Stanisław S., właściciel zaniedbanego kompleksu pałacowego w Kuźnicy Czarnkowskiej, choć został prawomocnie skazany za nieumyślne narażenie życia 15-letniego Marcina, nadal nie czuje się odpowiedzialny za jego tragedię; tragedię, do której doszło rok temu w pałacowym ogrodzie.
To właśnie tam znajdowała się niezabezpieczona studnia, do której wpadł 15-latek. Otwór był przykryty zmurszałymi deskami, które pękły pod ciężarem chłopca. Od upadku w głąb 30-metrowej studni i pewnej śmierci uratował go metalowy pręt, który wbił mu się w twarz. Podtrzymywał go, kiedy opadł z sił. Uratował mu życie, ale nie uratował przed kalectwem. Marcin przeszedł skomplikowane operacje. Dzięki intensywnej rehabilitacji może już domknąć usta. Ma jednak trwale zeszpeconą twarz i już nigdy może nie odzyskać wzroku w jednym oku. Jakby tego było mało, w szpitalu zaraził się gronkowcem złocistym. Równie głębokie urazy wypadek wyrządził w jego psychice.
Marcin nie doczekał się jednak od właściciela pałacu ani słowa "przepraszam", ani słowa "współczuję". Nie doczekał się również zadośćuczynienia, o które teraz w jego imieniu do Sądu Okręgowego w Pile wystąpiła Prokuratura Rejonowa w Trzciance. Termin pierwszej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.
- Kwota 100 tysięcy złotych wcale nie jest wygórowana - mówi Radosław Gorczyński, prokurator rejonowy w Trzciance. - Tamta tragedia zniszczyła życie temu 15-letniemu chłopcu. Na ile trzeba by było wycenić zniszczone życie? Zadośćuczynienie, którego się domagamy, pokryje jedynie koszty leczenia i rehabilitacji. Nie przywróci mu tamtego życia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?