Najpierw brutalny połów ze stawu i transport do sklepu w basenie bez wody i dalsze męczarnie w sklepie. Jeśli ryba nie dostała w łeb, to pewnie została przyniesiona do domu w foliowej reklamówce. A tutaj wytrzeszczającą oczy rybę czeka patroszenie. W tej sytuacji wcale się nie dziwię obrońcom praw zwierząt, którzy organizują akcje w stylu "uwolnić karpia".
Z drugiej strony jest jednak tradycja, z którą się nie dyskutuje. Bo jak miałaby wyglądać wieczerza wigilijna bez karpia? Czy ktoś umiałby wybić Amerykanom z głów, żeby nie zajadali się indykami, a Niemcom, by nie wpychali na święta gęsi do piekarników? Okazuje się, że wystarczy to robić humanitarnie. Trzeba więc przynieść karpia w wiadrze z wodą i zdzielić pałką. A co będzie jak nie trafię gdzie trzeba, albo zrobię to mało skutecznie? Czy będę mniej humanitarny?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?