Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ola, Natalka, Adaś, Bartek, Sebastian czekają na święta

Redakcja
Ho, ho, ho... Prezenty to zawsze frajda. Od lewej Adaś, Ola, Natalia, Bartek, Sebastian  i Krzyś.  Nad nimi mama Edyta i babcia Urszula
Ho, ho, ho... Prezenty to zawsze frajda. Od lewej Adaś, Ola, Natalia, Bartek, Sebastian i Krzyś. Nad nimi mama Edyta i babcia Urszula Andrzej Szozda
Kiedy się urodziły, stały się sensacją - pierwszy taki poród od lat w Wielkopolsce. Kiedy wyrastały z kolejnych rozmiarów pieluch, darczyńcy zaskoczyli hojnością rodziców - znajdowały się i zabawki, i ubranka. Gdy stanął nowy dom i Ziemlińscy zamieszkali w nim z sześciorgiem dzieci, stali się solą w oku mieszkańców. O pięcioraczkach z Pławiec koło Środy Wielkopolskiej pisze Katarzyna Kamińska.

Mały domek na skraju wsi przyciąga wzrok zadbanym obejściem i ciepłym światłem zza udekorowanych świątecznie okien. Drzwi otwiera drobna brunetka, zza niej wychyla się mała płowa główka i zaraz znika za zakrętem przedpokoju. - To Adaś - mówi Edyta Ziemlińska. - Chodź, chodź przywitaj się. Malec zaciekawiony wraca i dumny jak paw rolą przewodnika prowadzi nas dalej.

Przedszkole? Mamy w domu

W kolorowym pokoju poruszenie. Z kątów zerkają cztery pary oczu. Bartek - raz, Sebastian - dwa, Natalka - trzy, Ola - cztery. Adaś (pięć) śmieje się i nie wie, czy biec do sióstr i braci, czy sprawdzić najpierw, co nas sprowadza. Maluchy stają w rządku. Dołącza do nich starszy Krzyś - ośmiolatek.
Przed świętami zawieźliśmy "naszym" pięcioraczkom i ich bratu upominki. Adaś pierwszy znalazł sposób na rozsupłanie kokardy, po nim do podarunków dobierają się kolejne dzieci. Kolorowe książki przyciągają wzrok. Nie tylko dzieci.

- O matko! - wyrywa się mamie pięcioraczków na widok grających elementów dołączonych do książeczek. Chwilę później okrzyk staje się zrozumiały - pokój wypełnia kakofonia melodyjek. Każdy trzylatek chce wypróbować możliwości swojego podarunku. Dzieci przez ramię podglądają, co dostało rodzeństwo. Najgorliwiej sprawdzaniem innych prezentów zajmuje się Adam.

- Zostaw, nie dotykaj, zniszczysz - Edyta Ziemlińska reaguje na każdą próbę "przejęcia" zabawki rodzeństwu. W końcu zdecydowanie zabiera chłopcu samochód najstarszego brata i chowa w zamykanym pokoju. Adaś szlocha i krzyczy. Kilkanaście sekund później tuli się do niej i całuje. - Kierownik - śmieje się mama pięcioraczków. - Musi być tak, jak on chce. A jednocześnie chyba najbardziej ze mną związany.
Czy to nie jest czas na wysłanie maluchów do przedszkola? W listopadzie skończyły trzy lata. To pozwoliłoby odetchnąć rodzicom na kilka godzin dziennie. - A po co do przedszkola? - szczerze dziwi się Edyta Ziemlińska. - W domu mamy przedszkole. Rok przed zerówką pójdą, to wystarczy. Fakt - za oknem na wietrze kiwają się huśtawki, śnieg prószy na zjeżdżalnię, w rogu ogrodu stoi duży samochód zabawka. - Jak dzieciaczki były malutkie, zgłosili się sponsorzy z fińskiej firmy i zainstalowali ten plac zabaw - tłumaczy Urszula Ziemlińska, babcia dzieci. - Wszystko tu mają na miejscu.

Dyscyplina pozwala funkcjonować

- Teraz nie jest już tak ciężko - mówi Edyta Ziemlińska. - Najgorsze były pierwsze miesiące. Dzieci chorowały, w pewnym momencie część z nich była w szpitalu, część w domu. Po trzech latach zajmowanie się pięcioraczkami ich rodzice mają opanowane do perfekcji. Dzieci wstają między ósmą a dziewiątą.

- Ubieram je, przygotowuję śniadanie, odwożę Krzysia do szkoły - opowiada mama. - W tym czasie z rodzeństwem zostaje babcia. Dzieci szybko nauczyły się samodzielności. - Przed wieczorną kąpielą wiedzą, że rzeczy należy odłożyć w jedno miejsce - kontynuuje mama. - A Oleńka układa wszystko dokładnie. Ona zresztą we mnie się wdała - uśmiecha się kobieta. - Porządnicka mała.
Pozbywanie się pieluch też przeszło w miarę bezboleśnie - jeszcze tylko na noc cała piątka ma zakładane pampersy, w ciągu dnia korzystają z nocniczków.

- Z dziewczynami było więcej kłopotu - dodaje Ziemlińska. - Ale dzieci uczą się od siebie, naśladują swoje zachowania i jakoś poszło. Maluchy zasypiają same - w co pewnie trudno uwierzyć niejednemu rodzicowi jedynaka. - Musiały się tego nauczyć - stanowczo mówi mama rodzeństwa. - Nie poradzilibyśmy sobie z piątką, gdybyśmy je usypiali.
Po godzinie 19 w domu Ziemlińskich zapada wieczorna cisza. Siostry śpią w jednym pokoju, chłopcy w drugim. Dla rodziców to po trosze czas odpoczynku, ale w dużej mierze czas porządkowania i przygotowywania się do kolejnego dnia. - Od początku mnie łatwiej przyszło przestawić się z opie-ki nad jednym dzieckiem na zajmowanie się szóstką - mówi Edyta Ziemlińska. - Mąż miał więcej wątpliwości. Ja dość szybko wdrożyłam się w rytm życia z pięcioraczkami.

Pierwsza Gwiazdka przy jednym stole

W tym roku po raz pierwszy od narodzin, dzieci usiądą razem z resztą rodziny przy wigilijnym stole. W sumie będzie 15 biesiadników. - Rok temu już spały w czasie wigilii, a my na zmianę chodziliśmy do mamy na kolację - śmieje się mama dzieci. - W tym roku wieczerza też będzie u mamy, ale będziemy na niej już w komplecie. Dzieci z roziskrzonym wzrokiem słuchają opowieści o świętach.

- Ja się nie boję - kiwa głową Adaś i składa rączki pokazując, z jaką brodą będzie Gwiazdor. Pozostałe dzieci tylko nieśmiało się uśmiechają na wzmiankę o doręczycielu prezentów. W nowym domu, w którym Ziemlińscy mieszkają od końca 2007 roku, już widać zbliżające się święta. W rogu pokoju pyszni się choinka, w oknach lśnią lampki i stoją ozdoby świąteczne.

Przytulny, zbudowany dzięki hojności Artura Zysa, szefa Marcina Ziemlińskiego, mieści pokoje dzieci, dużą kuchnię z jadalnią, sypialnię rodziców i pokój babci dzieci. Przeprowadzili się do niego z dwuizbowego domku, w którym kilka miesięcy po narodzinach pięcioraczków zaczęło brakować miejsca. Latem dzieci mają do swojej dyspozycji sporej wielkości ogród wyposażony w sprzęty do zabawy, zimą czas spędzają w pokojach. - Nie można ich na chwilę z oka spuścić - mówi mama gromadki. - Mają przeróżne pomysły, ale i tak potrafię przy nich wszystko zrobić. Mieszkanie lśni czystością - trudno wręcz uwierzyć, że jest królestwem takiej liczby dzieci.

Od trzech lat w osobnych pokojach

Edyta i Marcin Ziemlińscy od ponad trzech lat żyją na wyższych obrotach. Opieka nad sześciorgiem dzieci wymaga nie lada umiejętności i cierpliwości. Wymaga też wielu poświęceń. Takim była po trosze rezygnacja z czasu dla siebie. Chłopcy wprawdzie śpią w swoim pokoju, ale... z mamą. Tato śpi osobno. I tak od trzech lat.

- Na początku było jeszcze ciężej przecież - wzrusza ramionami Edyta Ziemlińska. - Mąż spał w jednym pokoju z mamą i Krzysiem, ja w drugim z pięcioraczkami i pielęgniarkami. Mama pięcioraczków jest cały dzień w domu, z dziećmi. Jej mąż pracuje. Kiedy wraca późnym popołudniem, dzieci chcą nacieszyć się tatą. Po kąpieli i położeniu maluchów spać, przychodzi chwila odpoczynku.

Czy znajdują w codzienności czas dla siebie? - Zdarza się, ale bardzo rzadko - kiwa głową kobieta. - Dzieci... Wyjazd na wakacje? Jeszcze nie byli. - Mnie tu w domu dobrze - mówi. - Ale już w tym roku nas teściowa wygania, żebyśmy gdzieś z mężem sylwestra spędzili. Ale nie wiem, czy się uda. Ktoś zobaczy i znów się zacznie.

Bezinteresowne złe języki

Trudno bowiem uwierzyć, ale rodzina Ziemlińskich jest w Pławcach na cenzurowanym. Okoliczni mieszkańcy uważają, że rodzice pięcioraczków mają wszystko i jeszcze więcej. Że szerokim strumieniem płyną do nich dary. I że to w gruncie rzeczy jest niesprawiedliwe - przecież tylko urodziło im się pięcioro dzieci naraz.
- Nikt nie widzi, o której idę spać, nikt nie widzi, że po nocach przy nich czuwam - mówi z goryczą Edyta Ziemlińska. - Widzą, że dzieci czyste, ubrane, najedzone i uważają, że mają wszystko.
Do Ziemlińskich przychodzą pożyczać pieniądze. Gdy okazuje się, że ich nie dostają, zaczyna się syczenie...

- Utrzymujemy się z pensji męża i od gminy dostajemy 2 tys. złotych - mówi kobieta. - Ale tylko do końca tego roku, nie wiem, czy w kolejnym też tak będzie, a wydatki przy takiej gromadce są bardzo duże.

Po pierwszym olbrzymim zainteresowaniu i sensacji, jaką pięcioraczki spod Środy wzbudzały, zapał sponsorów i darczyńców wygasł. - Zostali tylko ci najwierniejsi, w tym "Głos Wielkopolski", którzy pamiętają o nas - dodaje Ziemlińska. - Ale każda taka wizyta wzbudza nową falę złych słów. Czasem mam już tego dość. To jest bardzo przykre i krzywdzące - w oczach mamy pięcioraczków zalśniły łzy.

Edyta Ziemlińska najlepiej czuje się w czterech ścianach swojego domu. Nawet zrobienie zakupów bywa trudne. - Przy takiej liczbie domowników wiadomo, że siatki będą pełne - mówi. - A ludzie to widzą i komentują. I nie dają się przekonać, że nie mamy tu w domu złotych klamek. Nawet jak przyjdą przekonać się na własne oczy.

Radość i smutki pomnóż przez pięć

Niełatwo jest wychowywać piątkę dzieci w jednym wieku i szóste starsze. Niełatwo z tysiąca powodów. Bo jak chorują, to wszystkie naraz. Bo jak się kłócą, to kłótnia jest pięć razy głośniejsza. Bo czasem najstarsze dziecko ma żal, że jemu nie poświęca się tyle uwagi, ile młodszemu rodzeństwu. Bo koszty utrzymania dziecka należy pomnożyć przez sześć. Bo czasem po prostu brakuje sił. Bo świat zamyka się w czterech ścianach i krąży wokół sześciu płowych główek. Bo nieżyczliwi ludzie nie dają spokoju i budzą demony.

Dobrze jest mieć piątkę dzieci w jednym wieku i szóste starsze. Dobrze z tysiąca powodów. Bo jak się przytulają, to wszystkie naraz. Bo jak śpiewają, to na sześć głosów. Bo najstarsze dziecko potrafi pomóc i świetnie bawi się z młodszym rodzeństwem. Bo świat zamknięty do czterech ścian i krążący wokół sześciu płowych główek okazuje się wszechświatem i najważniejszym miejscem na ziemi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski