- Od początku, czyli połowy lat 90., byliśmy tylko częścią oddziału chirurgii i taka prowizorka trwa cały czas - mówi profesor Wojtalik. - Walczyłem o wybudowanie osobnego pawilonu dla oddziału kardiochirurgii i kardiologii dziecięcej, ale przez lata nic się nie zmieniło.
W klinice mieszczącej się przy ulicy Szpitalnej operowane są dzieci z ciężkimi schorzeniami serca z trzech województw: wielkopolskiego, zachodniopomorskiego oraz lubuskiego. Zespół profesora Wojtalika przeprowadza rocznie 350 zabiegów, ratując życie małym pacjentom. Gdyby nie warunki, które ich czekają po operacjach, pomoc znalazłaby setka dzieci więcej.
- To tyle, ile obecnie czeka w kolejce na operację - mówi prof. Wojtalik. - Czas oczekiwania to pół roku.
Klinika to osiem łóżek na dwóch zwykłych salach, osiem łóżek stojących ciasno obok siebie w sali pooperacyjnej i dwa łóżka w mikroskopijnej izolatce. Wchodząc na oddział odnosi się wrażenie, że czas cofnął się o ładnych parę lat. Pomieszczenie socjalne to jednocześnie pokój pielęgniarek i kuchnia dla rodziców. Lodówka, która się w nim nie mieści, stoi na korytarzu. W salach, w których leżą pacjenci, poustawiane są szafki na materiały medyczne. Cała klinika, oprócz bloku operacyjnego, zajmuje 200 metrów kwadratowych. Warunki nie spełniają żadnych norm unijnych. Niemożliwa jest tu opieka rodzicielska. Gdyby wszystkie miejsca na sali pooperacyjnej były zajęte, rodzice nie zmieściliby się przy łóżkach.
- Po latach bezskutecznych pism do kolejnych ministrów z prośbą o pieniądze na wybudowanie pawilonu pojawiła się kolejna szansa dla kardiochirurgii dziecięcej - mówi prof. Wojtalik. - To pomysł budowy zachodniego centrum chorób serca i naczyń, które miałoby powstać w Poznaniu. Tam moglibyśmy się przenieść.
Centrum na razie jednak jest tylko w planach i na szkicach. Jego wybudowanie to koszt kilkuset milionów złotych. Na pawilon lub dobudowanie piętra potrzebnych było około 30 milionów złotych. - Założyłem stowarzyszenie, które jest w stanie przeznaczyć milion złotych na inwestycję poprawiającą warunki kliniki - mówi prof. Wojtalik.
Na pozostałe pieniądze Uniwersytet Medyczny nie ma jednak szans, bo budowa miejsca dla kliniki nie została nawet wpisana na listę inwestycji ministerstwa.
Choć poznańscy lekarze podejmują się przeprowadzania najbardziej skomplikowanych operacji kardiochirurgicznych, nie mogą liczyć na poprawę sytuacji w miejscu pracy. Mali pacjenci w Poznaniu mają najgorsze warunki lokalowe ze wszystkich kardiologii i kardiochirurgii dziecięcych działających w Polsce.
- W takiej sytuacji nie mamy szans na żaden rozwój - skarży się prof. Wojtalik. Nie traci jednak nadziei. Liczy na to, że łącząc siły Uniwersytetu Medycznego, Urzędu Marszałkowskiego i Urzędu Miasta Poznania uda się zapewnić chorym dzieciom i ich rodzicom godne warunki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?