Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Studenci Politechniki pytają, kto ich zdradził

Agnieszka Smogulecka
Studenci z akademika wolą nie ujawniać swoich danych. O akcji policji opowiadają anonimowo
Studenci z akademika wolą nie ujawniać swoich danych. O akcji policji opowiadają anonimowo Sławomir Seidler
Po policyjnej akcji w akademiku Politechniki Poznańskiej studenci szukają winnych. Na portalu wykop.pl osoba o nicku Hawker cytuje plotkę, że "nalot był spowodowany donosem jednego z użytkowników sieci, prawdopodobnie z Domu Studenckiego numer 3 na Poligrodzie" i powtarza za raperem Peją: - "Wiecie co z nim zrobić?" MrBigB także parafrazuje rapera, dodając: "Łapać konfidenta, wszystko na mój koszt".

W środowisku studenckim zawrzało. Po tym, jak we wtorek rano policjanci zabezpieczyli prawie 40 komputerów, na których może być pirackie oprogramowanie i nielegalne skopiowane pliki, podniosły się głosy o naruszeniu autonomiczności uczelni i wolności studentów.

- Mamy podpisaną umowę o współpracy, więc policja informuje nas o przeprowadzanych na terenie uczelni akcjach, a przynajmniej powinna - mówi Krystyna Długosz z Biura rektora Politechniki Poznańskiej. - W tym przypadku nie zostaliśmy uprzedzeni o planowanych działaniach, ale policja miała nakaz prokuratorski. Nie będziemy zaskarżać tej akcji, bo nie mamy podstaw. Nam również zależy na wyjaśnieniu sprawy.

- Studenci to nie święte krowy - irytują się policjanci zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej. - Obowiązuje ich to samo prawo, co wszystkich innych obywateli. Piractwo jest kradzieżą dóbr intelektualnych i tyle - dodają.

Jak tłumaczą funkcjonariusze, jeśli występuje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, mają prawo dokonać przeszukań i zabezpieczyć sprzęt, który do przestępstwa służy. Obojętnie, czy chodzi o akademik jakiejkolwiek uczelni (podobne akcje były już przeprowadzane w Poznaniu, Gdańsku, Koszalinie itd.), o firmę, czy mieszkanie prywatne. Funkcjonariusze nie ukrywają jednak, że zwykle do podobnych działań dochodzi po zgłoszeniu od właściciela praw do "piratowanych" programów czy plików.

Wczoraj w domu studenckim nr 5 życie toczyło się zwykłym torem. Wszyscy, z którymi próbowaliśmy rozmawiać, mówili, że o policyjnej akcji słyszeli, ale nie było ich na miejscu. Tylko kilku przyznało, że było świadkami zajść. - To była szybka akcja. Bardzo szybka - komentował jeden ze studentów. Na widok aparatu fotograficznego szybko pożegnał się i odszedł.

- Czterem moim kolegom zabrali komputery - opowiadał inny młody człowiek. - Przyszedł prokurator z policją, zabrali komputer, kazali podpisać pokwitowanie. To wszystko.

- Podobno w ogóle nie wiedzą, czy na tych kompach faktycznie było coś nielegalnego - dorzuca jego kolega. - Zabrali je i teraz dopiero będą sprawdzać. Powiedzmy sobie szczerze, na pewno coś znajdą, bo większość z użytkowników sieci ściągnęło kiedyś jakąś muzykę czy film...

Bardziej "wylewni" byli studenci na forach internetowych. Aydyn na wykopie.pl napisał: "Niestety, mój komputer też popłynął. Ale policjanci byli bardzo mili, muszę przyznać, nawet pozwolili mi skopiować co ważniejsze rzeczy do nauki". Inny dodawał: "Ponoć odwiedzili osoby, które w sieci studenckiej udostępniały ponad 150 GB. Skupili się na osobach z listy, zostawiając materiały współmieszkańców".

Choć nie brakuje głosów potępienia "piratowania", wielu młodych zastanawia się, co grozi ich kolegom. Tego jednak nie wiadomo, bo śledczy wstrzymują się z przedstawieniem jakichkolwiek zarzutów do czasu uzyskania opinii biegłego. A to może trwać dość długo. - Sądzę, że ekspertyza potrwa kilka tygodni - mówi Romuald Piecuch z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Jednak zdarza się, że jednostki z kraju czekają na wyniki badań nawet dwa, trzy lata. Skąd wiadomo, że w tym przypadku będą gotowe szybciej? - Przygotowując się do działań, prowadziliśmy uzgodnienia z biegłymi - tłumaczy.

Nie oznacza to, że studenci szybko odzyskają sprzęt. Prokurator może wnioskować do sądu o jego przepadek, może także zabezpieczyć go na poczet ewentualnych kar. Policjanci nie mają wątpliwości, że zabezpieczyli sprzęt, na którym były "piraty". - Nie zabieraliśmy go, by sprawdzić, lecz żeby zabezpieczyć dowody - tłumaczą.

- Wiemy, że są tam pliki, wiemy jakie. Biegły ma m.in. oszacować straty i ustalić, kto je poniósł - opowiadają, że gdy byli w akademiku, z innych budynków wybiegali młodzi, którzy ukrywali swoje komputery np. w autach. - Fakt - potwierdza jeden ze studentów. - Jak się rozeszło, że w akademiku jest policja, wiele osób było zdenerwowanych...

Studenci-piraci staną przed sądem
Politechnika Poznańska zapowiada, że będzie bronić niewinnych studentów, jednak ci, którym wina zostanie udowodniona, muszą liczyć się z konsekwencjami, także na uczelni. A jakie kary przewidują przepisy?

Według kodeksu karnego do 5 lat więzienia grozi osobie, która bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. To przestępstwo kradzieży. Zgodnie z zapisami ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych za utrwalanie, kopiowanie bądź rozpowszechnianie cudzego utworu grozi grzywna, ograniczenie wolności lub do 2 lat więzienia (kary są wyższe, gdy ktoś działa dla osiągnięcia korzyści).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Studenci Politechniki pytają, kto ich zdradził - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski