potrafi przejrzeć daną sytuację, wie jaki będzie skutek. Nie zawsze jestem optymistyczny. Wiem, że wizerunek Adama Nowaka to uśmiechnięty człowiek, który zawsze służy nadzieją i zionie optymizmem. Owszem, jestem optymistycznie nastawiony do życia, ale jako twórca słów mam obowiązek podejmowania tematów, które są dla mnie prawdziwe i budzą moje wątpliwości. Jeśli piszę piosenkę po śmierci mojego taty, to znaczy, że ta nieodwracalność miała duży wpływ na moje życie i ja chcąc być uczciwy wobec siebie i taty, nie mogę o tym nie napisać.

Otrzymał Pan ostatnio nagrodę fundacji brata Alberta za wspieranie osób niepełnosprawnych, ale była to informacja bardzo dyskretna. Uważa Pan. że dobro trzeba czynić w ciszy?
Dokładnie taki stosunek mam do tej kwestii. To jest biblijne: nie szukaj poklasku, gdy robisz coś dobrego, bo ten poklask jest kompletnie niepotrzebny. Nie po to współpracuję z fundacją Ani Dymnej czy pomagam w inny sposób potrzebującym - robię tak, bo.. tak się robi.

I już przestaję się dziwić, że "Playboy" pytał, czy Raz Dwa Trzy są zespołem katolickim.
Można nas uznawać, za kogo się chce, ale jeśli ktoś posługuje się tym stereotypem, to popełnia błąd. Używam niekiedy słów, symboli przynależnych również Biblii, ale nie piszę z pozycji teologicznej, nie mówię ludziom, żeby wierzyli. Mówię o swoim doświadczeniu i snuję pewną refleksję, na temat, który mnie interesuje Nie sieję wątpliwości, chciałbym tylko, żeby ludzie do spraw wiary, miłości czy współistnienia podchodzili z refleksją, nie opierali się na stereotypach.

Przez ostatnie dwa lata zaczynał Pan koncerty jako solista, wykonując piosenkę "Iść swoją drogą". Bez wsparcia zespołu jest łatwiej?
Lubię być na równi, nie pcham się do przodu. Dramaturgia koncertu nie pozwoliła jednak na zamienienie kolejności utworów - trzeba było zacząć od tej właśnie piosenki, w której jeden facet wchodzi z gitarą i zaczyna grać i śpiewać, a dopiero później dochodzą kolejni muzycy. Na koncercie premierowym we Wrocławiu kolana mi się zatrzęsły i nie miało to nic wspólnego z przyjemnością. Raczej z tremą kompletnego amatora. Przez trzy dni miałem wtedy atak bólu głowy, z apogeum przed koncertem. Gdy przeszedłem tę ciężką próbę, to następne koncerty - już bez bólu głowy - okazały się lekkie i łatwe. Chcę się odważyć na nagranie piosenek samodzielnie, tylko z gitarą. Takie kameralne, intymne spotkanie - nie ze mną, ale z piosenkami w szerszej przestrzeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski