Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siatkówka: Nasze Złotka przełamały niemoc i zagrają o medal

Radosław Patroniak
Polskie siatkarki awansowały do najlepszej czwórki mistrzostw Europy. Po wspaniałym meczu z Rosją wczoraj rozegrały słabsze spotkanie z Bułgarią, ale przełamały swoją niemoc i będą walczyć w sobotę o awans do wielkiego finału.

Tym samym nasze Złotka są na dobrej drodze, by nawiązać do chlubnej tradycji z 2003 i 2005 roku, kiedy to pod wodzą Andrzeja Niemczyka sięgaliśmy po mistrzowski tytuł. Nie byłoby jednak wieczornej euforii w łódzkiej hali, gdyby nie wcześniejszy triumf Holenderek.

Każde ich zwycięstwo nad Rosjankami przy równoczesnej wygranej z Bułgarkami zapewniało Polkom awans do półfinału. Jeżeli Holandia przegrałaby 0:3 bądź 1:3, to niezależnie od innych rozstrzygnięć w półfinale znalazłaby się Rosja. Z kolei zwycięstwo Rosjanek nad Pomarańczowymi 3:2 też mogło premiować polski zespół, gdyby pokonał on Bułgarię bez straty seta.

Wczoraj mieliśmy więc ,,pomarańczowe’’ serca, ponieważ los polskich siatkarek zależał od postawy Holenderek w starciu z Rosjankami. Ktoś nawet żartował, że reprezentacja ,,Oranje’’ nie zawiedzie, pod warunkiem, że nie będzie słuchała podpowiedzi Leo Beenhakkera...

Siatkarki mają jednak swojego trenera, który zapowiadał, że jego podopieczne nie będą stosować taryfy ulgowej wobec rywalek. Holenderski szkoleniowiec nie dopuszczał do siebie myśli o odpuszczeniu meczu. - Sport musi integrować ludzi i zespół. A częścią tego procesu jest wygrana. Nie można oddać meczu. To dla przeciwnika obraza. Nikomu nie można dać wygrać. Ja nie zamierzam, nie chcę zabić ducha sportu. Uczę zawodniczki, aby były jak najlepsze. Najlepsze każdego dnia. To jest bardzo ważne. Jesteśmy przed tym meczem w bardzo specyficznej sytuacji, a nieczęsto w takiej się znajdujemy. Spodziewam się jednak, że moje zawodniczki zechcą udowodnić, że są lepsze od rywalek - podkreślił Selinger. Słowa dotrzymał, choć po trzech setach wiara w możliwości jego zespołu nie była już tak wielka jak przed rozpoczęciem meczu. Manon Filer i jej koleżanki w decydującym momencie pokazały jednak klasę. Nie poddały się również w tie-breaku i otworzyły nam drogę do półfinału.

Wydawało się, że na oścież, ale pierwszy set tego nie potwierdził, bo Złotka wyszły na parkiet bardzo spięte. Przy stanie 17:21 trener Piotr Makowski (po raz kolejny zastępował Jerzego Matlaka, który przebywa przy chorej żonie w łódzkim szpitalu) wziął czas i robił wszystko, by pobudzić swoje zawodniczki do życia. - Zacznijcie się bić dziewczyny, a nie macie miny grobowe i ułatwiacie zadanie rywalkom - mówił Makowski. Nie pomogło, bo Polki nie zdążyły obudzić się z letargu.
Przebudziły się w drugim secie, ale wciąż grały ,,falami’’. Przed drugą przerwą techniczną odskoczyliśmy Bułgarkom na trzy punkty, po czym chwilę później roztrwoniliśmy prawie całą przewagę. W końcówce jak w transie zaczęła grać Joanna Kaczor i to główniedzięki niej poprawiły się nastroje na trybunach.

Trzecią partię rozpoczęliśmy fatalnie, bo od wyniku 2:8. W kolejnych akcjach na szczęście zaczęliśmy zdobywać punkty blokiem. Zamiast dobrej passy później mieliśmy jednak nieudane ataki Aleksandry Jagieło. Przy stanie 9:14 znów można było stracić nadzieję. Wtedy ponownie w sukurs przyszły nam rywalki, popełniając seryjne błędy w przyjęciu zagrywki. Złotka doprowadziły do remisu 17:17, po czym Anna Barańska z Joanną Kaczor włączyły piąty bieg.

W czwartej odsłonie meczu nasze siatkarki znowu postanowiły zafundować kibicom mały horror. Dopiero po autowym ataku Wasiliwej zdołaliśmy doprowadzić do remisu 11:11. Potem trwała wymiana ciosów, z której wyszliśmy obronną ręką. Ostatni punkt i bezcenne zwycięstwo zapewniła nam Anna Barańska. - Cieszyłyśmy się ze zwycięstwa Holandii, bo nie musiałyśmy kalkulować. Z Bułgarkami początkowo grałyśmy schematycznie. Potem zaczęłyśmy gubić blok i było nam łatwiej zdobywać punkty - tłumaczyła była zawodniczka Winiar Kalisz.

Chwilę po zakończeniu meczu okazało się, że w sobotnim półfinale zmierzymy się z Holenderkami, które rozbiły nas w pierwszej fazie ME. Zamiast nich mogliśmy wylosować inny DreamTeam, czyli Włochy. - Dla mnie to bez różnicy. Z jedną i drugą drużyną ostatnio przegrywałyśmy, ale tym razem wierzę, że wygramy - stwierdziła Milena Sadurek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski