Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Majewski wcale nie musi odejść

Rafał Romaniuk, Hubert Zdankiewicz
Wbrew wcześniejszym ustaleniom Stefan Majewski ma ogromne szanse, by zostać selekcjonerem reprezentacji Polski dłużej niż tylko do końca roku. Działacze PZPN są zadowoleni ze współpracy ze szkoleniowcem. Mogą zmienić zdanie tylko w przypadku, gdyby biało-czerwoni skompromitowali się w kończącym eliminacje mistrzostw świata środowym meczu ze Słowacją w Chorzowie.

- Na razie w grę wchodzą dwie opcje. Pierwsza zakłada, że wszystko pozostanie po staremu. Druga, że Majewski dostanie kogoś do pomocy - zdradza nam jeden z działaczy PZPN.

Nadselekcjonerem ma być Paweł Janas. To ponoć autorski pomysł Andrzeja Placzyńskiego - szefa polskiego przedstawicielstwa firmy Sportfive i szarej eminencji PZPN (od niedawna firma Placzyńskiego pełni też obowiązki dyrektora reprezentacji). Nie jest to nowa koncepcja. Tydzień temu "Futbol News" informował, że docelowo naszą kadrę ma poprowadzić dwóch ludzi. Selekcjonerem miał być w tym układzie Maciej Skorża, dla Janasa przewidziano funkcję dyrektora sportowego. Mielibyśmy więc powtórkę z rozrywki, bo przecież ten duet prowadził reprezentację przed Leo Beenhakkerem.

Obecnie PZPN rozważa jednak nowy wariant, wygodniejszy dla działaczy naszej futbolowej centrali. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że ci ostatni za Skorżą nie przepadają, choć nie do końca wiadomo dlaczego.

- Moim zdaniem takie były założenia od początku. PZPN od ponad roku próbował zwolnić Leo Beenhakkera i chyba miał przygotowany plan, kim go zastąpić. Całe zamieszanie z trenerem tymczasowym było tylko zasłoną dymną, bo opinia publiczna domagała się Franciszka Smudy - uważa były reprezentant Polski, dziś ekspert TVP Andrzej Juskowiak, przypominając, że zatrudnienie Majewskiego miało być rozwiązaniem chwilowym (na dwa mecze eliminacyjne i dwa towarzyskie).
Oficjalnie następcę Beenhakkera ma wyłonić konkurs, niemal identyczny do tego, jaki od lat przeprowadza się w Polskim Związku Piłki Siatkowej. W ten sposób wybrano Raula Lozano i Daniela Castellaniego. Niemal, bo w wersji PZPN procedura rekrutacyjna będzie krótsza, a ostateczną decyzję i tak podejmie prezes Grzegorz Lato.

W dniu wyboru Majewskiego byliśmy świadkami następującej sceny. W kawiarni hotelu "Sheraton" siedzą: prezes Lato i jego doradca - członek zarządu PZPN Kazimierz Greń (były, bo w poniedziałek podał się do dymisji). Towarzyszy im dyrektor sportowy związku Jerzy Engel.

- Jureczku, musimy zrobić konkurs, jak siatkarze - mówi Greń do Engela. Dalej następuje dłuższy wykład, który jednak najwyraźniej nie zrobił wrażenia na pozostałych uczestnikach rozmowy. Stanęło na tym, że: "zrobimy to po swojemu". Czyli będzie konkurs, a na końcu i tak wybierzemy, kogo chcemy. Czy będzie to Majewski? Taki wariant wydaje się potwierdzać nasza ostatnia rozmowa z Latą w Białymstoku (oficjalnie powiedział, że Majewski ma takie same szanse jak inni kandydaci).

Pytanie tylko, czy po sobotniej porażce Polaków z Czechami w Pradze kandydatura Majewskiego w ogóle powinna być brana pod uwagę.
- Zacznę od tego, że nie mam nic przeciwko Majewskiemu. Nie chodzi o to, by oceniać go po jednym meczu. Jestem jednak przeciwny takiej procedurze wyboru. Kadrę powinien poprowadzić najlepszy kandydat, a nie najwygodniejszy dla działaczy - mówi były reprezentant Polski Radosław Gilewicz.

- Do tego już na starcie zamknięto drzwi trenerom z zagranicy [nieoficjalnie wiadomo, że ich zgłoszenia trafią do kosza - red.]. Nie rozumiem, dlaczego. Bo nie umiemy się w ich języku dogadać? - dodaje z lekką ironią były piłkarz, dziś ekspert Eurosportu, którego zdaniem idealnym selekcjonerem byłby ktoś w typie jego przyjaciela, prowadzącego obecnie reprezentację Niemiec Joachima Loewa. Gilewicz występował pod jego kierunkiem w VfB Stuttgart, Tirolu Innsbruck i Austrii Wiedeń. - Świetny fachowiec. Stanowczy, ale nie dyktator. Ktoś potrafiący dotrzeć do piłkarzy. Taki właśnie jest "Jogi", który czyta nawet książki psychologiczne - mówi Gilewicz.

Zdaniem Juskowiaka z ocenami pracy Majewskiego należy zaczekać do meczu ze Słowacją. - Trudno go winić za wszystko, co wydarzyło się w Pradze. Mam wrażenie, że trochę za dużo wymagamy od naszych piłkarzy, bo nie bardzo jest z kogo budować nową reprezentację - mówi król strzelców igrzysk olimpijskich w Barcelonie.

Dodaje, że pomysł z trenerskim duetem nie jest zły. - Przez dwa i pół roku, jakie zostały do Euro 2012, będziemy rozgrywać tylko mecze towarzyskie. Jednemu człowiekowi może być trudno ocenić obiektywnie przydatność poszczególnych piłkarzy - analizuje. Na przeszkodzie planom PZPN stoi jedynie Sylwester Cacek. Właściciel trenowanego przez Janasa Widzewa Łódź na razie nie chce nawet słyszeć o zwolnieniu go do reprezentacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski