Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd zdecydował: maleńka Różyczka odebrana matce

Miłka Wojtkowiak
Poznański sąd okręgowy oddalił zażalenie pełnomocnika rodziców, którym tuż po porodzie odebrano maleńką Różyczkę i przekazano zastępczej rodzinie.

- Sąd kierując się dobrem dziecka, przy pasywności matki w sprawowaniu opieki rodzicielskiej oraz braku czasu u ojca dziecka postanowił zażalenie odrzucić - powiedział Krzysztof Jóżefowicz, prezes Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Kiedy w mediach pojawił się temat odebrania małej Różyczki matce kilka dni po urodzeniu, cała Polska się oburzyła. Najpierw oskarżano rodziców - bo w domu był bałagan i nie było warunków do życia dla tak małej istoty. Potem winą obarczano kuratorkę oraz pracowników opieki społecznej - że nie pomagają, nie robią nic, by poprawić sytuację. Na końcu zaś, najmocniejszy zresztą atak skierowano w sędzinę, która wydała wyrok na podstawie zaledwie jednej tylko przesłanki. Każda ze stron prezentuje swoje racje, rozwiązania jednak nadal nie widać...

Wioletta Woźna oraz Władysław Szwak żyją w konkubinacie od wielu lat. Mieszkają w Błotach Wielkich, małej wiosce pod Wronkami, gdzie prowadzą własne gospodarstwo i wychowują trójkę dzieci, do których pod koniec lipca dołączyła maleńka Róża. Nie długo jednak trwała radość rodziców. Kilka dni po narodzinach, na wniosek sądu, dziecko zostało odebrane matce ze szpitala. Jej samej zaś podano leki na wstrzymanie laktacji.

- Ludzie nam mówili, że urodzi się potwór. Ja machałem ręką. Jakie będzie, takie się wychowa. Spodziewałem się, że to będzie chłopak. Ale Wioletta powiedziała do mnie "mamy córeczkę, Różyczkę". Kiedy w szpitalu zaprowadzono mnie do małej, aż nie widziałem ze wzruszenia. Potem dowiedziałem się, że nie będę mógł jej zabrać do domu - opowiada Władysław Szwak.

Przy wydaniu decyzji o odebraniu dziecka sąd kierował się wyłącznie jego dobrem - tak twierdzi sędzia Jolanta Biniak. W domu rzekomo nie było warunków, by noworodek mógł w nim normalnie funkcjonować, zaś wobec rodziców pojawiły się zastrzeżenia co do prawidłowego zajmowania się dzieckiem. Nagle zaczęto domniemywać o ułomności umysłowej Wioletty Woźnej, czy wręcz jej upośledzeniu. Oczywiście żadnego badania pod okiem psychologa w tym kierunku nie przeprowadzono. Wygodnie było jednak wyciągnąć lekarską teczkę pani Wioletty i stwierdzić, że przed laty, po śmierci męża, leczyła się na depresję. To wystarczyło.

- Powiedziano mi, że jestem za stary, a matka jest psychicznie chora, dlatego nam się dziecko nie należy. Wioletta rzeczywiście dawniej chorowała, podejrzewano schizofrenię, ale teraz czuje się dobrze. Jej mąż był alkoholikiem. Przeszła z nim przez piekło. Nie miała ani miłości, ani pieniędzy, ani jedzenia - tłumaczy Władysław Szwak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski