Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca za seks, czyli bliska asystentka dla kierownika

Łukasz Cieśla
Kierownik firmy spedycyjnej miał proponować pracę w zamian za gotowość świadczenia usług seksualnych. Tak wynikałoby z wysyłanych przez niego e-maili, do których dotarła nasza redakcja.

- Nie przewiduję w ciągu dnia pracy żadnych "bliższych stosunków", jednak chciałbym być pewny, że jeśli taka ochota będzie, to będzie pani skłonna do tego. Jeśli chodzi o moje preferencje, to wolę wydepilowane kobiety, sam również taki jestem :-) - pisze Przemysław K. do niejakiej Wiktorii Bogackiej, która wyraziła chęć zostania jego "bliską asystentką". Poprosił ją także o przesłanie zdjęć w bieliźnie lub bez...

Wiktoria Bogacka to fikcyjna osoba, pod którą podszyła się pani Aneta (kobieta prosi o niepodawanie jej nazwiska). Do niedawna pracowała w firmie kierowanej przez Przemysława K. Zajmowała się sprawami administracyjnymi. Kobieta twierdzi, że straciła pracę, bo nie chciała spełniać zachcianek swojego szefa. Przykładowo wzywał ją poprzez służbowego e-maila do zrobienia mu masażu w biurze. Miał także składać seksualne propozycje, dzwoniąc do niej o godzinie 2.30 w nocy.

Przemysław K. w rozmowie z nami stwierdził, że "sprawa masażu to dziecinada", a pani Aneta w biurze zachowywała się prowokacyjnie wobec niego. Powiedział, że "wieszała mu się na szyję". I jak stwierdził, w nocy dzwonił do niej dlatego, by umówić się na wspólny wyjazd służbowy do głównej siedziby firmy. Mieści się ona w jednym z miast centralnej Polski.

Formalnym powodem odejścia pani Anety z firmy był fakt nieprzedłużenia z nią umowy. - Usłyszałam, że moje stanowisko będzie zlikwidowane z powodu oszczędności. Tymczasem w tym okresie przyjęto dwie nowe kobiety - mówi pani Aneta.

Przemysław K. zaprzecza tej wersji. Twierdzi, że kobieta nie dostała nowej umowy, bo "podburzała ludzi" w firmie oraz nie wywiązywała się z powierzonych jej obowiązków służbowych.

Tymczasem po jej odejściu z pracy Przemysław K., wystawił Anecie dobre referencje. - Swoje obowiązki wykonywała bez zastrzeżeń - napisał Przemysław K. w opinii wystawionej pani Anecie.

Po odejściu z pracy pani Aneta znalazła na portalu ogłoszeniowym gumtree.pl anons byłego szefa. Okazało się, że poszukuje osobistej asystentki. W anonsie napisano, że oczekuje się gotowości na "bliską współpracę z szefem, pełnej dyspozycyjności i dyskrecji". Wiek w przedziale 19-28 lat. Oferowano w zamian wysokie zarobki.

Pani Aneta, już jako fikcyjna Wiktoria Bogacka, zaczęła korespondować z Przemysławem K.
- Jestem zainteresowana pracą w charakterze osobistej asystentki. Jestem świadoma swoich wdzięków. Proszę napisać, jakie ma Pan preferencje - napisała Wiktoria Bogacka w pierwszym mailu.

- Jeśli chodzi o zadania związane czysto ze współpracą ze mną, to chciałbym, aby ta osoba (...) jeździła ze mną na spotkania handlowe (formalne i te nieformalne - kilkudniowe). Proszę o przesłanie jak najszybciej zdjęć Pani osoby (sylwetka, zdjęcia w bieliźnie mile widziane). Wszelkie szczegóły jednak na spotkaniu w 4 oczy - odpisał jej Przemysław K.

- Czy moje intymne kontakty byłyby tylko z Panem czy też z klientami? - pisze w kolejnym mailu Wiktoria Bogacka. - Martwi mnie jedno, że nie mogę znaleźć (w tym miejscu podana nazwa firmy - dop. red.) w internecie. (...) Niektórzy podawali się za prezesów, a była to ściema. A jeśli ja daję, to chcę mieć zapłacone.

- Jeśli chodzi o kontakty "bliższe" to TYLKO ze mną, z nikim innym - odpowiada Przemysław K. - Ja nie podaję się za prezesa, bo nim nie jestem, jestem kierownikiem (...) Poniżej podaję wszystkie namiary. (...) Czekam na CV i zdjęcia. (...) Proszę się pospieszyć, bo ja za bardzo nie mam czasu na długi proces rekrutacyjny, zależy mi na szybkim załatwieniu sprawy - po tych słowach kierownik podał pełne dane firmy oraz namiary na siebie, nawet numer gadu-gadu.

Pani Aneta wysłała do swojego byłego kierownika jeszcze dwa inne maile, podając się za fikcyjną Mariolę oraz Ilonę. Zachwalała siebie jako tancerkę go-go, miłośniczkę sado-maso albo nimfomankę. W obu przypadkach została poproszona o przesłanie zdjęć.

Z Przemysławem K. spotkaliśmy się w miniony czwartek w siedzibie firmy. Rozmowie przysłuchiwali się przedstawiciele centrali, w tym jego przełożona. Mężczyzna zaprzeczył, by uzależniał przyjęcie kogokolwiek do pracy od gotowości do świadczenia usług seksualnych. Stwierdził, że korespondencję z kobietami, które, jak dowiedział się od nas, zostały wymyślone przez panią Anetę, prowadził "dla jaj". Tłumaczył, że odpowiadał na listy, bo uznał, że to prowokacja. Chciał rzekomo dowiedzieć się, kto za nią stoi.

Korespondencję mailową w naszej obecności przeczytała także Anna C., przełożona Przemysława K. Początkowo wydała się zażenowana, potem powiedziała, że niczego nie będzie komentować, a na końcu stwierdziła, że na tego typu maile nie pozostałoby obojętnych wielu mężczyzn.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski