Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za błąd ministra Ziobry i posłów zapłacą rodziny ofiar zbrodni

Barbara Sadłowska
Justyna K. przeżyła zamach na swoje życie. To zdjęcie wykonano w szpitalu tuż po tragedii
Justyna K. przeżyła zamach na swoje życie. To zdjęcie wykonano w szpitalu tuż po tragedii Piotr Jasiczek
Siedziała wczoraj przed salą rozpraw. Nie chciała rozmawiać. Stwierdziła jedynie, że proces jest niejawny, że nie wolno jej mówić. Nie powiedziała więc, jakim koszmarem jest dla niej kolejny proces męża, prawomocnie skazanego na 25 lat za zlecenie zabójstwa.

Od ogłoszenia wyroku minęły dwa lata. Od zdarzenia - przeszło cztery. Czas, by zagoiły się rany - także te niewidoczne, obciążające pamięć. Czy mogła przypuszczać, że poselska gorliwość byłego ministra sprawiedliwości i innych parlamentarzystów sprawi, że będzie musiała kolejny raz przeżywać procesowy horror?

Sprawa Pawła K. jest pierwszą, która wróciła na wokandę poznańskiego sądu po kwietniowym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Na jego podstawie mogą być wznawiane procesy, w których wysokość kary była wyznaczona nowelizacją kodeksu karnego z lipca 2005 roku. Paweł K. został oskarżony o zlecenie zabójstwa żony. Jako wykonawcę wybrał Marcina G., drobnego kryminalistę uzależnionego od kokainy. W grudniu 2004 r. Marcin G. opuścił zakład karny w Koziegłowach i wrócił do Torunia. Tam poznał na dyskotece mieszkańca Rogoźna. Obaj panowie spotkali się kilka razy. Paweł K. opowiadał znajomemu o swoich problemach z żoną. Związał się z inną kobietą i obawiał się, że rozwód pozbawi go majątku. Zaproponował Marcinowi pieniądze za zastrzelenie żony. 18 listopada 2005 roku niedoszły zabójca czekał na kobietę przy cmentarzu w Rogoźnie. Paweł K. powiedział mu, kiedy i którędy żona wraca ze szkoły po odwiezieniu córki. Zatarasował jej drogę samochodem, podszedł i zaczął strzelać. Raniona kobieta uciekła. Jedną kulę lekarze usunęli po strzelaninie. Drugą, umiejscowioną przy kręgosłupie - dopiero kilka miesięcy później.

Po zatrzymaniu Marcin G. opowiedział, że mąż udostępnił mu swój domek letniskowy, przekazał 10 tys. zł zaliczki, broń oraz informacje o rozkładzie dnia małżonki. Na jej śmierci miał zarobić 250 tysięcy zł. Przed sądem wszystko odwołał. Paweł K. nie przyznał się do zlecenia zabójstwa żony.
- Istniał konflikt między nami, ale nigdy nie myślałem o tym, żeby pozbawić życia matkę moich dzieci - powiedział w sądzie.

- Zabójstwo na zlecenie zdarza się nie tylko w filmach i sensacyjnych książkach - także w naszej rzeczywistości. Tutaj sprawcami kierowała chłodna kalkulacja - stwierdził prokurator, który zażądał dla obu oskarżonych kar dożywotniego więzienia. W czerwcu 2007 r. sąd uznał winę obu mężczyzn i przyznał, że przy tego rodzaju zbrodni wymierzyć może tylko: albo dożywocie albo 25 lat. Ponieważ kobieta przeżyła, wymierzył łagodniejszą karę. Teraz, po wznowieniu postępowania, oskarżeni mogą mieć nadzieję, że będzie ona jeszcze niższa. Po decyzji Trybunału Konstytucyjnego może to być minimum 8 lat. Nie wiadomo, ile takich spraw wróci na wokandy poznańskiego sądu.

- Nie podejmujemy czynności z urzędu, cierpliwie czekamy - powiedział nam sędzia Paweł Spaleniak, przewodniczący Wydziału III Karnego Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Problem może dotyczyć procesów oskarżonych o najbardziej brutalne zabójstwa, skazanych w latach 2006-2007. O ich wznowieniu decyduje Sąd Najwyższy, na wniosek strony. Na powtórne procesy nie mogą liczyć oskarżeni, który popełnili zbrodnie przed nowelizacją z 2005 r., bo w ich przypadku sąd stosował korzystniejsze dla nich wcześniejsze przepisy. Nie wiadomo dokładnie, ilu oskarżonych spróbuje skorzystać z drugiej szansy na uzyskanie - być może łagodniejszej kary. Mogą obecnie liczyć na: minimum 8 lat więzienia, maksimum 25 albo dożywocie.

Wiadomo już, że na wokandę nie wróci jednak sprawa Marty Z., skazanej na 25 lat za głodzenie półtorarocznego synka, bo Kubuś zmarł w lutym 2005 r. - czyli przed nowelizacją. Ale drugi proces może mieć Szymon K., skazany na dożywocie za zabójstwo ciężarnej dziewczyny i bracia z Franciszkowa pod Złotowem, którzy zabili sąsiada i jego dwie małe córeczki.

I chociaż sprawcy tak brutalnych zbrodni nie mogą oczekiwać pobłażania, może to być dla nich pomysł na przerwanie więziennej monotonii. Sąd powtórzy czynności, wezwie świadków, chociaż wina oskarżonych nie budzi wątpliwości.

Wrócą do sądu?

Z powodu legislacyjnego bubla sąd będzie musiał wznowić wiele procesów.
Być może na wokandę wróci też okrutna zbrodnia, do której doszło w 2006 r. Bracia Arkadiusz i Ernest Fojut z Franciszkowa zostali skazani na dożywocie za zamordowanie Grzegorza K. i jego dwóch córeczek. Sabina miała dwa latka. Emilka - sześć. Poświęcili życie trzech osób, bo nudzili się i chcieli się przejechać samochodem sąsiada.

Dwa miesiące później przed poznańskim sądem zakończyła się inna głośna sprawa. 23-letni student, Szymon K. zabił byłą dziewczynę, bo była z nim w dziewiątym miesiącu ciąży. Jej ciało ukrył w wiejskim wychodku. Został prawomocnie skazany na dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski