Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Medale Młodej Sztuki: Ciekawość świata i dźwięków

Andrzej Chylewski
Utwory Barbary Kaszuby grane są na całym świecie
Utwory Barbary Kaszuby grane są na całym świecie Waldemar Wylegalski
Z Barbarą Kaszubą, poznańską kompozytorką i skrzypaczką, rozmawia Andrzej Chylewski

W jaki sposób trafiła Pani do muzyki?

Wychowałam się w domu pełnym muzyki, rodzice akordeoniści, starszy brat uczył się na wiolonczeli. Jako pierwsze odkryłam pianino. Jeszcze nie chodząc do szkoły muzycznej zaczęłam tworzyć pierwsze melodie. Zauważyli to rodzice, nagrywali bądź notowali, tylko dlatego przetrwały do dzisiaj. Potem wybrałam skrzypce. Chciałam być skrzypaczką. Od ćwiczenia bardziej wolałam wymyślanie własnych dźwięków. Nie byłam łatwą uczennicą.

Kiedy to było?

Miałam wówczas sześć lat. Początkowo była to raczej intuicja, odruch, wyrażenie siebie. Przez długi czas byłam osobą zamkniętą w sobie i to na wielu obszarach. To była jedyna dziedzina, gdzie dawałam upust swoim emocjom i byłam stosunkowo odważna.

Czy zapisywanie swoich kompozycji sprowadzała Pani do struktury klawiatury fortepianu lub skrzypiec?

Oczywiście w decydującej mierze była to struktura znajomych mi skrzypiec. Osobą, która skierowała mnie na pierwsze konsultacje do profesora Andrzeja Koszewskiego był Franciszek Woźniak, profesor kompozycji w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, niestety już nieżyjący. Jemu zawdzięczam, że skierował mnie do odpowiednich osób, zawsze służył mi poradą.

Wchodzimy w sferę inspiracji...

W wieku 11 lat skomponowałam "Wspomnienie o Januszu Korczaku" na skrzypce solo. Jego inspiracją było opowiadanie o ostatnich dniach pisarza. Do dziś pozostaje dla mnie tajemnicą dlaczego motywy tej kompozycji tak zbieżne są z kulturą żydowską, skoro o przynależności do niej Korczaka dowiedziałam się dużo później. Intuicja? W ostatnim czasie odkryłam dla siebie niesłychanie głęboką inspirację prozą Czesława Miłosza. Mam na myśli "Świadectwo poezji. Sześć wykładów o dotkliwości naszego wieku". Widzę tam wiele zgodności co do wyrażania siebie.

Szczególnie działa na mnie inspirująco język Miłosza. Jak działa to przełożenie na język kompozycji, to naprawdę trudno powiedzieć. O samej muzyce trudno mówić, a jeszcze trudniej o warsztacie kompozytora. Boję się, że ujmę to zbyt dosłownie i cała magia zniknie.

Obecny na ostatniej edycji festiwalu "Nostalgia" kompozytor ukraiński Valentin Silvestrov twierdzi, że cała muzyka już istnieje gdzieś w przestrzeni rzeczywistej czy abstrakcyjnej. Zadaniem kompozytora jest "wyjęcie" z niej odpowiednich dźwięków.

Dokładnie tak. Zgadzam się też z koncepcją Michała Anioła, że to wszystko już gdzieś jest, my, kompozytorzy, czy malarze musimy tylko odrzucić rzeczy zbędne i dokopać się tego ostatecznego sensu.

Jest Pani w jakimś sensie multiinstrumentalistą. W jaki sposób komponuje Pani utwory przeznaczone na inne instrumenty?

Mam to wielkie szczęście, że znam wielu wspaniałych instrumentalistów i to od najwcześniejszych lat. Wielkie znaczenie miało dla mnie uczestnictwo w warsztatach Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, organizacji, która skupia dzieci, młodzież w wieku przedmaturalnym, uzdolnioną w różnych dziedzinach sztuki i nauki. Dotyczy to nie tylko środowiska poznańskiego, ale i ludzi, którzy dziś rozwijają swoje kariery poza granicami naszego kraju. Na przykład Marek Stachowski, Romuald Twardowski, muzycy Kwartetu Śląskiego, byli to także plastycy, profesorowie uczelni z całego kraju. W trakcie dwutygodniowych obozów, czy to w Zakopanem, czy na kresach wschodnich, z dala od cywilizacji nasiąkaliśmy ich ogromną wiedzą i doświadczeniem. Sądzę, że te inspiracje były obustronne.

Moje pytanie wyniknęło z refleksji i mojego podziwu wobec Pani jako kompozytorki, nie mówiąc o znakomitym wykonawcy Krzysztofie Meisingerze. Po usłyszeniu "Fantazji" skomponowanej przez Panią w 2004 roku na gitarę klasyczną, na której przecież Pani nie gra!

Poznałam go w Poznańskiej Szkole Talentów, w której prócz nauki gry na instrumentach mogłam kontynuować swoją pasję. Odbieram Krzysztofa nie tylko jako świetnego gitarzystę, ale i jako znakomitego muzyka o niesłychanym wnętrzu. To i owo sama praktykowałam w miarę możliwości na pożyczonej od kogoś gitarze. Moje finalne dzieło Krzysztof wziął w swoje ręce, a ponieważ jestem z natury osobą dość upartą, a i Krzysztof jest bardzo stanowczy, kompromisy nie były łatwe.

Czy i w jakim zakresie wpływ na Pani drogę twórczą mieli rodzice?

Oczywiste są wpływy rodzinnego muzykowania, moje wielogodzinne dyskusje z rodzicami. Prócz wspomnianych profesorów Koszewskiego i Pstrokońskiej-Nawratil muszę wspomnieć mojego aktualnego profesora skrzypiec na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy Marcina Baranowskiego, a zwłaszcza jego umiejętność nauki muzyki jako takiej, aprobowaną, jak zauważyłam, w równym stopniu przez sześcio-, jak i dwudziestosześciolatka. Jest wspaniałym, uskrzydlającym pedagogiem.

Czy jest dla Pani przyjemnością słuchanie muzyki?

Jest to z pewnością słuchanie na różnych poziomach, to co robię, a więc komponowanie jest samą przyjemnością. Sądzę, że za wszystkim kryje się moja ciekawość. Ciekawość świata, ciekawość dźwięków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski