Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie toczę wojenki z Henrykiem S. - wywiad z oskarżycielem Henryka Stokłosy

Redakcja
fot. Waldemar Wylegalski
Z prokuratorem Robertem Kiełkiem, oskarżycielem Henryka Stokłosy, rozmawia Małgorzata Linettej

Dlaczego proces Henryka Stokłosy został "poszatkowany", to znaczy podzielony na wątki?
Proces dotyczący wątku korupcyjnego, w którym oskarżonymi są m.in. skorumpowani urzędnicy Ministerstwa Finansów, toczy się w Warszawie od kwietnia 2007 roku, kiedy skierowano akt oskarżenia. Kontynuacją tamtego procesu jest proces toczący się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu, w którym występuje oskarżony Henryk S. i inni oraz przed Sądem Rejonowym w Chodzieży. Skierowanie zasadniczego procesu do Warszawy wynikało z faktu zakończenia czynności dowodowych wobec skorumpowanych urzędników. Nie można było wówczas sporządzić wspólnego aktu oskarżenia, bo w tym czasie oskarżony Henryk S. się ukrywał.

No tak, ale doradca Farmutilu Marian J. i dwoje współoskarżonych: księgowa Elżbieta N. i sędzia Ryszard S. wtedy się nie ukrywali...
To prawda, ale ich kwestia odpowiedzialności karnej była bezpośrednio związana z rolą Henryka S. i było logiczne, by wspólnie byli sądzeni. Kolejną przesłanką faktyczną była okoliczność, że sędzia Ryszard S. w chwili, gdy kończyłem akt oskarżenia przeciwko dyrektorom MF, nie miał jeszcze zakończonej procedury uchylenia immunitetu sędziowskiego. Natomiast z Marianem J. łączyła się jeszcze jedna kwestia. Ze względu na jego postawę w śledztwie zachodziły obligatoryjne przesłanki nakazujące umorzyć postępowanie.

Chodzi o zapisy uwalniające od kary osobę, która dawała łapówki, ale zawiadomiła o tym organy ścigania i składała wyczerpujące zeznania?
Tak, właśnie o to chodzi.

Ale Marian J. był właściwie tylko posłańcem, a poza tym, to nie on zgłosił się do prokuratury...
Zgadza się, ten argument podnosiła także obrona oskarżonych, jednak w świetle przepisów takie przesłanki zachodzą nie tylko wobec osoby wręczającej, ale także przekazującej - pośredniczącej oraz wobec innych, tj. pomocników czy podżegaczy. Warunkiem umorzenia postępowania karnego na etapie śledztwa albo na etapie sądowym jest powiadomienie takiego sprawcy o zdarzeniu, zanim organy ścigania się o tym dowiedzą. Marian J. sam wprawdzie prokuratury o działaniach korupcyjnych nie powiadomił autonomicznie przed wszczęciem przeciwko niemu postępowania, jednak potem składał obszerne wyjaśnienia, odkrywając nieznane nam fakty i zdarzenia. Marian J. nie został dotychczas pociągnięty do odpowiedzialności karnej za zdarzenia, które nam ujawnił. Przed sądem w Chodzieży toczy się jego proces dotyczący jednego zarzutu.

Czego dotyczyły szczegółowe informacje podane przez Mariana J.?
To trudne do wyjaśnienia, gdzie przebiegała granica w ocenie karnej Mariana J. Oceniane zdarzenie dotyczyło dwóch spotkań w Pietronkach jesienią 1999 roku, w których uczestniczyli, m.in.: Henryk S., Ryszard S., Elżbieta Z., Elżbieta N. i Marian J. Ten ostatni z po-lecenia ówczesnego senatora miał m.in. Elżbiecie Z. z Ministerstwa Finansów wręczyć pieniądze przekazane przez główną księgową Elżbietę N. To miała być zachęta do dobrej współpracy w przyszłości. Tłem spotkań korupcyjnych były taktyczne posunięcia Mariana J. i Henryka S., aby spowodować, najogólniej mówiąc, sytuację zagrożenia przedawnieniem należnych zobowiązań podatkowych za 1993 r.

