Pokrzywdzony Zygmunt Sz. zameldował w swoim dwupokojowym mieszkaniu w Środzie Wlkp. troje lokatorów: Henryka J. oraz Klaudię i Wojciecha K. Oprócz wspólnego adresu wszystkich łączyła słabość do alkoholu: nalewek i innych trunków z niższej półki. - Sz. był z natury spokojny, ale jak miał wypite, to był świr - twierdził oskarżony. Miały o tym świadczyć rozmowy gospodarza z telewizorem oraz irracjonalne zachowania. Na przykład, Zygmunt Sz. zaatakował siekierą samochód sąsiada, bo myślał, że ten więzi w bagażniku jego kolegę.
24 października ubiegłego roku podpity Zygmunt Sz. odkręcił gaz. Miał pretensje, że lokatorzy nie łożą na dom. Krzyczał, że wszystkich wysadzi w powietrze. - Wymachiwał nożem, skaleczył mnie w udo. Kiedy zakręciłam gaz, odkręcił go znowu - relacjonowała Klaudia K., żona oskarżonego, która tamtego wieczoru wezwała policję.
Lokatorzy mieli nadzieję, że gospodarz zostanie odwieziony do Gniezna. On jednak wrócił, bo lekarka uznała, że nie jest niebezpieczny. Jeszcze tej samej nocy Klaudia ponownie wezwała policję. To ona odciągnęła męża od Zygmunta Sz. Wojciech siedział na nim okrakiem i trzymał na jego głowie reklamówkę. Jak tłumaczył, chciał go tylko uciszyć. Sąd jednak uznał dzisiaj, że zamierzał go uciszyć na zawsze...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?