Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo: Pocztówki zdradziły adres porywacza

Łukasz Cieśla
Ofiara porwania okazała się sprytniejsza od swojego oprawcy. Joanna K. znalazła w pokoju, w którym ją przetrzymywano, kilka pocztówek. Spisała z nich adresy. Jak się okazało, na jednej z widokówek wpisano adres domu wynajętego przez porywacza. Gdy ten dostał okup, wypuścił swoją ofiarę na wolność. Kobieta szybko przekazała policji zdobyte adresy. Dzięki temu funkcjonariusze nie mieli większych kłopotów z namierzeniem sprawcy uprowadzenia.

O uprowadzeniu Joanny K. głośno było w kwietniu tego roku. To wtedy policja pochwaliła się złapaniem porywacza. Wówczas nie mówiła o szczegółach. Zasłaniała się dobrem śledztwa. Dziś wiadomo już jednak znacznie więcej, bo poznańska Prokuratura Okręgowa wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Marcinowi S.

Zanim 33-latek porwał młodą kobietę, miał z nią niegroźną kolizję drogową. Po dwóch tygodniach od tamtego incydentu, czyli 1 kwietnia, zatrzymał jej samochód na drodze w okolicach Pobiedzisk. Twierdził, że chce ją tylko przeprosić. Po wejściu do jej samochodu, napadł na nią, ręce skuł kajdankami i uprowadził do wynajętego przez siebie domu w Tarnowie Podgórnym.

W tym czasie podwładni Joanny K. z poznańskiej firmy, której była kierowniczką, zaczęli jej szukać. Zaniepokoiło ich, że ich sumienna do tej pory przełożona na dojechała do pracy. Niedaleko jej domu znaleźli porzucone auto oraz kluczyki. Zadzwonili na policję. Przypuszczali, że ich szefowa została porwana.

Podejrzenia potwierdziły się po kilku godzinach. Porywacz zadzwonił do ojca ofiary i zażądał 3 milionów złotych okupu. Potem "zszedł" do miliona. Ostatecznie dostał 100 tys. zł, które zgodnie z umową wyrzucono z okna pociągu w okolicach Kiekrza. Marcin S. niebawem wypuścił kobietę.

Okazało się, iż porywacz był na tyle dobry, że pozwolił jej korzystać z laptopa będącego jej własnością. To w nim 27-latka zapisała adresy, które wyczytała na znalezionych pocztówkach. Porywacz szybko wpadł w ręce policji. Tłumaczył, że potrzebował pieniędzy na pokrycie długów. Ponoć musiał je oddać, bo grożono śmiercią jego rodzinie. Nie chciał jednak podać nazwisk osób, które rzekomo miały go straszyć.

Marcin S. dobrowolnie poddał się karze. Zaproponował, że w więzieniu spędzi 4,5 roku więzienia. Zgodę na to wyrazili już prokurator oraz sąd.

Przestępcy porywają bogatych

27-letnia Joanna K. jest córką bogatego biznesmena i zapewne dlatego została uprowadzana.
Do porwań najczęściej bowiem dochodzi z powodów finansowych. Tak było w przypadku właściciela dużej firmy budowlanej spod Poznania. Do porwania doszło 15 stycznia 2007 roku. Przestępcy dostali okup, ale szybko zostali złapani. Ich plany pokrzyżowała wichura. Powalone drzewo odcięło im bowiem drogę ucieczki.
W 1999 roku dla pieniędzy porwano również Michała Zapytowskiego. Przestępcy nie dostali okupu, a ciała ofiary do dziś nie odnaleziono. Prokuratorzy i policjanci zwracają jednak uwagę, że nie wiedzą o każdym przypadku uprowadzenia. Czasami bowiem rodzina ofiary woli zapłacić okup i nie zawiadamiać organów ścigania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śledztwo: Pocztówki zdradziły adres porywacza - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski