Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włóż serce i naklej znaczek

Redakcja
Martynka była zachwycona, gdy dostała olbrzymią "kartkę" z najlepszymi życzeniami od swoich rówieśników
Martynka była zachwycona, gdy dostała olbrzymią "kartkę" z najlepszymi życzeniami od swoich rówieśników Archiwum rodziny
Czasem wystarczy kilka ciepłych słów - to zaledwie chwila - by komuś pomóc. Zwłaszcza gdy potrzebuje pomocy, jak ciężko chore dzieci. To właśnie do nich dociera Marzycielska Poczta, o której pisze Elżbieta Sobańska

Cześć Patryczku! Ze zdjęcia patrzy na mnie fajny, uśmiechnięty łobuziak. Myślę, że niejeden dorosły nie miałby tyle siły i cierpliwości do znoszenia wszystkich trudów leczenia, co Ty masz. Jesteś bardzo dzielny. Wiesz, że ludziom wytrwałym zawsze sprzyja los? Z Tobą też tak będzie! (…) Tercia. Czy powiedzieliście ostatnio bliskim coś miłego, ot tak, po prostu? To może napisaliście? A co napisalibyście ciężko choremu dziecku, którego nawet nie znacie? Trudne? Nie zawsze i nie dla wszystkich, a przynajmniej dla tych, którzy garść ciepłych słów wysyłają przez nietypową pocztę, bo marzycielską.

Dziesięć punktów w skali Apgar - Patryk przychodzi na świat. Ale już w pierwszym miesiącu okazuje się, że chłopiec jest chory na mukowiscydozę. Maluszek z ciężkim zapaleniem płuc, cytomegalią, niedożywieniem i żółtaczką trafia do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. "Od urodzenia do dnia dzisiejszego był hospitalizowany 23 razy. Pomimo to stara się normalnie żyć i cieszyć się każdą chwilą. Jest uczniem drugiej klasy szkoły podstawowej. Jak na razie udaje się mu normalnie chodzić do szkoły, uwielbia swoich kolegów i koleżanki, choć bardzo często choruje. Czasem ma chwile załamania, jak każdy, ale wtedy właśnie potrzebuje przyjaciół i dobrego słowa. Was, Kochani, potrzebuje!" - prosi jego mama.

Bo Patryk jest zarazem zwyczajnym chłopcem, który pasjonuje się piłką nożną i fotografią. Marzy o własnym aparacie. Gra na werblu i uwielbia czytać listy. A tych dostaje wiele dzięki Marzycielskiej Poczcie i dwójce wolontariuszy - 24-letniemu Tomkowi Chmielowi z Tarnowa i 17-letniej Weronice Mazurkiewicz z Czarnowa, w województwie kujawsko-pomorskim.

- Pomysł nie jest nasz, takie akcje są choćby w USA. Chcieliśmy zrobić coś podobnego tutaj, ale efekt zaskoczył nas samych - przyznaje Weronika. - Kilka miesięcy temu zaczynaliśmy dopiero szukać rodziców i dzieci, którzy wezmą udział w akcji, uruchamialiśmy też stronę internetową www.marzyciel-skapoczta.pl. Najbardziej zaskakująca okazała się dla nas postawa innych osób, którzy tak licznie chcą bezinteresownie pomagać. Wysłali już tysiące listów i e-maili.
Najtrudniej było czekać na pierwszą kartkę. Teraz listy ze skreślonymi życzeniami napływają z kraju oraz zagranicy. Pisze brytyjska Polonia, piszą też inni z odleglejszych krajów. Mali i duzi, sławni jak Daria Widawska czy Paweł Małaszyński, a także ci "niesławni", czyli osadzeni w zakładach poprawczych. Powstała już nawet Marzycielska Klasa, na której zaznaczono placówki z całego kraju biorące udział w akcji. Jednym z punkcików na mapie jest poznańskie przedszkole.

- O akcji dowiedziała się jedna z nauczycielek, która przeczytała o chorej dziewczynce z przedszkola integracyjnego. Nauczycielka napisała pierwszy list, w którym opowiedziała o naszych podopiecznych i przedszkolu, a dzieci zrobiły dla rówieśniczki kolorowe laurki oraz śnieżnego bałwanka. Teraz ze sobą korespondują - opowiada Renata Martyła, dyrektorka Przedszkola nr 95 przy ulicy Hangarowej w Poznaniu. - Tę akcję warto kontynuować. W ten sposób uczymy naszych wychowanków tolerancji i wpajamy potrzebne w dorosłym życiu wartości.

Pod adresem Martynki Spaszewskiej z Ostrowa Wielkopolskiego przysłano już wiele serdecznych kartek. Wszystkie ją cieszą, bo sześciolatka każdego dnia szuka czegoś radosnego: gdy się bawi, gra na komputerze czy śpiewa. Niestety, Martynka również poważnie choruje. Zaraz po narodzinach przeszła dwie operacje ratujące życie. Teraz porusza się w specjalnych ortezach, które mama zakłada na jej nóżki.

- Wysyłanie kartek do chorych dzieci może się wydawać dziwne. Żadna, najpiękniejsza nawet pocztówka nie przywróci przecież dziecku zdrowia ani utraconej sprawności. Może więc lepiej - zamiast kupować kartkę, kopertę i znaczek - wpłacić te pieniądze na leczenie? Trudno tu tak naprawdę mówić o jakimś "lepiej". Chorym dzieciom konieczne jest leczenie i rehabilitacja - ale równie potrzebne jest im wsparcie i świadomość, że ich zmagania są ważne nie tylko dla nich i dla ich rodzin, ale też dla innych ludzi. W wielu chorobach - jeśli nie we wszystkich - samopoczucie psychiczne pacjenta jest istotnym czynnikiem leczącym, często tak samo ważnym jak procedury medyczne - wyjaśnia Anna Dembińska, psycholog Terenowego Komitetu Ochrony Praw Dziecka w Poznaniu. - Trudno jednak zachować dobry nastrój, gdy ma się niewiele lat, poważne problemy zdrowotne i ogrom przykrych doświadczeń. Gdy spędza się długie tygodnie w szpitalu, gdzie głównym towarzystwem są rodzice (najczęściej sami potrzebujący wsparcia), lekarze i inne ciężko chore dzieci. Dziecko czuje się osamotnione, bezsilne, odcięte od "zwykłego" świata, niesprawiedliwie potraktowane przez los - skąd ma brać siły, by uwierzyć, że wszystko dobrze się skończy? Tak, potrzebuje pomocy psychologa, ale niezwykle ważna będzie też dla niego świadomość, że dziesiątki czy setki osób trzymają za nie kciuki. Przesyłka pełna życzliwych słów to dowód, że jestem dla ludzi ważny.
Martynka jest ważna dla rzeszy ludzi, którzy w uśmiechniętej blondynce z kitkami widzą silną i dzielną osobę. - Każda kartka czy list jest osobną historią - uważa Weronika Mazurkiewicz. - Gdy Martynka dostała ogromną kartkę pełną pozdrowień, z radości biegała po szpitalnych korytarzach. Jej mama potem powiedziała, że dziewczynce przeszła nawet gorączka. Kilka słów zapisanych na papierze ma w sobie niezwykłą moc.

- Otrzymując prawdziwy, pisany ręcznie list, dziecko czuje się docenione i otoczone sympatią: to buduje jego pozytywną samoocenę i wiarę w siebie, pomaga przekuć jego "nie dam rady" w "poradzę sobie, przecież tylu ludzi we mnie wierzy!". Łatwiej mu odnaleźć w sobie siłę i motywację, by się nie poddawać, łatwiej też zachować nadzieję w obliczu cierpienia i braku pełnej sprawności - podkreśla Anna Dembińska. - W podobny sposób "marzycielska poczta" jest też potrzebna rodzicom, którzy, tak samo jak ich chore dzieci, często czują się osamotnieni i bezsilni. Napływające listy i kartki dodają im otuchy i pomagają odnaleźć w sobie dość siły psychicznej, by nie tylko nie popaść w rozpacz, ale jeszcze być stabilnym oparciem dla swojego dziecka.

Ale właśnie zachęcenie rodziców do udziału było największym wyzwaniem. - Na początku trudno było ich przekonać do opowiedzenia swoich historii. Zapewnialiśmy ich, że nie mamy zamiaru skrzywdzić ich dzieci, ale pomóc - wspomina Weronika. - Dopiero gdy zaczęły przychodzić pierwsze kartki, obawa rodziców malała, a oni się przełamywali. Poczta działała. Dzisiaj proszą o więcej listów, bo słowo, które tak często rani, czasem czyni cuda.

"Jestem całym sercem z Tobą - Paulina", "Hej:) Co tam słychać? Zdrowiej szybko - Dominika", "Maćku, pozdrowienia i żebyś szybko wyzdrowiał. Szkocja-Cumberauld, życzy Monika, 12 lat", "Uśmiechaj się każdego dnia do świata, a znajdziesz prawdę o świecie w swoim sercu. Twój przyjaciel z Małopolski - Grzegorz".

A co Wy dziś napisaliście?
List, który nas zmienia

Anna Dembińska, psycholog TKOPD w Poznaniu:

Akcje takie jak Marzycielska Poczta są ważne także dla nadawców. Wysłanie listu czy kartki to niewielki wysiłek, który jednak może uruchomić w naszej świadomości bardzo ciekawy mechanizm: zaczynamy myśleć o sobie jako o kimś wrażliwym na krzywdę innych ("skoro wziąłem udział w tej akcji, to znaczy, że nie jestem obojętny na ludzkie cierpienie"). Może się więc zdarzyć, że od wysłania kartki do chorego dziecka zacznie się np. nasza przygoda z wolontariatem czy poważnym zaangażowaniem się w działalność charytatywną. Marzycielska Poczta ma tutaj ważny walor: jest to skoordynowana, wiarygodna (co bardzo ważne w dobie rozmaitych akcji zaspokajających raczej potrzeby ludzi dorosłych i medialnego marketingu niż chorych dzieci) akcja, gdzie osoba pomagająca nie ma wątpliwości, że jej dobry uczynek nie idzie na marne, że listy rzeczywiście trafiają do adresatów, a adresaci to dzieci rzeczywiście potrzebujące wsparcia. Ofiarując pieniądze, zwykle mamy tylko ogólne wyobrażenie o tym, do jakiego dzieła się przyczyniliśmy (nie wiemy przecież, co dokładnie zostało kupione za nasze 20 złotych) - przez co gest taki zostawia w nas mniejszy ślad, niejako mniej nas "zobowiązuje" do dalszego pomagania. Tutaj natomiast mamy konkretne dziecko otwierające własnoręcznie napisany przez nas list. Czujemy się autorami tej chwili radości - co motywuje nas do tego, by nadać naszej dobroczynności jeszcze większą skalę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski