- Nie chcę tam iść - mówi nam nastolatek. - Matki nie było całymi dniami, nie gotowała obiadów, zimno było. A teraz mi dobrze.
- O syna walczyć będę do końca - zapowiada ze łzami w oczach matka chłopca, Anna Plewa. - Nie przeze mnie on odszedł, a przez ojca. On pije, po nocy przychodzi i się awanturuje, to jak Grześ chciałby tu być? A teraz jest przekupywany słodyczami i lumpami, to i wracać nie chce.
Rozżalona kobieta przez dłuższą chwilę opowiada w deszczu o krzywdzie, jaka ją spotkała w połowie października, po czym pokazuje swój dom. Jedna izba podzielona na kuchnię i pokój, trzy łóżka. Mieszka razem z nastoletnią córką, na noc do domu wraca mąż. W prowadzeniu domu pomaga jej czasem dorosły syn z pierwszego związku.
- Sama drewna nie porąbię, za słaba jestem - mówi Plewa. - A na męża liczyć nie mogę. Prędzej mnie pobije niż pomoże. A z Grzesiem nawet widywać się nie mogę - kobieta płacze. - Do sądu sprawę dałam, do prokuratury...
- Ja go wypędzał nie będę, ale siłą też go tu nie trzymam - tłumaczy Roman Januchowski, wuj chłopca. - Ale przecież coś z tą sprawą zrobić trzeba, bo tak być nie może. A Ośrodek Pomocy Społecznej we Lwówku nie przejawia żadnej inicjatywy. Powinni jakoś się zająć tą sytuacją, pomóc matce Grzesia. A oni ją zbywają jakąś żywnością, zamiast objąć opieką medyczną. Sprawę do sądu i prokuratury oddali. Że niby Grzesia siłą przetrzymuję - utrzymuje Januchowski.
- Ośrodek zrobił tylko to, co mógł zrobić - komentuje Maria Wachowska, zastępca kierownika Ośrodka Pomocy Społecznej we Lwówku. - Powiadomiliśmy nadrzędne instytucje, złożyliśmy w sądzie rodzinnym podanie o wgląd w sytuację rodziny. Nic więcej w tej sprawie nie mogliśmy uczynić - podkreśla Maria Wachowska.
W podobnym tonie wypowiada się Danuta Siwińska, prokurator rejonowy z Nowego Tomyśla.
- Musieliśmy odmówić wszczęcia postępowania z powodu braku znamion czynu zabronionego. Akta sprawy przesłaliśmy do sądu rodzinnego - informuje prokurator Siwińska.
Sprawy nie chce też rozwiązać ojciec chłopca, którego spotykamy w domu Januchowskich. - Nie mam nic przeciwko temu, że Grześ tu jest - twierdzi Jacek Plewa, który jednocześnie zdecydowanie zaprzecza, że znęca się nad żoną. - Nie piję, bo po wypadku jestem, a bić też jej nigdy nie biłem - przekonuje Plewa.
Sąsiedzi ze Zgierzynki niechętnie mówią o Januchowskich i Plewach. - Żyli jak żyli, póki się Januchowski nie wtrącił - szepczą zza płotów.
Zarówno matka, jak i ojciec chłopca mają pełne prawa rodzicielskie. Teraz sprawą przyszłości 12-latka zajmie się Sąd Rodzinny w Nowym To-myślu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?