Teraz jednak Marian J. odmawia składania wyjaśnień w sądzie. Podtrzymuje jedynie swoje słowa z protokołów przesłuchań w prokuraturze... Jaki to może mieć wpływ na cały proces?
Tylko obrońca pana J. mógłby powiedzieć, jaka koncepcja obrony jest w ten sposób realizowana. Z Marianem J. podczas przesłuchań w prokuraturze spędziłem dużo czasu. Jego sytuacja w okresie pracy dla firmy nie jest do pozazdroszczenia. Jestem pod wielkim wrażeniem jego odwagi przy składaniu wyjaśnień oraz jego ogromnej wiedzy podatkowej i finansowej. Przyjmuję jego postawę w śledztwie jako wyraz autentycznej ekspiacji. Nie miałem wątpliwości co do wiarygodności jego relacji obciążających Henryka S. Tym bardziej że inne dowody pośrednie i bezpośrednie również układały się w całość. To była trudna wiedza nie tylko dla niego, ale i dla mnie. I on, i ja wiedziałem, jakiej materii dotyczy i kogo dotyka - kogoś, kto chodził w nimbie omnipotencji. Wystarczy śledzić reakcję medialną, szczególnie żony Henryka S. aby dojść do przekonania, że każdy, kto w jakikolwiek sposób (na różnych płaszczyznach) jest w opozycji do Henryka S, był lub będzie atakowany. Mnie też to dotyczy, ale nie będę o tym opowiadał. Wystarczy, że powiem, iż doświadczyłem braku kultury Henryka S. wobec urzędnika państwowego i od osób, które jako jego świta urządzają wycieczki do sądu.

Ze strony środowiska Henryka S. pojawiły się oskarżenia przeciwko Panu, że to Pan naciskał Mariana J. i wymuszał na nim zeznania. W "Tygodniku Nowym" opublikowano oświadczenia niejakiego Bogdana G. twierdzącego, iż Marian J. żalił mu się, że wymusza Pan na nim zeznania... Anna Stokłosa zapowiadała, że doniesie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Pana, bo miał Pan fałszować dowody przeciw jej mężowi.
To, że pani Stokłosa i inne oso-by znajdujące się zapewne pod jej wpływem marzą o tym, by mnie wyłączyć jako prokuratora z funkcji oskarżycielskiej, nie jest dla mnie nowością. Prowadząc śledztwo i śledząc poczynania medialne przy badaniu rozmaitych wątków, zauważałem niejednokrotnie intrygi, populizm i demagogię. Nie będę odnosił się do kontekstu i splotu poszczególnych wydarzeń. Jeśli chodzi z kolei o doniesienia pana G., to czytałem w internecie te "rewelacje", zrobiłem sobie nawet obszerny wydruk tych bredni. Mam swoje potwierdzone wyobrażenie, kto inspirował pana G., skąd się wzięło całe zamieszanie, czemu miało służyć, kto był jego protagonistą. Po-dobnie, jak rozumiałem atak medialny Anny Stokłosy na byłego ministra sprawiedliwości. Pan G. w śledztwie był przesłuchiwany do innego wątku, w którym w ogóle nie było Henryka S. Z gazet natomiast dowiedziałem się, że zawarł z nim znajomość, że został do niego zaproszony do Śmiłowa. Henryk S. był zainteresowany jego udziałem w zdyskredytowaniu świadków czy prokuratora. To miała być taka sprężyna medialna mająca pod-nieść walory wizerunkowe oskarżonego Henryka S. Z kolei Anna Stokłosa zapowiadała, że poda mnie do prokuratora za wymuszanie zeznań świadków, że stosowałem jakieś bezprawne metody itp.

Jakie metody?
Jakieś lampy w oczy...

Czy te groźby się sfinalizowały? Prokuratura dostała takie doniesienie?
Nie wiem, nie interesowałem się tym.

Czyli oficjalnie nie dotarły do Pana wieści, iż zapowiedzi Anny Stokłosy zostały zrealizowane?
Nie. Jeśli jakieś tego typu doniesienie gdzieś w kraju jest, to nic o tym nie wiem, nie byłem przesłuchiwany. Zapowiedzi ataków czerpię głównie z mediów.

Pan jest oskarżany o naciski na świadków, ale Marian J. może czuć się zdeprymowany, gdy na każdej rozprawie z jego udziałem pojawia się kilkudziesięciu zwolenników Henryka S., głośno wyrażających poparcie dla swego pryncypała... Robią też zdjęcia świadkom...
Mnie też robiono zdjęcia, i to w sytuacjach prywatnych. Rozumiem fotografowanie na sali rozpraw za zgodą sędziego, ale nie akceptuję robienia zdjęć, gdy idę na kawę albo do toalety. Mało tego, ci którzy biegną za mną z aparatem, prowokują mnie, wykrzykując coś, wymieniając z Henrykiem S. jakieś uwagi na mój temat... Spodziewam się też bardziej wyrafinowanych metod prowokowania.

Dał się Pan sprowokować?
Na szczęście nie i myślę, że nadal będę panował nad emocjami, choć to w takich sytuacjach bardzo trudne.

Czy taką presję zauważa Pan także wobec innych?
Tak, obserwuję sytuacje, w których ludzie, którzy stawiali się przed sądem w opozycji do Henryka S., są w pewnym sensie tłamszeni, ścigani aparatami po korytarzu. Robienie w taki sposób zdjęć ma charakter szykanowania i ma na celu zniechęcenie ich do przyjazdu, występowania w roli świadków czy nawet widzów. Na prowokacje nie reaguję, udaję, że nie słyszę i puszczam w niepamięć.

Marian J. chciał dobrowolnie poddać się karze, ale ze względu na przepychanki w sądzie w Chodzieży, do tego nie doszło. Wie Pan dlaczego?
Wydaje mi się, w tego rodzaju sytuacji, gdy kontestujący wyjaśnienia Mariana J. podczas rozpraw przywożeni są kilkoma autobusami, trudno się dziwić, że proces nie odbywa się bez zakłóceń.

Zanim rozpoczął się proces Henryka S., pojawiła się głośna sprawa błędnego tłumaczenia z niemieckiego. Jaką rolę w tym odegrała prokuratura? Była przecież oskarżana o celowe przekłamanie.
Prokuratura nie odegrała żadnej roli, jak to kreowały media. To tłumaczenie, które pozwalało prokuraturze rozszerzyć zarzuty wobec Henryka S. w stosunku do zawartych w europejskim nakazie aresztowania, zostało wykonane na zlecenie sądu, a nie prokuratury. Znamienne jest natomiast to, że ten błąd został wykorzystany przez środowisko Henryka S. po kilku miesiącach, tuż przed rozpoczęciem procesu. Według mnie chodziło o wyrobienie negatywnego przekonania w społeczeństwie, że prokurator tendencyjnie coś zrobił, a Henryk S. jest "męczennikiem".

Jak długo, Pana zdaniem, toczyć się będą te procesy?
Moim marzeniem jest, by skończyły się jak najszybciej. Nie wiem, czy tak będzie, czy ktoś jest zainteresowany mataczeniem.

Ma Pan naoczne przykłady na mataczenie?
Już wcześniej wskazywałem choćby angażowanie w sprawę pana Bogdana G. Ale są to piętrowe działania, jakieś oświadczenia, insynuacje, strony internetowe szkalujące przeciwników Henryka S. Na stronie, która miała służyć do zdyskredytowania świadków i prokuratora, znalazły się liczne niekulturalne odniesienia do prokuratora i nieprawdziwe.

To wygląda na wojnę poza salą sądową...
Nie ustosunkuję się do takiego stwierdzenia. Oczekuję kultury od przeciwnika i szacunku dla mnie jako funkcjonariusza publicznego. Nie toczę wojenki z Henrykiem S. Robię, co do mnie należy i każdy prokurator tak by pracował, czyli odważnie, konsekwentnie, na gruncie legalizmu. Do prób przekręcania rzeczywistości może dojść w sytuacji spełnienia zapowiedzi zrobienia filmu ze mną w jednej z negatywnych pewnie ról, jakieś powieści mają być opublikowane. Mogę na to odpowiedzieć, że swoje też opisuję, utrwalam. Moje zapiski są w dobrym miejscu. Jak będzie trzeba, to będę bronił swoich dóbr osobistych przed sądem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski