Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beenhakker to trener, który nie dał mi szansy. Smuda jest inny

Rafał Romaniuk
Z Tomaszem Kuszczakiem, bramkarzem reprezentacji Polski i Manchesteru United, w Grodzisku Wielkopolskim rozmawia Rafał Romaniuk


Jest Pan cierpliwym człowiekiem?

Wydaje mi się, że jestem.

Półtora roku czekał Pan na powołanie do reprezentacji. Nie brakowało tej cierpliwości?

W pewnym momencie skreślił mnie Leo Beenhakker. Jak każdy zawodnik miałem obawy, czy nowy selekcjoner Franciszek Smuda wyśle mi powołanie. Wiadomo - mógł mieć inną koncepcję. Nie byłem pewny nominacji, bo gram mało w klubie. Na szczęście trener uznał, że mu się przydam, a ja zrobię wszystko, by go nie zawieść. Zgrupowanie w Grodzisku Wielkopolskim jest o tyle ważne, że często liczy się pierwsze wrażenie. Mam też świadomość, że dobre występy w reprezentacji mogą wpłynąć na polepszenie mojej sytuacji w Manchesterze United.

Był Pan chyba jedną z najszczęśliwszych osób po zwolnieniu Leo Beenhakkera.

To trener, który nigdy mi nie dał szansy. Zagrałem u niego tylko jeden mecz - w Moskwie z Rosją. Byłem powoływany, ale tylko po to, by siedzieć na trybunach. Trudno było w ten sposób przekonać Leo. Żeby zaplusować, trzeba przecież grać. A ja, choć bardzo chciałem, nigdy nie mogłem mu pokazać, na co naprawdę mnie stać. Beenhakker odszedł, więc pojawiła się szansa dla mnie. Jestem wdzięczny trenerowi Smudzie, że mnie powołał. Zdaję sobie sprawę, że dwa najbliższe mecze są również dla niego bardzo ważne.

Było tak, jak mówił Leo? Obraził się Pan na kadrę? Psuł w niej atmosferę?

Nie wiem, dlaczego tak mówił. Może chciał się usprawiedliwić, gdy dziennikarze pytali, dlaczego mnie nie powołuje. Na pewno było to nie fair z jego strony. Od początku powtarzałem, że kadra jest dla mnie ważna. Dla każdego Polaka powołanie do reprezentacji to powód do dumy. Mówienie, że się na kogoś obraziłem, było głupie. Nigdy nie powiedziałem, że nie przyjadę na zgrupowanie, choć doskonale wiedziałem, że będę numerem trzy. Nie była to dla mnie komfortowa sytuacja.

Jak wrażenia po pierwszych treningach z trenerem Smudą?

Widać, że trener chce coś osiągnąć z tym zespołem. Możemy się wszyscy od niego dużo nauczyć. Selekcjoner poświęca dużo uwagi gierkom taktycznym, często je przerywa, tłumaczy, jak mamy się ustawić. To ważne w meczach, bo piłka jest grą, w której wiele momentów się powtarza. Najistotniejsze są detale.

Czuje się Pan bramkarzem numerem jeden reprezentacji?

Co to znaczy, czy się czuję? Jeśli trener na mnie postawi, na pewno nie pęknę. Wielkie mecze nie są mi straszne. Na co dzień uczestniczę w takich spotkaniach, gram przecież w jednej drużynie z wielkimi piłkarzami. Z mówieniem o tym, kto jest numerem jeden, radziłbym poczekać. Będą kolejne powołania i wtedy sytuacja stanie się jaśniejsza.

Trener Smuda jest w czymś podobny do sir Aleksa Fergusona? Obaj reagują żywiołowo.

W Manchesterze treningi prowadzą najczęściej asystenci Fergusona, ale wiadomo, że praca w kadrze różni się od tej w klubie.

Co powiedział Wam trener Smuda na pierwszym spotkaniu? Podobno dużo mówił o dyscyplinie. Co Wam wolno?

Wolno nam wygrywać mecze.

A czego nie wolno?

Oczywiście przegrywać.

Tylko tyle?

A to mało? Przecież na tym to wszystko polega. Żartuję oczywiście. Trener jasno określił zasady i na pewno każdy będzie ich przestrzegał.

Ostatnio wywołał Pan burzę w klubowej telewizji. Powiedział Pan, że Edvin van der Sar chyba Pana nie lubi, bo za mało Panu pomaga. Angielskie media od razu zrobiły z Pana czarny charakter.

I dziennikarze od razu stwierdzili, że Kuszczak zaczyna obrażać kolegów. Ale każdy może wejść do Internetu i tę wypowiedź odnaleźć. Widać, że rozmowa była lajtowa, bo udzielałem wywiadu naszej domowej telewizji. Mówiłem w żartobliwym tonie, nawet zaczepnym, ale tak to ma funkcjonować. Zostało to przez angielskich dziennikarzy odebrane jako obraza. Żałosne. Typowy przykład na to, że można odkręcić kota ogonem.

Już był w kadrze jeden piłkarz, który niby żartował, a wywołał skandal. Nazywa się Mariusz Lewandowski. Przed ostatnim meczem eliminacji mistrzostw świata mówił, że kadrowicze czekają, aż Słoweńcy złożą ofertę, która w meczu ze Słowacją dodatkowo ich zmobilizuje.

No tak, ale to są dwie zupełnie inne wypowiedzi.

To jak to jest naprawdę z Pana relacjami z van der Sarem?

Wiadomo, że będę z nim konkurował, ale to superkolega. Zyskał mój szacunek nie tylko tym, jaki jest na boisku, ale też poza nim. Pomaga mi, podpowiada. Nie ma między nami najmniejszych nieporozumień.

Powiedział Pan kiedyś, że lepiej być numerem dwa wśród wielkich bramkarzy niż numerem jeden wśród słabych. Ile ma Pan jeszcze cierpliwości? Zdarza się, że w Manchesterze nie łapie się Pan do kadry meczowej.

Ostatnio jeżdżę na mecze jako drugi bramkarza. To, że mogę grać w tak olbrzymim klubie, jest zachęcające. I dlatego tak długo czekam. Nie chcę tak łatwo odpuścić, bo mam możliwość przebywania z najlepszymi piłkarzami na świecie. Czuję się niespełniony, to na pewno. Ale proszę pamiętać, że nie dostałem szansy na regularną grę, dlatego nie mam sobie wiele do zarzucenia. Zobaczymy, na jak długo starczy mi tej cierpliwości. Jeśli sytuacja będzie się powtarzać, to pomyślę, by znaleźć inny klub i grać. Na razie mam kontrakt z Manchesterem.

Dał Pan sobie jakiś czas: rok, dwa? Van der Sar już wiele razy zapewniał, że kończy karierę, a później zmieniał zdanie.

Nie wyznaczyłem sobie konkretnego terminu, kiedy powiem "pas". Często rozmawiam z działaczami, trenerem i wtedy zastanawiam się, gdzie jestem. Po zakończeniu rundy znów umówię się na spotkanie z sir Aleksem. Zobaczę, co powie. To głównie od niego zależy moja przyszłość. Nie jestem jeszcze taki stary. Patrząc na wiek Edvina, to mogę powiedzieć nawet, że wciąż jestem bardzo młodym bramkarzem. Liczę, że przede mną przynajmniej 10-11 lat kariery.

Zmartwił się Pan informacją, że van der Sar przedłużył kontrakt z Manchesterem o kolejny rok? Szansa gry znów się oddala?

Na pewno nie jest to dla mnie dobra informacja, ale ja muszę patrzeć na siebie. Jeśli Edvin tak postanowił, to na pewno dobrze to przemyślał. Na pewno bardzo trudno zerwać z tym, co sprawia ci przyjemność. Ja mu życzę zawsze jak najlepiej. Nie jest tak, że ściskam kciuki, żeby tylko popełnił błąd. Każdy musi sobie wywalczyć miejsce w składzie uczciwą pracą, a nie czekać na potknięcia kolegi.

Dlaczego ma Pan opinię piłkarza niemedialnego?

Wręcz przeciwnie, uważam, że jestem bardzo medialną osobą. Często mnie dziennikarze krytykują, mimo to rozmawiam z nimi. Tyle że wszystkim zawsze jest mało. Nawet jak pięć razy dziennie udzielam wywiadu, to znajdzie się szósta osoba, która powie, że jestem dla niej niemiły. Dlatego mam brata, który nad tym panuje. Staram się każdego usatysfakcjonować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski