Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świetna passa Lecha została przerwana

Maciej Lehmann
Manuel Arboleda (z lewej) nie miał wczoraj najlepszego dnia
Manuel Arboleda (z lewej) nie miał wczoraj najlepszego dnia W. Wylegalski
Po 23 meczach bez porażki Lech znalazł pogromcę. Świetną passę poznańskiego zespołu przerwała wczoraj warszawska Polonia. Stadion we Wronkach na razie nie jest szczęśliwy dla Kolejorza. Tu poznaniacy przegrali 1:2 z norweskim Fredrikstad, a wczoraj nie poradzili sobie z "Czarnymi Koszulami".

- Ten mecz będzie dla nas prawdziwym sprawdzianem. Polonia to bardzo dobry zespół. Znam wielu chłopaków z tej drużyny i wiem, że jak się "zepną" na kogoś, to są bardzo groźni - mówił przed meczem Jacek Zieliński i pewnie sam nie spodziewał się, że te słowa sprawdzą się niemal co do joty.

Początkowo nic nie zapowiadało katastrofy. Co prawda szkoleniowiec nie mógł skorzystać z usług Roberta Lewandowskiego, ale przez pół godziny brak młodego napastnika, który wrócił z urazem łydki z meczu reprezentacji Polski z Grecją w Bydgoszczy, nie był zupełnie widoczny.

Wydawało się, że szansę występu od pierwszej minuty otrzyma Krzysztof Chrapek, tymczasem Zieliński zdecydował się wzmocnić linię pomocy i po raz pierwszy w tym sezonie desygnował do gry dwóch defensywnych pomocników Tomasza Bandrowskiego i Dimitrije Injaca.

Początkowo efekty były znakomite. Lech opanował środek boiska i niepodzielnie dyktował warunki na murawie.

Pierwszą okazję strzelecką miał Ivan Djurdjević, który znów wystąpił w roli środkowego obrońcy. Serb, który jest też kapitanem Lecha, główkował tuż nad poprzeczką. Chwilę później bliski szczęścia był drugi stoper Kolejorza Manuel Arboleda. Poznaniacy przeprowadzili znakomitą akcję. Lewą stroną popędził Gancarczyk, ale po jego dośrodkowaniu Kolumbijczyk nieczysto trafił w piłkę.
Lech podkręcił jeszcze tempo. Na prawej stronie bardzo aktywny był Sławomir Peszko, który wygrywał wszystkie pojedynki z nieudolnie próbującym zatrzymać go Markiem Sokołowskim i z godną podziwu regularnością obsługiwał kolegów dokładnymi centrami. Szkoda tylko, że Rengifo początkowo nie potrafił zrobić z nich odpowiedniego użytku.

Peruwiańczyk najpierw próbował pokonać Przyrowskiego strzałem po ziemi, ale piłka dosłownie o centymetry minęła lewy słupek. Potem strzał "Renifera" w ostatniej chwili zablokował Jodłowiec. Lecz do trzech razy sztuka. W 25. minucie Rengifo już się nie pomylił. Asystę trzeba zaliczyć Peszce, choć należy przyznać, że w zdobyciu gola "pomógł" Mynar, który źle obliczył lot piłki i umożliwił napastnikowi Lecha oddanie strzału. To był już piąty gol zdobyty przez Peruwiańczyka w meczach z Polonią.

Chwilę później Rengifo powinien po raz drugi wpisać się na listę strzelców. Niestety uderzył nieprecyzyjnie, piłka odbiła się od ziemi i poszybowała nad poprzeczką. Grzegorz Kasprzik w bramce Lecha był w tym czasie niemal bezrobotny.

Wystarczyła jednak chwila nieuwagi i Polonia wyrównała. Arboleda zbyt mało energicznie zaatakował Marcelo Sarvasa, który silnym uderzeniem z lewej strony zaskoczył golkipera Lecha.
To był zimny prysznic, ale Kolejorz nie rezygnował i jeszcze przed przerwą mógł strzelić drugiego gola. Uderzenie Peszki było jednak niecelne.

Tuż po zmianie stron poznańska obrona znów zaspała. Polonia wykonywała rzut rożny, piłka trafiła na głowę Tomasza Jodłowca, który silnym uderzeniem skierował ją do siatki. 1:2 i konsternacja na trybunach.

Nadzieję na korzystny wynik przywrócił Peszko. Pomocnik Lecha fantastycznie uderzył z rzutu wolnego i trafił w okienko bramki Polonii.

Niestety w 70. minucie Peszko się nie popisał. Niepotrzebnie zatrzymał piłkę ręką i zobaczył drugą żółta kartkę, która oznaczała, że musi opuścić boisko.

To był przełomowy moment spotkania. Polonia wykorzystała osłabienie poznańskiej drużyny i w końcówce strzeliła dwa gole. Najpierw nie popisał się Djurdjević, który źle ustawił pułapkę ofsajdową. Piłka trafiła do Milana Nikolicia, który w sytuacji sam na sam z Kasprzikiem strzelił nie do obrony.

Już w doliczonym czasie gry Lecha dobił Ivanovski, który otrzymał dokładne podanie od Mierzejewskiego.

- Taka jest piłka. Prowadziliśmy, mieliśmy szansę na kolejne gole i zostaliśmy skontrowani. Potem chyba zbyt poniosła nas fantazja. Być może grając w dziesiątkę, trzeba było bronić remisu, ale ruszyliśmy do ataku i nadzialiśmy się na kontry - mówił Marcin Kikut.

Lech Poznań - Polonia Warszawa 2:4 (1:1)
Bramki:
Rengifo 25, Peszko 55 - Sarvas 37, Jodłowiec 48, Nikolić 83, Ivanovski 90+3
Sędziował: Kenji Ogiya (Japonia) Widzów: 5 600.
Lech: Kasprzik - Kikut (83. Bosacki), Djurdjevic (88. Mikołajczak), Arboleda, Gancarczyk - Peszko, Bandrowski, Injac (53. Chrapek), Wilk - Stilic - Rengifo.
Polonia: Przyrowski - Mynar, Jodłowiec, Dziewicki, Sokołowski (29. Zasada) - Kozioł, Sarvas, Lato, Trałka (64. Nikolić) - Gołębiewski (46. Mierzejewski), Ivanowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski